„D otąd — m ówi nasz emir — siedziałem spokojnie,
nie mieszając się do niczego, i mnie też n ik t nie zaczepiał.
Otoż wyszedłem sobie zwyczajem moim na przechadzkę
w towarzystwie młodego Konssel’a; gdy wtem opadł mię
tłu m kobiet, które w y ją c i płacząc, za k lin a ły mię, abym
poszedł do baszy i pokój u niego w yprosił.
„ — Ależ on mię nie usłucha! odrzekłem.
„ — On ciebie lu b i i poważa emirze, więc pójdzie za
tw o ją radą.
„ — B yć może; ale mimo tego co postanowił to zrobi.
„K ie d y m się ta k opędzał, zbiegło się pospólstwo i da
lejże nacierać na mnie, abym stanął na czele mieszkańców
i k ie ro w a ł obroną miasta.
„Jam na to :—K ie mogę się podjąć tego naczelnictwa,
pamiętając, że basza p rz y ją ł m ię ja k syna; gdybym więc
stanął przeciw niemu, zdradziłbym święte prawo gościnno
ści arabskiej; nawzajem, gdybym stał po jego stronie, i b ił
się przeciw miastu, k tó re 'm ię gościnnie przyjęło, również
o kryłb ym się hańbą. D la tego pozwólcie m i nie mieszać
się do niczego....
„Obosieczny ten argument uspokoił pospólstwo i w y
w o ła ł d la mnie pochwały; niektórzy ty lk o , chcąc koniecz
nie coś wytargow ać, zaczęli mię błagać, abym codzień
przychodził na bastyon, i uważał przez lunetę, ja k ie są po
ruszenia w ojska baszowskiego, na co, nie chcąc ich zrazić
do siebie, przystałem.”
N azajutrz b yła owa b itw a na cmentarzu.... „W padło
do mnie k ilk u d yg n ita rzy halebiańskich, prosząc, bym się
udał na bastyon przy bramie Baab-el-Dżensin. Poszedłem...
„O grom ny tłum uzbrojonego ludu pod dowództwem
Ozausa z a ją ł cmentarz... Towarzyszyło mu mnóztwo kobiet
i dzieci, które rozbiegły się po tem okopisku. Widząc nie
bezpieczeństwo w zajęciu tej za nadto wysuniętej pozycyi,
posłałem do Czausa, aby cofnął się pod m ury, a m ianowi
cie kazał ustąpić kobietom i dzieciom, albowiem spostrzeg
łem przez lunetę, że jazda delibaszów posuwa się i nie
bawem go otoczy i odetnie; zwłaszcza że prowadzi z sobą
cztery arm aty. Jeden z członków ra d y m iejskiej poniósł mu
tę przestrogę, lecz Czaus odpowiedział, że z przestrogi o ru-
294
D Z IE Ł A L U C Y A N A ~ S IE M IE Ń S K rE G O .
chach nieprzyjaciela skorzysta, ale dla tego bitw ę stoczyć
postanowił.
,
„B y ło za mną kilkanaście osób na bastyonie, ja zaś
sam wysunięty naprzód stałem na w idoku.
„W id zą c na co się zanosi, jeszcze po dwakroć posyła
łem do Czausa, aby opuścił , to niebezpieczne stanowisko—
ale on u p a rł się i został.
■ „W te m nagle w ypadła z boku jazda delibaszów,
i uderzając na piechotę, rozbiła j ą w oka mgnieniu, i co
niem iara nasiekła; podjechały arm aty i sypnęły kartaczo-
w ym ogniem na cmentarz, gdzie b y ł tłum kobiet i dzieci....
Z ro b ił się praw dziw y sądny dzień.... W ojsko Czausowe
w rozsypce uciekało do miasta, i pewnie nogaby z niego
nie uszła, g dyby nie ciasne przesmyki między murami
ogrodów, pomiędzy które jazda baszowska nie mogła się
zapędzać.... W rozprawie tej dowodził sam Hurszid basza,
tęgi żołnierz, i zapewne patrząc przez lunetę, zobaczył mię
stojącego na bastyonie, ja k b y otoczonego sztabem. Jakoż
w yo b ra ził sobie, że to ja k ie ru ję ruchami buntowników,
i zaraz kazał wycelować działa na bastyon; kule przelaty
w a ły nad nami najm niej o trzy sążnie; z tem wszystkiem
nie było czemu dowierzać, i usunęliśmy się z niebezpieczne
go stanowiska.
Zaraz między pospólstwem zaczęto szemrać:— „E m ir
zna się na w ojnie; czemuż Czaus go nie posłuchał, kiedy
mu dobrze radził? Zgubią nas nasi dowódcy!”
„Przerażenie i zwątpienie ogarnęło wszystkich. Sam
zacząłem się obawiać, aby basza nie kazał swoim iść do
szturmu, zwłaszcza że mógł widzieć popłoch panujący
, w mieście. Szczęściem poprzestał na tem, i cofnął się do
swego obozu w Szeich-Bekirze, ale ja k widać, rozgniewany
na mnie, natychmiast w y d a ł rozkaz swoim żołnierzom, że
by mię koniecznie żywego lub nieżywego dostali w ręce,
czy w mieście, czy na pustyni. Dowiedziałem się o tem
nazajutrz przez różne kom munikacye z obozem baszy.
„N ieprzyjem na ta wiadomość przekonała mnie, że rola
obojętnego widza nie przyda się na nic; nie m ając przeto
nic do stracenia, postanowiłem wyciągnąć z tego zamiesza
nia korzyść dla moich kochanych Beduinów, i rozmyślając
nad położeniem A ra b ii, w idziałem ja k na dłoni niebezpie
czeństwo T u rkó w . Kewolucya w Halebie gotowała się od
dawna, ja k mię zapewniano, wzniecana machinacyami
egipckiego baszy, Mebmeda Alego, k tó ry ostrzył sobie zęby
na Syryę. Osłabić w tej p ro w in cyi władzę turecką, zrobić
ją ogniskiem w o jn y domowej, i ta k zawieruszoną zagarnąć
pod siebie, było w jego planacb.
Zresztą na pustyni We-
habici zaczęli głowę podnosić; trzydzieści trzy try b u ty
połączyły się sojuszem cbleba i soli— wszystko więc w ska
zywało m i dogodną porę do w yłam ania się plemion bedu-
ińskich z podległości Porcie.
Zastanowiwszy się więc nad
zbiegiem tych okoliczności, poszedłem do naczelnika miasta
Kaczego, i radziłem na seryo, żeby niepotrzebnych bitew nie
staczał i ludzi oszczędzał; następnie powinien wysadzić k a
m ienny most prowadzący do cytadełli, co było łatwem do
w ykonania,— podsadzić m iny pod wysunięte baszty zamko
we, wpaść do ogrodów przedmiejskich, w yrąbać drzewa
i znieść do miasta, aby mieć p rz y czem gotować, zrobić
w nocy w ie lk ą demonstracyę przeciw baszy w Szeich-Be-
kirze, a tymczasem inną bramą wysłać znaczny oddział z mo
tyka m i, k tó ry b y ro z w a lił groble na rzece K o iku , porobio
ne przez Hurszida, w celu odjęcia w ody oblężonym. N ako
niec obstawałem, aby porozumieć się z Beduinami i skło
nić ich
do ciągłego niepokojenia baszowskiego obozu
i przecinania mu dowozów żywności. Cytadellę trzeba zdo
być ja k najprędzej, przez wysadzenie prochem bastyonów,
do któ rych przystęp ła tw y ; jest w niej bowiem szczupła
załoga 200 łudzi, ale znaczne zapasy ammunicyi, żywności,
a nadewszystko 60 dział, któ re raz opanowawszy, należy
przenieść na w a ły i w ystaw ić potężne baterye, któreby
w ciąż b iły na obóz baszowski w Szeich-Bękirze. Nareszcie
zakazać powstańcom, żeby na darmo prochu nie psuli
w
tej ustawnej strzelaninie nieszkodzącej
nieprzyjacie
low i. ,
„B y ło tam jeszcze rad w tym rodzaju, za które K aczi
podziękował mi, ale mimo tego słuchał ty lk o swojej głow y.
C hytra to sztuka, lecz bez najmniejszego pojęcia o sztuce
w ojennej. H urszid tymczasem otrzym ał od sułtana pełno
mocnictwo do najsurowszego ukarania buntowników, a oraz
296
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O .
Dostları ilə paylaş: |