Richard h. Popkin, avrum stroll zysk I s-ka wydawnictwo



Yüklə 4,33 Mb.
səhifə31/42
tarix06.05.2018
ölçüsü4,33 Mb.
#42551
1   ...   27   28   29   30   31   32   33   34   ...   42

Być postrzeganym

W tym stadium dyskusji Hylas doprowadzony został do cał­kowitego zwątpienia. Został pozbawiony wiary w istnienie realnych, zewnętrznych przedmiotów materialnych. Obecnie jest przekonany, że nie ma przedmiotów realnych i że wszystko



Biskup George Berkeley 369

jest jedynie snem. Lecz Berkeley dokłada wszelkich starań, aby podkreślić, że ten smutny rezultat jest spowodowany pod­trzymywaniem niektórych poglądów sformułowanych przez Locke'a. Póki Hylas uważa, że musi być jakiś materialny substrat istniejący poza umysłem, zmuszony jest przyznać, iż nic spośród naszego zmysłowego doświadczenia nie może się do niego odnosić. Póki wierzył w teorię jakości pierwotnych i wtórnych, skłaniał się do wniosku, że całe nasze doświad­czenie składa się z jakości wtórnych, istniejących tylko w umyś­le. Jednym z powodów, dla których Hylas został pchnięty ku całkowitemu sceptycyzmowi jest to, że podobnie jak Locke nie był pełnym empirystą. Obstawał przy mniemaniu, że musi istnieć niezależny materialny przedmiot, do którego należą nasze wrażenia. Gdy mu pokazano, że nie może być takich przedmiotów, nagle czuje, że nie może być niczego we wszechświecie, zaś wszystko, co postrzega, musi być złu­dzeniem, bo nie może składać się z rzeczy istniejących poza świadomością.

Jak dotąd Berkeley pokazał, że jeśli się naprawdę przyjmuje empiryczną teorię wiedzy, to powinno się przyznać, że wszyst­ko, co możemy wiedzieć, to to, czego doświadczamy. Doświad­czamy zaś nie niezależnie istniejących materialnych przedmio­tów, lecz raczej szeregu idei. Wszystko, co o nich możemy wiedzieć, to to, co postrzegamy. Przeto z tego, co widzimy, nie możemy powiedzieć, czy istnieją niezależnie od umysłów, któ­rym są dane. W istocie nie możemy nawet pojąć ani wyobrazić sobie, w kategoriach naszego doświadczenia, co by oznaczało dla naszych wrażeń, istnieć nie będąc pomyślanym. A zatem, jak głosi słynne stwierdzenie Berkeleya, istnienie rzeczy polega na ich byciu postrzeganym, czy też po łacinie “esse est percipf' (dosłownie: być to być postrzeganym).

Berkeleya teoria pozytywna

Czy oznacza to, że jeśli polegamy na poznaniu dostarczanemu przez zmysły, to nigdy nie możemy być pewni, że rzeczy istnieją

370 Teoria poznania

inaczej niż jako idee? Czy to znaczy, że nie możemy być pewni, czy stoły i krzesła istnieją wówczas, gdy ich nie oglądamy? W tym momencie dyskusji Berkeley ujawnia, że ma całkowicie inną teorię od Hylasa, przez co nie popada w totalny scep­tycyzm, który stał się udziałem tego ostatniego. Mówiąc ustami Filonusa, Berkeley oświadcza:

Przeczę, jakobym się zgadzał z tobą co do pojęć, które prowadzą do sceptycyzmu. Przecież to ty powiedziałeś, jakoby rzeczywistość przedmiotów zmysłowych polegała na absolutnym istnieniu poza umysłami duchów, jakoby ist­nieć znaczyło coś innego, niż być postrzeganym. I zgodnie z tym pojęciem rzeczywistości jesteś zmuszony odmówić przedmiotom zmysłowym jakiegokolwiek rzeczywistego ist­nienia. To znaczy, zgodnie z twoją własną definicją, ty sam jesteś wyznawcą sceptycyzmu. Ja zaś ani nie powiedziałem, ani nie myślałem, że rzeczywistość przedmiotów zmysło­wych należy określać w ten sposób. Dla mnie jest rzeczą oczywistą, z racji, które uznałeś za słuszne, że przedmioty zmysłowe nie mogą istnieć inaczej, jak tylko w umyśle lub w duchu. Stąd nie wnioskuję, że przedmioty te nie mają rzeczywistego istnienia, tylko widząc, że nie zależą od moich myśli, i że ich istnienie nie polega na tym, że są postrzegane przeze mnie, wnioskuję, że musi być jakiś inny umysł, w którym one istnieją; toteż równie pewne, jak istnienie świata rzeczywistego, jest to, że istnieje nieskoń­czony wszechobecny Duch, który obejmuje świat i pod­trzymuje go.

Immaterializm

Wyjaśnienie, które Berkeley przedstawił, to teoria zwana im-materializmem. Wszystko, co możemy postrzegać, jest ideą. Idee mogą należeć tylko do umysłów, nie mogą istnieć nieza­leżnie od nich. Ponieważ idee, których jestem świadomy nie zależą od moich życzeń, idee te muszą mieć jakiś rodzaj

Biskup George Berkeley 371

istnienia poza moim umysłem. Wszak idee mogą należeć jedy­nie do jakiegoś umysłu. Jeśli nie ja jestem odpowiedzialny za idee, które postrzegam, i nie mogę wedle swej woli wynajdować idei i kontrolować ich, to musi istnieć jakiś inny umysł, który posiada, kontroluje i podtrzymuje idee. A zatem, twierdzi Berkeley, musi istnieć jakiś umysł uniwersalny albo Bóg, w któ­rego myślach idee znajdują swe miejsce. Przez co rzeczy, które postrzegam, istnieją oddzielnie ode mnie w umyśle Boga, nie zaś zaczynają i przestają istnieć w zależności od tego, czy ich doświadczam. Mój dom jest zawsze oglądany przez Boga, przez co — mimo że jest tylko ideą—nie przestaje istnieć, niezależnie od tego, czy ja go postrzegam, czy nie. Bóg postrzega go zawsze.

Ronald Rnox podsumował tę tezę Berkeleya w słynnym limeryku:

Pewien młodzieniec rzekł: “Boże,

Wydawać się to dziwnym może,

Że krzak, który widzę,

Nie przestaje istnieć,

Gdy nie ma nikogo na dworze".

Odpowiedź:

“Drogi Panie,

Twe zdziwienie mnie wkurza

Ja jestem zawsze na dworze.

I dlatego to drzewko

Będzie róść sobie krzepko,

Bo obserwuję je Ja,

Pan Przestworzy"*

* Przekład tłumacza — A.P.; w oryginale brzmi następująco: There was a young man who said, “God, /1 find it exceedingly odd / That this tree I see should continue to be / When there's no one about in the Quad". / Replay: / “Dear Sir: / Your astonishmenfs odd: /1 am alwas about in teh Quad. / And thafs way the tree / Will continue to be / Sińce observed by / Yours faithfufly, / GOD

Teoria poznania

Twierdzenia Berkeleya

Berkeley twierdził, że jego dziwna teoria, poza tym, iż jest spójną filozofią empiryczną, jest także jedyną teorią wiedzy zgodną ze zdoworozsądkowymi poglądami. Inne teorie prowa­dziły do sceptycyzmu i do paradoksów, kończyły odrzuceniem tego, co wszyscy wiedzieli i czego byli pewni. Jego koncepcja przeciwnie — łączyła najlepsze elementy myślenia filozoficz­nego i zdrowego rozsądku. Filozofowie tacy jak Locke i Kar-tezjusz dochodzili do wniosku , że “rzeczy bezpośrednio per-cepowane to idee istniejące jedynie w świadomości". Z drugiej strony zwykli ludzie wierzą, że “rzeczy, które bezpośrednio postrzegają to rzeczy realne". Berkeley obstawał przy tym, że jego teoria — i tylko ona — była porozumieniem między filozofami i ludem oraz nie prowadziła do żadnych sceptycz­nych ani paradoksalnych wniosków, w które jego zdaniem uwikłane były koncepcje poprzedników.

Rozmaite teorie wiedzy rozróżniały zawsze rzeczy i idee i próbowały pokazać, jak dochodzimy do wiedzy o rzeczach, wychodząc od informacji na temat idei. Wszystkim, czego jesteśmy bezpośrednio świadomi, są idee. Jeśli rzeczy są od­mienne od idei, to jak to się dzieje, że odnosimy wiedzę o ideach do czegoś znajdującego się poza nimi? Berkeley, opierając się konsekwentnie na empirycznej zasadzie, iż cała nasza wiedza pochodzi z doświadczenia, którym są idee w umy­śle, pokazał, że jeśli rzeczy są różne od idei, to nigdy nie możemy niczego o nich wiedzieć. Sprowadziło to Hylasa do owego “zgubnego sceptycyzmu".

Aby uniknąć tej smutnej konsekwencji, iż nie możemy nic wiedzieć o rzeczach realnych, Berkeley przedstawił swą teorię immaterializmu. Po pierwsze, rzeczy są jedynie ideami, które na ich temat mamy. To filozofowie wynaleźli ów dziwny, nieznany rodzaj bytu i nazwali go “istniejącym niezależnie przedmiotem materialnym". Każdy wierzy, iż to, co ogląda (idea), jest jakąś realną rzeczą. Myśli, że w jego ogrodzie jest drzewo, bo je widzi i dotyka. To jego doświadczenie, jego idee dają mu informację o rzeczach. Rzeczy realnego świata są

Biskup George Berkeley 373

jedynie ideami, które mamy. Jednak świat, dodaje Berkeley, nie jest jedynie następstwem idei w moim umyśle; jest realnie istniejącym szeregiem rzeczy, bo idee, które widzę ja, są rów­nież oglądane przez Boga. Poznanie, które zdobywam dzięki mym zmysłom, jest adekwatnym poznaniem idei w umyśle Boga i składa się z prawdziwej wiedzy o rzeczach realnych. W kategoriach różnych idei, które posiadam, mogę tworzyć nauki o porządku i relacji idei w Bożym rozumie.



Berkeleyowska teoria pojęć

Jednakże Berkeley dostrzegał, że posiadamy również wiedzę, która nie pochodzi ze zmysłowego doświadczenia. Nasza wie­dza o Bogu nie jest czerpana ze zmysłów. Istnieje raczej, twierdził Berkeley, poza ideami w naszym umyśle coś, co można określić mianem “pojęć". Podstawowym pojęciem jest nasza świadomość samych siebie. Nie postrzegamy samych siebie tak, jak widzimy stoły i krzesła, jako serii jakości sensorycznych, kolorów, kształtów itp. Tym, czego jesteśmy świadomi, uważał Berkeley, jest to, że jesteśmy czynnikami aktywnymi, które myślą, pragną, działają. Tę apercepcję — al­bo uświadamianie sobie — aktywnego ducha zwanego “mną samym" albo po prostu “mną" zawdzięczamy naszym poję­ciom pierwotnym. Tworzymy sobie również pojęcie Boga jako ducha wszechmocnego, który myśli i widzi wszystkie idee. To dzięki pojęciom dowiadujemy się czegoś o strukturze świata. One też są odpowiedzialne za całe nasze zwyczajne poznanie i wyjaśniają, jak zdobywamy wiedzę o świecie doświadczenia, o rzeczach, i dlaczego jest ona prawdziwa.

Pomimo nadziei Berkeleya, że udało mu się rozwiązać wszystkie trudności stające przed wcześniejszymi teoriami wie­dzy oraz, że stworzył teorię zgodną ze zwykłym zdrowym rozsądkiem, współcześni mu uznali jego koncepcję za ekscent­ryczną. Do immaterialistycznej koncepcji wszechświata podcho­dzono podejrzliwie, zaś filozofia Berkeleya — jeśli ktoś odrzucał jej świata ducha, z Bogiem, wiecznym obserwatorem — zdawała

374


Teoria poznania

kończyć się dziwacznym stwierdzeniem, że wszystko jest tylko ideą w umyśle, bez realnego istnienia poza nim. Powia­da się np., że kiedy razu pewnego Berkeley odwiedzał dzieka­na Swifta, kazano mu zostać na progu, mówiąc, że jeśli słuszne są jego filozoficzne poglądy, to powinien móc wejść przez zamknięte drzwi. Istnieją też inne opowieści o podob­nych reakcjach na jego poglądy. Niektórzy myśliciele, bio­rący jego argumentacje poważnie, byli gotowi przyznać, że wprawdzie dostrzegł ciekawy problem i zaproponował wiele dowodów, lecz jego rozumowanie nie jest w pełni przeko­nujące.

David Hume

Jeden z filozofów, którzy przyszli krótko po Berkeleyu, do­prowadził jego rozumowanie do jeszcze bardziej karkołomnych i szokujących konkluzji, przez co uwypuklił niektóre ograni­czenia empirycznych teorii wiedzy. Był nim szkocki sceptyk, David Hume (1711-1776), prawdopodobnie najbardziej wpły­wowy filozof czasów nowożytnych. Wyrastał w Ninewells nie opodal Edynburga, krótko uczęszczał na Uniwersytet w Edyn­burgu, opuszczając go jednak w wieku lat piętnastu. Po kilku nieudanych próbach rozpoczęcia kariery w różnych profesjach udał się do Francji, aby tam napisać wielkie dzieło filozoficzne. Przed ukończeniem dwudziestego szóstego roku życia napisał Traktat o naturze ludzkiej, który wedle jego oczekiwań miał radykalnie zmienić bieg rozwoju filozofii. Zamiast tego “został zjechany", jak użalał się Hume, po ukazaniu się w 1739 roku, nie wzbudzając większego zainteresowania współczesnych. Póź­niejsze Badania dotyczące rozumu ludzkiego przedstawiały jego poglądy w bardziej popularnej formie, lecz i im nie udało się zyskać uznania, którego Hume oczekiwał. Sławę przyniosły mu w końcu jego pisma polityczne oraz popularna Historia Anglii, czyniąc go jednym z najbardziej znanych pisarzy anglojęzycz­nych drugiej połowy XVIII wieku. Gdy pełnił funkcję sek­retarza Ambasady Brytyjskiej w Paryżu w latach sześćdziesią-



David Hume 375

tych francuscy intelektualiści obwołali go nąjważnieszym pisa­rzem Wysp Brytyjskich. Antyreligijne poglądy Hume'a uczy­niły zeń bohatera francuskich sceptyków i przywódców oświe­cenia. Po powrocie do Anglii piastował krótko funkcję pod­sekretarza stanu, stając się piewcą wolności dla kolonii ame­rykańskich. Jego nieortodoksyjne poglądy na religię i politykę przyniosły mu tak wielki rozgłos, że gdy ustępował ze służby państwowej, uznawany był powszechnie za “subtelnego scep­tyka" i “wielkiego bezbożnika".



Hume'owska teoria poznania

Filozofia Hume'a zdaje się wyrastać z dwóch korzeni. Jeden to głębokie zainteresowanie sceptycyzmem i skrajne zwątpie­nie, że filozofowie mogą dotrzeć do prawdy na temat czegokol­wiek. Drugi to przekonanie, że tym czego potrzeba, aby od­kryć, do czego jest zdolna wiedza, jest zbadanie tego, co zwie się “nauką o człowieku". Nauka ta ma prześledzić proces naszego myślenia i dociec, jak ludzie kształtują swe poglądy na temat natury zdarzeń.



Psychologia

Największe filozoficzne dzieło Hume'a, Traktat o naturze lu­dzkiej, stwierdza na samym początku, iż jest wykorzystaniem naukowej metody Izaaka Newtona — z takim sukcesem za­stosowanej w rozwiązywaniu zagadnień fizycznych — do świa­ta mentalnego. Zbadana zostanie mentalna natura bytu lu­dzkiego, jego psychologia, aby ukazać rzeczywisty proces, dzięki któremu powstaje nasza rzekoma wiedza. Wszystkie nauki, jak np. fizyka oraz dyscypliny takie, jak matematyka, zostały stworzone przez ludzi, a zatem — sugeruje Hume — dzięki zrozumieniu, czym są ludzie, możemy dowiedzieć się czegoś ważnego o naturze wiedzy, którą ludzie posiadają. Hume przyznawał, że prawdopodobnie nie uda mu się “odkryć

376 Teoria poznania

ostatecznych, pierwotnych cech ludzkiej natury", jednakże dzięki zbadaniu naszego doświadczenia możemy postawić kil­ka ogólnych hipotez na temat ludzkiej natury, co mogłoby mieć wielką wartość. Tak postępowano niegdyś w przypadku nauki o świecie fizykalnym; rezultaty dla badań świata mentalnego mogą okazać się jeszcze bardziej znaczące.

Musimy więc zbierać w tej nauce obserwacje faktów, przy­patrując się uważnie ludzkiemu życiu, i brać je tak, jak one się ukazują w zwykłym toku zdarzeń, patrzeć na zachowanie ludzi w towarzystwie, w interesach i w rozrywkach. Gdy obserwacje tego rodzaju rozumnie zbierzemy i porównamy, to możemy mieć nadzieję, iż oprzemy na nich naukę, która nie będzie niższa co do stopnia pewności, a będzie znacznie wyższa co do swej użyteczności w stosunku do wszelkiej innej nauki wchodzącej w zasięg rozumu ludzkiego.

Wrażenia i idee

Hume rozpoczyna od podkreślenia, iż wszystko, czego jesteśmy świadomi, może zostać podciągnięte pod dwie kategorie: wra­żenia i idee. O różnicy między nimi stanowi “stopień siły i żywość, z którą atakują umysł". Wrażenia są mocniejsze i żywsze niż idee. Istnieją wrażenia i idee proste oraz złożone. Różnica polega na tym, iż proste “nie dopuszczają odróżnienia i oddzielenia". I tak np. postrzeżenie jakości “błękit" jest proste, podczas gdy postrzeżenie błękitnego obrazu jest złożone i może być rozłożone na części. Kiedy badamy swe wrażenia i idee, twierdzi Hume, odkrywamy między nimi wielkie podo­bieństwa. Jednakże niektóre z naszych idei złożonych nigdy nie pojawiają się jako wrażenia, jak to ma miejsce np. w przypadku złożonej idei, jaką jest syrena. Po starannej analizie odkrywa­my, że w każdym przypadku nasze idee proste są takie jak nasze wrażenia proste, i że wrażenia zawsze występują pierw­sze. Na przykład nasze pierwsze zetknięcie z taką jakością prostą jak “pomarańczowy" odbyło się po raz pierwszy jako



David Hume 377

silne i żywe wrażenie, następnie zaś jako pewna tożsama idea. Jak Hume podkreślił, owo prawo, wedle którego wrażenia proste zawsze poprzedzają idee proste, które je przypominają w naszym doświadczeniu, pozwala na odrzucenie istnienia idei wrodzonych i wysunięcia twierdzenia, że wszystkie nasze idee pochodzą z doświadczenia.



Pamięć i wyobraźnia

W odniesieniu do idei odkrywamy, że posiadamy dwie różne zdolności. Jedna zwana jest pamięcią, w której szereg idei uobecnia się umysłowi w pewnym ustalonym porządku lub następstwie. Drugą władzą jest wyobraźnia, dzięki której po­rządkujemy nasze idee tak, jak chcemy. Lecz pomimo tej wolności wyobraźni odkrywamy, iż nasze idee pojawiają się wedle pewnych wzorców. Gdy myślimy o jakiejś idei, mamy skłonność myśleć także o idei podobnej albo o idei pobliskiej względem niej, jeśli chodzi o miejsce lub czas, albo wreszcie o idei powiązanej z nią przyczynowo. Wzorce te to kojarzenie idei. Odkrywamy, iż jedną z zasad natury ludzkiej jest istnienie pewnego “rodzaju przyciągania (innymi słowy, czegoś na kształt Newtonowskiej teorii uniwersalnej grawitacji), które w świecie mentalnym odgrywa nie mniejszą rolę niż w przyrod­niczym, manifestując się na wiele różnych sposobów".



Hmne'owska analiza przyczynowości

Waga twierdzenia o kojarzeniu idei w pełni się jawi, gdy Hume bada czynniki konstytuujące naszą wiedzę, w szczególności zaś nasze poznanie wzajemnego przyczynowego powiązania zja­wisk. Wedle Hume'a wiedza składa się z informacji, które można uzyskać, badając dwie lub więcej idei. Gdy oglądamy dwie lub więcej idei, możemy natychmiast powiedzieć, czy są do siebie podobne, czy też są od siebie różne, czy jedna jest ciemniejsza od drugiej, czy jedna jest od drugiej mniejsza. Ten rodzaj wiedzy przez bezpośrednie zbadanie dwu lub więcej idei,

378 Teoria poznania

twierdzi Hume, jest intuicyjny i pewny. Nie może być fałszywy, bo polega jedynie na wprowadzeniu idei do umysłu, uruchomieniu wyobraźni i przebadaniu ich. Na podstawie tego rodzaju pozna­nia, połączonego z szeregiem dowodów, możemy rozwinąć nie podlegającą wątpliwości dziedzinę wiedzy, np. arytmetykę.

Jednakże gdy pytamy, skąd dowiadujemy się, że dwie lub więcej idei są przyczynowo powiązane z sobą, odkry­wamy coś osobliwego. Rodzaj poznania, które tu się pojawia, nie zależy jedynie od oglądania dwu lub więcej idei. Jeśli prześledzimy sytuację, w której często mówimy: “to zjawisko powoduje tamto zjawisko" (np. widząc kamyk uderzający o szybę w oknie), to czy faktycznie postrzegamy jako cechę wrażenia coś zwanego “przyczyną"? Nie ma cechy, którą odnajdowalibyśmy w każdym doświadczeniu tego, co zwiemy “związkiem przyczynowym". Może zatem, sugerował Hume, powiązanie przyczynowe zdarzeń jest relacją miedzy elementa­mi wrażenia albo między wrażeniami następującymi po sobie? Gdy jednak badamy sytuacje takie, jak kamień uderzający w okno, odkrywamy, iż ich elementy (tu: okno i kamień) sąsiadują ze sobą, tzn. w danym momencie kamień znajduje się najbliżej okna, odkrywamy też, iż są pewne ruchy kamienia poprzedzające rozbicie szyby. Czy jednak oprócz bezpośrednie­go sąsiedztwa i następstwa zdarzeń zachodzi coś jeszcze? No cóż, wydaje się nam, że musi być coś jeszcze, jakiś element czy też własność, dzięki której przyczyna wytwarza skutek. Jednak wszystko, co widzimy, podkreślał Hume, to tylko bezpośrednie sąsiedztwo dwóch rzeczy oraz następstwo dwóch zdarzeń. Znakomicie ilustruje to historia dwóch chłopców podróżują­cych z matką pociągiem. Matka dała każdemu banana. Gdy jeden przełknął pierwszy kęs owocu, pociąg wjechał do tunelu. “Nie jedz banana — wykrzyknął w panice do swego brata — bo oślepniesz!" Nastąpiły bezpośrednie sąsiedztwo i następst­wo. Dlaczego zatem nie przyczynowo ść? O to właśnie Hu-me'owi chodzi.

Czy tedy mamy poprzestać na tych dwóch stosunkach styczności i następstwa, jako na tych, które dają pełną ideę

David Hume 379

przyczynowości? Bynajmniej. Jakaś rzecz może być styczna i wcześniejsza w stosunku do innej, a może nie być uważana za jej przyczynę. Trzeba tu wziąć pod rozważanie jakieś powiązanie konieczne; i ten stosunek ma znacznie większe znaczenie niż którykolwiek z dwóch powyżej wspo­mnianych.

Kluczowy element naszego rozumowania na temat zdarzeń powiązanych przyczynowo nie jest bezpośrednio ewidentny. Nie wydaje się, iż jest jedną z części czy też jedną z relacji, które odkrywamy w naszych wrażeniach. Jeśli jednak empiryczna teoria wiedzy jest słuszna, to nasza idea koniecznego związku musi pochodzić z jakiegoś wrażenia albo z jakiejś jego cechy. Ponieważ źródło tej zasadniczej idei nie da się umiejscowić poprzez proste zbadanie i rozłożenie wrażeń, Hume sądził, że być może znajdzie odpowiedź na swe pytanie, jeśli najpierw rozwiąże dwa następujące zagadnienia:


  1. z jakiego powodu uważamy za konieczne, że każda rzecz,
    której istnienie miało swój początek, musi również mieć przy­
    czynę?

  2. dlaczego wnioskujemy, że poszczególne przyczyny muszą
    z konieczności mieć takie właśnie szczegółowe skutki? Jaka jest
    istota tej konkluzji z jednego o drugim, jak też zaufania, które
    w niej pokładamy?

Zagadnienie przyczyny

Samo postawienie pierwszego z powyższych pytań jest nieco zaskakujące. Każdy uważa za oczywiste, że wszelkie zdarzenie ma przyczynę oraz że wszystko, co istnieje, ma przyczynę swego istnienia. Dlaczego jednak, pyta Hume, w to wierzymy? Jaka oczywistość gwarantuje nam owo prawo przyczynowości? Nie jest ono wszak intuicyjnie oczywiste. Gdy przeglądamy różne wrażenia czy idee w naszym umyśle, nie dostrzegamy jako ich cechy tego, że muszą mieć przyczynę. Nie ma po­wiązania między posiadanymi przez nas ideami o czymś, co

380 Teoria poznania

zaczęło istnieć, a ideą przyczyny. Uwidacznia to fakt, że ponieważ wszystkie idee wyraźne mogą być rozdzielone przez wyobraźnię, zatem można pomyśleć o idei jakiegoś nowego przedmiotu bez jednoczesnego myślenia o jej przyczynie. A za­tem te dwie idee nie są powiązane ze sobą.

Dlaczego tedy myślimy, że każdy obiekt, który zaczyna istnieć, musi mieć przyczynę? Hume rozważył różne argumen­ty, które filozofowie tacy jak John Locke przedstawili, aby udowodnić zasadę przyczynowo ści. Uznał, iż ich dowody są niekonkluzywne, bo w którymś miejscu dowodu zakładają twierdzenie, które chcą udowodnić. W wersji Locke'a (w wy­kładni Hume'a) wygląda to następująco: dowodzi się, że jeśli rzeczy zostały wytworzone bez przyczyny, to mają nic za przyczynę lecz nic nie jest czymś, przeto nie może działać jako czynnik wytwarzający. Argumentacja ta, podkreśla Hume, posługuje się przypuszczeniem, że każdy obiekt musi mieć przyczynę, i pokazaniem, iż nic nie może być przyczyną. Zaś tym, co ma być dowiedzione, jest założenie, że wszystko musi mieć przyczynę.

Po przebadaniu typów argumentacji przedstawionych przez różnych filozofów i pokazaniu ich nieważności Hume dochodzi do wniosku: “Skoro to nie z wiedzy ani naukowego rozumo­wania czerpiemy przekonanie o konieczności przyczyny dla każdego nowego bytu, to przekonanie to musi koniecznie rodzić się z obserwacji i doświadczenia". Naturalne jest zatem, że następne pytanie powinno brzmieć: W jaki sposób w do­świadczeniu rodzi się taka zasada? Aby na nie odpowiedzieć, Hume uznał za niezbędne rozwiązanie innego problemu: dla­czego myślimy, że pojedyncze przyczyny muszą mieć poszcze­gólne skutki, i dlaczego wnioskujemy z jednych o drugich?



Elementy analizy przyczynowej

Nasze rozumowanie przyczynowe zawiera trzy typy elemen­tów: jednym jest obecne wrażenie, które uważamy za powiązane z inną jednostką — jakąś ideą, którą mamy odnośnie do

Pavid Hume 381

rozważanego zdarzenia. Trzecim elementem jest związek albo wynikanie, i tego właśnie Hume szuka. Kiedy detektyw od­krywa ciało (obecne wrażenie), natychmiast sięga do pewnej idei — przyczyny śmierci. Jeśli w ciele tkwi kula, de­tektyw natychmiast wnioskuje, że musiała istnieć broń palna, z której została ona wystrzelona. To właśnie ten proces ro­zumowania od wrażenia do idei próbował Hume poddać analizie. Ciało nie pojawia się ze znakiem oznajmującym, że jest wynikiem użycia broni. Ów detektyw, jak każdy inny, mógłby myśleć o wielkiej liczbie innych idei niźli o broni. Dlaczego zatem, pyta Hume, chociaż nie widzimy przyczyny, natychmiast myślimy o jakiejś idei, o której sądzimy, że była konieczna do wytworzenia pewnego posiadanego przez nas doświadczenia? Nie potrafimy dojść do wizji jakichś idei wy­łącznie na podstawie przebadania poszczególnych wrażeń. Wy­obraźnia jest zdolna myśleć o każdej idei, którą ktoś posiada. Można by wiec zamiast o kuli, pomyśleć o smaku gruszki, ale się tego nie czyni. Rodzaj wnioskowania, którym posługuje się detektyw, jest znany każdemu z nas. Gdy widzimy jakieś zdarzenie, to choć nic nas nie zmusza do myślenia o jakiejś szczególnej idei, w istocie skłonni jesteśmy myśleć o czymś, co zwiemy “przyczyną" albo “skutkiem" wrażeń, które akurat odbieramy. Gdy słyszymy pewien dźwięk, myślimy, że ktoś zagrał na fortepianie, nawet jeśli wrażenie — dźwięk, który słyszymy — nie zawiera elementu wizualnego w postaci fo­rtepianu i pianisty.

Jak i dlaczego tedy dokonujemy takiego wnioskowania? — pyta Hume. Nie przez rozumowanie, bo z wrażenia nie wynika żaden wniosek. Mogłaby być pomyślana każda inna idea. Musi to zatem wypływać z czegoś w naszym doświadczeniu.

Przypominamy sobie, że mieliśmy częste przypadki ist­nienia rzeczy jednego rodzaju; i przypominamy sobie rów­nież, że indywidua innego rodzaju rzeczy zawsze towarzy­szyły tamtym i istniały w prawidłowym porządku styczności i następstwa względem tamtych. Tak, na przykład, przypo­minamy sobie, że widywaliśmy rzeczy, które nazywamy

82 Teoria poznania

płomieniem, i że zarazem doznawaliśmy wrażeń zmysłowych tego rodzaju, jakie nazywamy ciepłem. Podobnie przypomi­namy sobie, że we wszystkich minionych przypadkach rze­czy tych dwóch rodzajów stale łączyły się ze sobą. Bez żadnej dalszej ceremonii nazywamy jedno przyczyną, drugie skut­kiem, i z istnienia jednego wnioskujemy o istnieniu drugiego.


Yüklə 4,33 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   27   28   29   30   31   32   33   34   ...   42




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə