Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə1/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
  1   2   3   4   5   6   7   8   9   ...   106
60023





D Z IE Ł A
L T I C Y A I A   S I K M I E t f S K I K G O ,



D Z I E Ł A
LDCTANA  SIEMIEŃSKIEGO
PORTRETY  LITERACKIE.
Tom  V .
W A R S Z A W A .
N A K Ł A D E M   I   D R U K IE M   J Ó Z E F A   U N G R A . 
p rz y   ulicy  N ow olipki,  A?  3.
1 8 8 1
.


^coBOJieHO  IJe H syp o H ). 
Bapmaea,  15  A n p w in   1881  loda.


PORTRETY  LITERACKIE.
Dzieła  L u c ja n a ' Sicmieńskiego.  Tom  V .
1



XXIII.
KONSTANTY  GASZYŃSKI.
(1809  —   1866).
Dziesiątek  la t  poprzedzających  powstanie  1831  roku, 
możnaby  nazwać  wiosną  naszej  poezyi. 
Przez  ten  dzie­
siątek,  ta k   samo,  ja k   na  wiosnę  każdego  roku,  gdy  ran­
kiem   wyjdziesz  w   pole,  rozlegało  się  powietrze  koncer­
tam i  śpiewaków  leśnych,  polnych,  wodnych,  śpiewających 
hym n  na  powitanie  słońca  i  życia.  S ło w ik i  prym   trzym ały. 
N a d w ile js k i  rozpoczął  koncert— mistrz,  d yryg o w a ł  orkiestrą, 
i   zaraz  do  w tóru  ozwał  się  d ru g i  z  u kraińskich  stepów, 
pełny  rzewnej  m elodyi.  Za  ich  przykładem   nie  hyło  o k o li­
cy,  któ ra b y  nie  m iała  swego  słow ika,  a  przynajm niej  sko­
w ronka,  zrywającego  się  z  piosenką. 
Wszyscy  śpiewacy 
naw iązali  na  swoich  lirenkach  nowe  struny  i   szukali  n o ­
w ych  m elodyj;  —   nie  brakło  im   też  słuchaczów, ja k   home- 
rycznemu  Fem iowi,  o  k tó ry m   Telem ak  powiedział:
A zaliż  nie  tej  pieśni  słuchamy  najchętniej,
Co  czemsić  nowem  w   sercu  słuchacza  odtętni?  (*)
B y ły   to  czasy  najprzyjażniejsze  poezyi;  lu b ili  ją   sta­
rzy  i   m łodzi,  a  nadewszystko  płeć  piękna  egzaltująca  się
(*)  Odysseja  ka,  I.
O


każdą  nowością.  Na  gotowalniach  obok  perfum  i   pomad 
leżał  tom ik  któregoś  z  ulubionych  poetów;  przedmiot  herba­
cianych  pogadanek  k rą ż y ł  w   kole  estetycznych  te o ryj  do­
wodzących  wyższości  rom antyzm u  nad  klassycyzmem;  strój 
nawet  kra cia sty  przypom inał  w alterskockick  Highlanderów, 
a  w yznaw ający  swą  miłość  młodzieniec  okraszał  ją   ja k ą  
niedwuznaczną  cytatą  z  M a r y i  lub  D z ia d ó w ...
N ic   dziwnego,  źe  każdy  zawód  lite ra c k i  rozpoczynał 
się  balladą  lub  dumką,  poematem  a  la   B yron  lub  rom an­
sem  historycznym   a  la   W a lte r Scott,  i   rozpoczynający  mógł 
rachować  je ś li  nie  na  dobre,  to  zawsze  nie  na  obojętne 
przyjęcie.  Pod  skrzydła  m istrzów   orlego  lotu  cisnęły  się 
drobne  ptaszyny  i   obiegały  szerokie  horyzonty  duchowego 
państwa.  B y ły   to  większe  i  mniejsze  talenta,  zdolności  w y ­
bitne  i  zdolności  w ą tpliw e,  a  je d n a k   nie  odrzucano  ich; 
dziś  jeszcze  w racając  do  nich,  choć  może  nie  na  jedno 
wzruszysz  ram ionam i,  znajdziesz  tam  pewne  ciepło  uczucia, 
poryw   duchowy.  S p iritu s   in tu s   a lit ;   ogień  wewnętrzny  da­
w a ł  im   to  życie,  to  trw anie— w   nim   też  najgłów niejszy  w a ­
runek  poezyi.  Bez  duchowego  ciepła  nic  nie  pomaga  nowej 
generacyi  poetów,  że  się  podszywają  pod  pewne  systema, 
pod  pewne  p ra w id ła   natchnienia,  źe  w olą  to  niż  tamto, 
utrzym ując:  na  ta kie j  ty lk o   w olno  grać  strunie,  ta k ie   ty lk o  
przedm ioty  śpiewać,  a  nie  inne! 
Tymczasem  poezya  może 
się  obejść  bez  wszystkiego,  byle  była  w   treści  poezyą.  Na 
nic  nie  przyda  się  ta  pretensyonalna  jałowość,  co  dzisiaj 
sadzi  się  na  ry tm y   i   ry m y   wyszukane,  co  ideę  poświęca 
dla  obrazu,  co  anatomizuje  naturę  zamiast  ją   malować 
z  czuciem,  co  wreszcie  zamiast  jasnych  i   zdrowych  pojęć, 
sypie  metaforami. 
Jeszcze  mniej  poetycznemu  żyw iołow i 
sprzyja  ów  ton  szyderczy,  owo  naigraw anie  się  z  wierzeń, 
z  p rzyję tych   wyobrażeń  w   społeczeństwie. 
M y li  się  kto 
mniema,  że  wspiąwszy  się  na  szczudła  iro n ii,  panuje  tern 
samem  nad  tą   ludzkością,  k tó rą   rozdziera  zębem  nienawiś­
ci,  podejrzewa  każde  uczucie,  mieniąc  je   b ypokryzyą;  tym ­
czasem  sam  je st  najw iększym   h yp o krytą ,  bo  udaje  tę  wyż-, 
szość,  któ re j  nie  ma,  prosty  podrzeźniacz  B y ro n ’a  lub  Sło­
w ackiego.  N ic  to  innego,  ty lk o   szamotanie  się  w   poetycznej 
niemocy.

D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE N S K IE G O .


M ówią  tez  powszechnie,  że  poezya  za  dni  naszych  na­
leży  do  rzadkości.  N ie  przeczę,— lecz  to  zapewne  pochodzi 
ztąd,  że  poetów  namnożyło  się  bez  lik u . 
Nowe  pokolenie 
przejąwszy  w   spuściżnie  w yro b io n y  ję z y k   poetyczny,  zasy­
puje  nas  rym owaną  gadaniną  względnie  ta k   udoskonaloną, 
ze  chocby  się  odezwał  ja k i  glos  praw dziw ie  poetycznie 
natchniony,  zagłuszonoby  go  w   tym   gwarze  upędzajacym 
się  za  nowym   plonem  d la   poezyi,  ja k b y   to  je j ‘ sfera  nie 
3
 la  zawsze  jedna  i   ta  sama. 
Serce  człowieka  to  n ie w y ­
czerpana  kopalnia,  pełna  rozmaitości,  ale  ty lk o   dla  silnej 
wyobraźni,  dla  wyższego  ducha,  ja k   znowu  dla  ubogich 
Luchow,  w yobraźni  ja ło w y c h ,  przedstawia  ciasne  pole  za­
siane  oklepanemi  ogólnikam i. 
P ó ki  św iat  światem  poezya 
me  będzie  mc  innego  śpiewała  ty lk o   Boga,  naturę  i  miłość 
Mozę  się  powierzchnia  k u li  naszej  przeobrażać  nieskończe­
nie,  pracę  rą k   zastąpić  siła  mechaniczna,  machina  u rą g li­
w ym   kłębem  dym u  pluć  w   niewzruszony  sklep  niebieski 
możemy  zmieniać  rządy  i   chorągwie,  wyobrażenia  i   zw y­
czaje  wszystko  to  da  ton,  da  inne  zajęcie  poezyi  —  ale 
mimo  tego  me  będzie  ani  je j  pierw iastkiem ,  ani  celem.  Je­
żeli  poeta  ma  w   piersi  iskrę   bozkiego  ognia,  każdy  przed­
m iot,  ja k ie g o   się  dotknie,  będzie  m ia ł  prawo  do  życia,
1
  niepotrzebnieby  się  kłopotał,  czy  sprawie narodu  lub  ludz- 
°śpi  slużj
7
  pożytecznie.  Wieszcz,  natchniony  poeta,  zawsze 
znajdzie  się  w   prądzie  opatrznościowym  swojego  czasu,  n ie  
pcha  się  tam,  nie  powiada  z  góry,  że  chce  zająć  to  w yso­
kie  stanowisko— ale  je   zajm uje  mimowiednie.  Zaraz  się  da 
to  widzieć,  uczuć,  odgadnąć,  po  przenikającej  prawdzie  je ­
go  słowa,  po  wzruszeniu,  które  słuchaczów  ja k   prąd  elek- 
tiycznyjw strząsa.  M ickiew icz  od  pierwszego  rzucenia  w   św iat 
swoich  dwóch  tom ików   poezyj,  dotąd  trzym a  pod  magicz- 
nem  zaklęciem  trzecie  ju ż   pokolenie, 
i  nie  wiem  ile  
jeszcze  ta kich   pokoleń  przesunie  się,  nim   ten  czar  bedzie 
z  nich  zdjęty.
B y ła   to,  ja k   rzekłem,  wiośniana  pora  poezyi  w   tym  
ożywionym   la t  dziesiątku  przygotow ującym   powstanie  listo ­
padowe.  Odmłodzenie  k r w i  w   narodzie  rzeczywiste,  nieuda­
ne,  objaw iające  się  niezw ykłym   ruchem  w   sferze  m yśli 
i  uczuć.
.......................... K O N S T A N T Y   G A S Z Y Ń S K r /'  
5


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
  1   2   3   4   5   6   7   8   9   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə