Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə101/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   98   99   100   101   102   103   104   105   106

wyższość  nad  tem  co  go  otaczało— m ia ł  przystęp  wszędzie 
ta k   do  baszowskich  pałaców,  ja k   do  namiotu  koczow ni­
czego  Beduina. 
Z  n a tu ry   ru c h liw y   i  przygód  łaknący, 
wszędzie  m ógł  dotrzeć,  wszystkiego  się  dowiedzieć,  a  tem 
samem  obfitsze  zebrać  p lo n y  swoich  postrzeżeń,  niż k to k o l­
w ie k   inny.  Podróże  jego  uważane  z  tej  strony,  są  p ra w ­
dziw ą  skarbnicą  dla  geografii  Arabskiego  półwyspu. 
Co 
chw ila  spotykasz  w   nich  to  sprawdzenie  ja k ie j  historycznej 
w ersyi,  to  sprostowanie  nazwy,  to  dokładniejsze  oznaczenie 
miejscowości,  nie  licząc  mnóztwa  opisów  rozmaitych  obrzę­
dów,  zwyczajów,  sekt,  plemion,  okolic,  ruin,  zabytków .... 
Niedość  na  tem:  znajdziesz  tam  i  osobne  rozpraw y  badaw­
cze  o  wietrze  Samum,  o  przyczynach  morowego  powietrza, 
o  trądzie,  o  chorobie  z  pragnienia  czyli  alesz,  o  sposobie 
w yra b ia n ia   broni  na  Wschodzie,  i  w iele  innych,  aż  do  ro z ­
p ra w y  o  racach  kongrew skich; 
a  przedewszystkiem  o  ko­
niach,  k tó ry m   cały  tom  poświęcił,  składając  w   nim   owoce 
w ieloletnich  doświadczeń,  zebrane  przez,  prawdziwego  ich 
m iłośnika!
Uczone  te  badania  idą  u  niego  rę ka   w   rękę  z  w y ­
b ry k a m i  fantazyi. 
To  cytuje  ci  i   rozbiera  tekst  Q u in ta  
C u rtiu sa ,  śledzi  pochód  w ojsk  Aleksandra  Macedońskiego, 
opisuje  P ylae  S y ria e   —   istny  professor  niem iecki  z  głową 
pełną  tekstów;  to  znowu  w y k ła d a   ja k ą   mistyczną  abraka- 
dabrę  D ru zó w ,  w ierzy  w   u ro k i  i  dla  ja k ie g o   tajemniczego 
znaku  wpada  w   zachw yty;  to  do  siebie  stosuje  proroctwo 
Omara,  i  Beduinom  na  ruinach  P a lm iry   objaw ia  nową  re- 
łig ię . 
Czy  chciałby  odegrać  rolę  Mahometa,  i  poryw ając 
za  sobą  dwieście  kilka d zie sią t  trybutów ,  powodzią  tej  dzi­
k ie j  ja z d y   świat  zalać? 
Gorączkowy  pociąg  do  w ielkości 
rzuca  nim:  chciałby  bohaterskim  czynem  im ię  swoje  roz­
sław ić,  czy ja k o   zdobywca,  czy  ja k o   państw  fundator...  Oto 
ju ż   Beduin  porów nyw a  go  do  swego  A ntara,  a  jego  sym­
boliczną  kochankę  do  A b li,  i  śpiewa  o  nim  pieśni...  Zda­
w ało b y  się,  że  poetyczna  w yobraźnia  leci  przed nim  kie d y 
dosiędzie  swej  M uftaszary,  i   w y p ra w ia   mu  na  bezwodnym 
stepie  fata-morgana, 
które  on  bierze  za  rzeczywistość, 
podobny  w   tem  do  błędąego  'rycerza  z  Manchy...  A to li 
je s t  m iędzy  nim i  różnica.  Bohater  Cervantes’a  nie. rozumiał
306 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O ^


nowego  przełomu  w  świecie;  a  ten  go  w idział,  i   nie  chciał 
się  z  nim   pogodzić...  Zadąsauy na  społeczeństwo,  zbiegł  na 
pustynię,  aby  mógł  tam  być  całym   sobą  i  zawołać:
Jam  w zgardził  orła  skrzydłem  i   skokiem  jelenia 
P rzy  mnie  piorun  le n iw y  i  strzała  bez  pędu,
I   burza  bez  dzielności,  i  płomień  bez  ognia,
I   mnie  chcą  w ia try   dognać?  nadzieja  dopędzić?
A   je d n a k  czasami  dostrzeżesz  w   jego  ruchach  i  rzu­
tach  ja k b y   coś  obrachowanego  z  góry,  niby rolę,  któ rą   so­
ln e   odegrać  przedsięwziął...  i  nie  możesz  brać  ze  strony 
istotnej  a  poważnej  tych  jego  patetycznych  przemów  do 
Beduinów,  ani  tego  sentymentalnego  nabożeństwo,  do  sym­
bolu  w yrytego  na  kolum nie  Tedmoru,  ani  wieizysz  w   pęk­
nięcie  jego  serca,  w   nienawiść  i  żal  do  św iata,  i  w   roz­
pacz  szukającą  śmierci...  Tragiczność  emira  je s t  ty lk o  
maską,  pod  którą  chce  się  zrobić  interesującym... 
B y ł  to 
bowiem  czas  ta kich   ideałów  ja k   W erther,  Rene,  Korsarz, 
Lara...  Oblekać  się  w   ich  dziw actw a  przesytu,  szały  za- 
chceń;  goreć  dla  nadzwyczajnej  istoty  ja k ie j  na  podsło- 
necznym  niebyw ałej  świecie,  a  mimo  tego  być  szczerym 
Donżuanem;  w   pierś  sw oją  grom adzić  wszystkie  bole ja -  
kiem i  boleje  ludzkość,  a  mimo  tego  być  w ierutnym   samo­
lubem,  —   wszystko  to  należało  do  kom edyi  życia... 
G rał 
j ą   poniekąd  nasz  emir,  ale  gra ł  ja k   poeta,  na  ogromnej 
scenie,  gdzie  za  dekoracyę  z jednej  strony m iał  morze  i  L i­
ban,  z  drugiej  bezbrzeżny  przestwór  pustyni,  a  za  w idzów  
słońce  i   gwiazdy...
Poeta  czynu,  co  czynom  swoim  chciał  nadać  rozm iary 
aw antur  średniowiecznych  paladynów,  kończył  się  z  opusz­
czeniem  tajemniczego  Wschodu...  Czy  po  nim   została  tam 
bohaterska  legenda  mogąca  dostarczyć  w ą tku   herubiom  
bednińskim,  służyć  za  m ateryał  w ędrow nym   powieściarzom, 
rozpędzającym  poduamiotowe  nudy  w   trybutach?  Czy  zja ­
wienie  się*  i  zniknięcie  Złotobrodego  emira  z  pod  gw iazdy 
polarnej  zostawiło  tam  więcej  śladów  w   pamięci  Beduinów 
niż  słup  wichrowatego  tumanu  przechodzący  się  po  stepie?... 
Niewiadom o  —  chyba  drugi  ta k i  ja k   on  m ógłby  dowie­
E M IE   T A D Z -E L   F A H E R . 
307


303 
D Ż IE Ł A   LtfC Y A N A   SIEM IEŃSKIEGO.
dzieć  się  o  nim,  wsłuchawszy  się  w   echa  pustyni  Neżdu. 
Lecz  pociesz  się  cieniu! 
T y ,  coś  ta k   szczytnie  dumał  nad 
znikomością  potężnych  państw  i  grodów  kamiennych  na 
zwaliskach  P a lm iry  i  Balbeku,  których  olbrzym ie  m onolity 
codzień  znikają  pod  w arstw ą  piasku  nawianego  z  pusty­
n i— miałżebyś  boleć  nad  znikomością  sławy?...
Rzewuski  pożegnał  Wschód  i  w ró cił  na  ziemię  oj­
czystą.
Powrot  jego  nie  m ógł  przejść  bez  wrażenia.  Fantas­
ty c z n y   strój  wschodni,  sposób  życia  w yróżniający  się  od 
zw ykłego  try b u   domów  szlacheckich  i  pańskich,  osobliwej 
piękności  i  dzielności  konie  —  wszystko  to  zwracało  na 
siebie  uwagę  całej  prow incyi. 
Zjeżdżano  się  zewsząd  na 
oględziny  ta k   samego  emira,  ja k   dworu,  ogierów  i  k la ­
czy,  i  z  podziwieniem,  a  czasem  i   z  niedowierzaniem  właś- 
ciwem  naszym  lireczkosiejom-,  słuchano  jego  opowiadań 
o  przebytych  awanturach arabskich,  które  um iał  illustrow ać 
ju ż   m elodyami  beduińskiemi,  ju ż   robieniem  kopią,  ciska­
niem  d z iry tu   i  jazdą  konną  na  sposób  synów  pustyni.  Jak 
całe  umunsztukowanie  i   osiodłanie  konia,  ta k   części  uzbro­
je n ia   i   ubioru  beduińskiego,  wszystko  to  było  nowością  dla 
jego  sąsiadów,  a  on  każdy  szczegół  tłóm aczył,  praktycz- 
ność  jego  podnosił,  i   o  lada  drobnostce  um iał  coś  cieka­
wego  powiedzieć,  co  słuchaczów  w praw iało  w   entuzyazm  lub 
zdumienie.  B a w iło   to  i   zajmowało  ja k   każda  nowość; 
a  jeszcze  więcej  zajm owała  poetyczna  postać  emira,  szcze­
gólniej  płeć  piękną,  któ re j  zawracała  się  głowa  na  w id o k 
ekscentrycznego  oryginała,  gaszącego  bohaterów  romansów 
rzeczywistością,  a  przerastającego  wszystkie  egzemplarze 
doskonałych  kaw alerów   rej  wodzących  w   prow incyi.  E m ir 
w   rozmowie  um iał  być  pociągającym,  b a w ił  anegdotami, 
śpiewał,  dokazyw ał  na  koniu,  imponował  nauką,  lubo  nie­
kie d y  gdy  w padł  w   ton  sentymentalny  lub  hum anitarny, 
stawał  się  niem iłosiernie  nudnym.  Zdaje  się,  że  z  powrotem 
w   domowe  progi,  upojonego  słońcem  A ra b ii,  rozszalałego 
w   swobodzie  pustynnej,  rozmarzonego  wielkościam i  poten­
tatów   Wschodu,  k u   k tó rym   unosił  się  na  skrzydłach  sła w y— 
prędko  p o w ita ły  kłopoty,  przeciwności,  i  te  drobne  szpil­


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   98   99   100   101   102   103   104   105   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə