Komora oscylacyjna czyli magnes jaki wzniesie nas do gwiazd



Yüklə 1,36 Mb.
səhifə23/29
tarix19.11.2017
ölçüsü1,36 Mb.
#11168
1   ...   19   20   21   22   23   24   25   26   ...   29

K2. Niezwykłe możliwości UFOnautów użytkujących napęd osobisty
Najbardziej wyróżniająca się cecha UFOnautów używających napędu osobistego jest iż są oni zdolni do bezgłośnych lotów w przestrzeni. Owa zdolność została potwierdzona przez zeznania wielu naocznych świadków którzy faktycznie widzieli UFOnautów lecących w powietrzu.

Jednym z lepiej znanych przypadków "latających" UFOnautów jest incydent z Hopkinsville dyskutowany w dalszej części tego podrozdziału. Przykładowo kiedy jedna z tych istot została zestrzelona z dachu kuchni przeleciała ona wysoko w powietrzu na odległość około 12 metrów - patrz opisy w [1L2] strona 191.

Małżeństwo Thew z Temuka w Nowej Zelandii, których obserwacja opisana została w podrozdziale I1.1, z wyraźną emocją i poczuciem niezwykłości swych spostrzeżeń opowiadali autorowi, iż z prawej strony ich układu niezespolonego, kilka metrów przed krawędzią statku, wisiała nieruchomo w powietrzu bez żadnego podparcia czy fizycznego połączenia z UFO mała istotka podobna do dziecka ubranego w kombinezon kosmiczny.

Istnieją również opisy spotkań kiedy latający UFOnauta jest głównym bohaterem całego zdarzenia. Przykładami mogą być: latająca istota człeko-podobna, lokalnie znana jako "człowiek ćma" ("mothman"), która w latach 1966/67 terroryzowała mieszkańców Point Pleasant w West Virginia, USA; czy też "duży ptak" ("big bird") o kształcie istoty ludzkiej jaki w 1976 roku wielokrotnie zostawał zaobserwowany w Rio Grande Valley, Texas, USA - patrz książka [1L2] strona 236; oraz książka [1K2] pióra Milt'a Machlin i Tim'a Beckley: "UFO" (Quick Fox, New York, 1981, ISBN 0 8256 3182 3) strona 117. Również UFOnauci pokazani na rysunku K1 zostali zaobserwowani podczas unoszenia się (nie zaś stania) około pół metra ponad powierzchnią gleby. Trawa pod ich stopami falowała energicznie wskazując na działanie wirującego pola magnetycznego z podeszw ich butów.

Doskonałej obserwacji lecącego w powietrzu UFOnauty dokonał Wojciech Godziszewski (ul. Szczecińska 2c, 72 003 Dobra Szczecińska). Pokazał on potem autorowi samo miejsce zdarzenia jak i zrelacjonował dokładnie jego przebieg. Kiedy 18 marca 1978 roku tuż po godzinie 21 jadąc samochodem wraz z żoną zaobserwował on cztery pomarańczowo i żółto świecące kule (wehikuły czasu) manewrujące nad lasem 3 kilometry za miejscowością Stolec, bez namysłu pognał aby dokonać obserwacji z bliższej odległości. Około 500 metrów przed miejscem zawisu tych UFO dostrzegł on dziwną istotę o wzroście około 1 metra zawisającą nieruchomo ponad środkiem szosy. Istota ta ubrana była w ciemno-brązowy, obcisły, jednoczęściowy kombinezon, w kolorze i konsystencji przypominający futro foki lub grubościenny strój płetwonurka. Kombinezon ten kończył się kapturem jaki ciasno otaczał całą głowę ukazując jedynie mały fragment białej twarzy z dużymi okrągłymi oczami. Istota posiadała też jasny pas o szerokości około 10 cm jaki jarzył się silnym fosforycznym światłem. Takie samo jarzenie wydzielało się spod jej kończyn. Z tyłu miała ona jakby plecak - kwadratowe uwypuklenie o pojemności dwóch cegieł. Istota zawisała na wysokości około pół metra ponad szosą, zorientowana w ukośnej pozycji ciała jak "siedzący pies". Kończyny odchylone były na zewnątrz pod 45 . Głowa zadarta była do góry tak iż istota patrzyła w kierunku nadjeżdżającego samochodu. Na jego widok zawróciła ona jednak do tyłu i raptownie przyspieszyła utrzymując stały dystans około 50 metrów od Godziszewskiego. W czasie lotu wolno przebierała nogami i rękami jakby dla balansu. Godziszewski przyspieszył więc aby podjechać bliżej i lepiej oglądnąć niezwykłego przybysza. Jednak po wyciśnięciu gazu do dechy i osiągnięciu najwyższej szybkości na jaką stać było malucha, istota ciągle utrzymywała ten sam dystans od samochodu. Przez więc około pół kilometra, wzdłuż bezludnej leśnej szosy przemieszczała się ta niezwykła para, lecący w powietrzu UFOnauta i ścigający go na pełnej szybkości maluch. W pewnym momencie istota nagle skręciła w boczną drogę leśną, zmieniając raptownie swój kierunek lotu pod kątem prostym bez zwolnienia szybkości. Oczywiście maluch nie był aż tak zwrotny, zajęło mu więc kilkadziesiąt metrów wyhamowanie swej szybkości (przez Godziszewskiego szacowanej w tym momencie na około 120 km/godź). Po wycofaniu malucha i wjechaniu na ową drogę leśną, istoty już nie było widać. Jednakże jakieś 15 metrów od szosy samochód wypełniło poczucie paraliżu i grozy jakby przekazanych na drodze telepatycznej. Paraliż ten uniemożliwił dalszą jazdę i wymusił powrót Godziszewskiego do domu.

Napęd osobisty nadaje też UFOnautom zdolności do wykonywania różnorodnych innych ruchów jakie zaprzeczają naszemu zrozumieniu praw natury. Ich przykładem może być UFOnauta który przekroczył pionową ścianę w sposób "zarezerwowany" dla owadów a pokazany na rysunku K5 - patrz opis w [5I1.1] strona 14.

Chyba najbardziej niezwykłą cechą UFOnautów jest ich odporność na działanie naszych kul wystrzelonych w ich kierunku. Najlepszy przykład tej odporności zawarty jest w incydencie z Hopkinsville, Kentucky, USA, t.j. obszaru gdzie "najpierw się strzela, potem zaś zadaje pytania" ("shoot first, then ask questions"). Nastąpił on dnia 21 sierpnia 1965 roku - patrz [1L2] strona 190 i [1K1] strona 108. Oto jego krótkie streszczenie.

Rodzina Langfords z Sutton Farm (ośmiu dorosłych i troje dzieci) zauważyła silnie świecący obiekt jaki osiadł na ziemi za ich oborą. Istota około metrowego wzrostu, ubrana w srebrzysty kombinezon, wyszła w ich kierunku. Dwóch mężczyzn złapało strzelbę dwunastkę i pistolet kaliber 22 i wypaliło z bliskiej odległości do przybysza. Istota została powalona na ziemię siłą uderzenia - jednakże ku zdumieniu patrzących szybko podskoczyła na nogi i pokłusowała z powrotem. Zaszokowana rodzina zabarykadowała się w domu. Potem jedna z kobiet wyjrzała przez okno z kuchni i zobaczyła twarz podglądającej ją istoty ze szerokimi podłużnymi oczami okrytymi wziernikiem hełmu. Mężczyźni przybiegli do kuchni i wypalili do istoty, jednakże znowu UFOnauta - aczkolwiek trafiony, uciekł bez widocznego uszczerbku. W sumie około 50 nabojów zostało wystrzelonych w przeciągu następnych 20 minut, jednakże żaden z nich nie uczynił szkody przybyszom. Kiedykolwiek któraś z istot została trafiona, odlatywała ona w powietrzu lub uciekała ze zasięgu pocisków. Wszystkie kule jakie dosięgnęły przybyszy wydawały dźwięk jakby uderzały w cynowe wiadro. Same istoty nie wydawały żadnego dźwięku. Wprawdzie podłoże szeleściło gdy po nim przechodzili, jednakże nie było słychać odgłosów kroczenia. Sprawiały one też wrażenie nieważkich, jako iż zwolna spływały z drzew zamiast spadać z nich.

Cały incydent w Hopkinsville jest doskonałym potwierdzeniem wytwarzania "pancerza indukcyjnego" przez kombinezony napędu osobistego UFOnautów.

Kolejną elektromagnetyczną manifestacją działania napędu osobistego jest jego zdolność do indukowania prądów elektrycznych w obwodach zamkniętych, szczególnie jeśli obwody te posiadają transformator na swoim wejściu. W ten sposób telewizory lub radioodbiorniki zaczynają emitować dźwięki w zupełnie niespodziewanym momencie lub nawet ulegają przepaleniu, odkurzacze i sokowirówki mogą samoczynnie zacząć pracować chociaż odłączone są one od sieci, itp. Przykładem incydentu jaki spowodował wystąpienie niektórych z tych efektów elektromagnetycznych jest łańcuch zdarzeń z Broadhaven, Anglia, pierwszy z których nastąpił we wczesnych godzinach nocnych, 24 kwietnia 1977 roku - patrz [1K1] strona 140.

Koło 1 w nocy Billy i Pauline Coombs siedzieli w swoim pokoju wejściowym kiedy Pauline nagle obróciła się aby wyglądnąć przez okno. Zasłonięte ono jednak było przez wysoką, przerażającą figurę ubraną w srebrzysty kombinezon. Billy obrocił się w swoim fotelu i także dostrzegł niezwykłe zarysy. Istota przywdziewała chełm z jakimś rodzajem świecącego się wziernika. Wąż przebiegał z jego ust do tyłu głowy. Jakby jarzeniowe światło (jarzenie pochłaniania?) promieniowało z całej tej postaci, zaś kiedy dotknęła ona okna cała framuga zaczęła hałasować jakby podczas najsilniejszego sztormu - aczkolwiek wcale nie było wiatru tej nocy. Rodzinie pozostały dwie pamiątki z tego spotkania: przepalony telewizor oraz niezaleczalnie poopalany krzak róży jaki rósł pod wspomnianym oknem. Przez cały rok po tym incydencie życie rodziny stało się piekłem. Ich dzieci często widziały jasne światła lądujące na ich posiadłości i znajdowały powypalane ślady następnego poranka. Podczas podróży na wybrzeże do pobliskiego St. Bride's Bay, rodzina dostrzegła dwie osoby w srebrzystych kombinezonach oraz latający dysk jak wnikały one do wnętrza skały (patrz podrozdział L1). Dwoje z ich dzieci zostało silnie poparzone w jakiś niezwykły sposób. Pięć telewizorów i osiem ich samochodów zostało tajemniczo poprzepalane. Potem zaś, tak samo nagle jak się zaczęły, wszystkie te dziwne zdarzenia zanikły (naukowa ekspedycja UFOnautów odleciała na swoją planetę?).

Istnieją również dosyć częste obserwacje UFOnautów w których ich zdolność do stania się niewidzialnymi zostaje ujawniona. Klasycznym przykładem takich obserwacji są wielokrotne incydenty z rodziną LeBel (następujące w Nowej Anglii, USA, podczas lat 1977 do 1978   patrz [2I1.3] strona 157) oraz z rodziną Andreasson'ów (opisane w książce [2I1.4]). Istnienie takich przypadków potwierdza iż wysoko efektywna soczewka magnetyczna może być formowana przez napęd osobisty UFOnautów.

K3. Ślady wypalane przez napęd osobisty UFOnautów
Jak to zostało już uświadomione w poprzednim podrozdziale, pędniki magnetyczne zamontowane w napędzie osobistym UFOnautów są w stanie dokonać dosyć sporych zniszczeń otoczenia. Jednym z bardziej charakterystycznych takich zniszczeń jest wypalanie śladów w masie organicznej przez pędniki zamontowane w podeszwach butów. Rozłożenie tych śladów będzie bowiem posiadało charakterystyczny wzór kroczący, bezspornie wykazujący iż pędniki muszą być właśnie zamontowane w butach. Oczywiście poszczególne wypalenia składające się na takie ślady będą posiadały wszystkie cechy wypaleń magnetycznych, a więc będą bardzo podobne do wypaleń pozostawianych przez pędniki wehikułów UFO (patrz opisy z podrozdziału H2). Najlepiej przebadany przez autora przypadek wystąpienia śladów powypalonych przez napęd osobisty UFOnautów dotyczy przypadku Jerzego Wasilewskiego z Wrocławia. Oto jego opis.

Dnia 4 września 1979 roku, około godziny 9:30 rano, mieszkanie Jerzego Wasilewskiego (ul. Kruszwicka 53/9, Wrocław), położone na czwartym (najwyższym) piętrze budynku, zostało odwiedzone przez UFOnautę przywdziewającego napęd osobisty. Istota dostała się do mieszkania przez otwarte okno w kuchni upalając przy tym swym napędem łańcuszek grzybów suszących się w tym oknie. Jak to potem zostało odtworzone z pozostawionych śladów, po wleceniu do kuchni istota przebadała mieszkanie przelatując całą jego długość. Po dotarciu do drzwi wejściowych, UFOnauta opadł na podłogę, po czym zwolna pomaszerował z powrotem do kuchni gdzie odbił się od podłogi i odleciał. Podczas przemarszu wzdłuż korytarzyka i kuchni pozostawił on na wyścielających je płytkach PCW (Poli-Chlorek Winylu) 17 magnetycznie popalonych śladów ułożonych w charakterystyczny wzór kroczący. Każdy z tych śladów posiadał kształt okręgu o średnicy około 13 milimetrów - patrz rysunek K6. Oznacza to więc, że dla zabezpieczenia UFOnauty przed ewentualnym niespodziewanym postrzałem, pole magnetyczne z jego napędu cały czas wirowało wytwarzając efektywny "pancerz indukcyjny" (nieruchome pole uformowałoby bowiem kwadratowe wypalenia). Średnia odległość pomiędzy poszczególnymi śladami wynosiła około 0.4 metra.

Płytki PCW zawierające owe ślady zostały szczegółowo przeanalizowane przez naukowców z Instytutu Chemii Nieorganicznej Politechniki Wrocławskiej. Poniżej zestawiono cechy tych śladów, jakich ustalenie nastąpiło we wyniku dokonanych analiz:

1. Materiał płytek w obrębie wypaleń ciągle posiadał swoją oryginalną strukturę.

2. Powierzchnia śladów nie wykazywała mechanicznego zgniecenia czy deformacji.

3. Żadnych obcych substancji (nawet w ilościach śladowych) nie wykryto w rodzimym materiale śladów. (Substancje takie musiałyby tam być obecne gdyby ślady zostały wypalone jakąkolwiek metodą chemiczną.)

4. Nie znaleziono śladów spalonego PWC. Materiał ten uległby spaleniu gdyby płytki wystawione zostały na temperaturę przewyższającą 130 C.

5. Monotropiczny, pofalowany, czarny wzór widoczny na powierzchni śladów posiadał grubość kilku mikronów. Unikalna kompozycja chemiczna tego wzoru wskazywała iż jego pochodzenie musiało zostać wywołane działaniem aktywnego ozonu atakującego cząsteczki Poli-Chlorku Winylu.

6. Płytki zostały silnie odbarwione w obszarze śladów. Oznacza to iż musiał na nie działać bardzo silny czynnik o wysokiej energii (np. potężne pole magnetyczne).

Powyższe własności śladów powypalanych w płytkach PCW umożliwiły ustalenie iż następujące ewentualne przyczyny ich powstania mogą zostać definitywnie wyeliminowane:

a) Wypalenie w efekcie dotyku gorącego przedmiotu.

b) Wypalenie strumieniem gorącego gazu, plazmy lub elektronów.

c) Mechaniczne zatarcie lub odbicie.

d) Uderzenie rozprężającym się strumieniem zimnego gazu lub płynu.

W konkluzji badań, jako jedyna możliwa przyczyna dla spowodowania tych śladów pozostawało więc działanie niezwykle silnego, pulsującego pola magnetycznego, towarzyszone równoczesnym działaniem chemicznym na powierzchnię płytek cząstek zjonizowanego przez to pole powietrza (szczególnie zaś aktywnego ozonu). Niestety, obecna technika ziemska nie jest jeszcze w stanie wytworzyć pól magnetycznych wystarczająco silnych aby eksperymentalnie dowieźć absolutnej poprawności tej konkluzji (t.j. wykonać identyczne ślady za pomocą naszego pola magnetycznego).

W dniu swego pojawienia się, ślady UFOnauty posiadały bardzo intensywny, kredowo-biały kolor jaki doskonale kontrastował z niebiesko-szarym kolorem pozostałych części płytek PCW. Białość tego koloru była tak silna, iż zgodnie z opowiadaniem właściciela mieszkania początkowo sprawiała ona wrażenie jakby któryś z robotników z pobliskiej budowy włamał się do mieszkania i poroznosił po nim ślady wapna ze swoich butów. Jednakże w miarę upływu czasu, intensywność bieli tych śladów stopniowo zaczęła się zmniejszać. Nawrót naturalnego koloru płytek następował przy tym według "krzywej połowicznego zaniku" o długości okresu przepołowienia wynoszącej około 120 dni. Kiedy w 1982 roku, tuż przed odlotem z Polski, autor po raz ostatni oglądał owe płytki, kolor śladów był już nieodróżnialny od koloru reszty ich powierzchni. Jednakże czarny wzór ozonowy ciągle pozostawał niezmieniony.

Warto tu dodać że w tym samym czasie jak omawiane płytki, także szereg innych podobnych śladów wytworzonych zostało we Wrocławiu. Na nieszczęście owe inne ślady nie zostały zachowane do badań. W jednym przypadku wełniany dywan, w jakim znaleziono krokowo porozstawiane dziury, został po prostu wyrzucony na śmieci zanim właściciele się zorientowali jakiego rodzaju materiał dowodowy on sobą reprezentuje. W innym przypadku, następującym już po tym jak płytki Wasilewskiego zostały rozsławione ogólnokrajowym programem telewizyjnym, niezidentyfikowani prywatni kolekcjonerzy pozabierali płytki PCW zawierające następny układ podobnych śladów, zanim grupa badaczy UFO zdołała do nich dotrzeć. Wszystkie te trzy incydenty następujące w stosunkowo niedługich odstępach czasu od siebie, ujawniają iż przypadki pozostawiania przez UFOnautów powypalanych śladów są dosyć częste, tyle tylko że brak wiedzy co one przedstawiają, a czasami prawdopodobnie także i obawa przed zostaniem wyśmianym, powstrzymuje ludzi przed ich podawaniem do publicznej wiadomości.

K4. Mitologiczne opisy użycia magnetycznego napędu osobistego


Jeśli przeglądnąć dokładniej mitologię dowolnego kraju, wtedy natychmiast rzuca się w oczy iż jest ona pełna istot jakie w dzisiejszych czasach nazwalibyśmy UFOnautami, ale jakie w zależności od światopoglądu swych obserwatorów w dawniejszych czasach zwane były przy użyciu wielu innych nazw. Przykładowo w mitologii ludowej z terenów Polski owe nadprzyrodzone istoty nazywane były m.in. krasnoludkami, sokubami, zmorami, syrenami, nimfami, skarbnikami, a we wielu przypadkach także diabłami i diablicami. Natomiast w mitologii angielskiej ich popularne nazwy obejmują m.in.: fairies, elfs, mist people, dwarfs, ogres, mermaids, sirens, nymphs, harpies, gnomes, etc. Jeśli rozważyć najbardziej charakterystyczne cechy owych istot, prawie pod każdym względem wykazywały one podobieństwo do dzisiejszych UFOnautów. Przykładowo następujące cechy w obu przypadkach są wspólne:

1. Podobnie jak to ma miejsce z dzisiejszymi UFOnautami, istoty te przynależały do innej niż ziemianie kategorii bytów (np. w mitologiach klasyfikowano ich jako bogów, dzieci władcy mórz (Neptuna), nieśmiertelnych, istot z nieba, diabłów, itp.), oraz zamieszkiwały odmienne światy (np. niebo).

2. Podobnie jak wielu z odwiedzających nas obecnie "nocturnal" UFOnautów którzy przeciwnie niż ziemianie prawdopodobnie wyewolucjowali ze stworzenia aktywnego w nocy, we wielu przypadkach istoty te prowadziły życie nocne, t.j. nie lubiły naszego światła słonecznego zaś w swym działaniu preferowały obecność poświaty księżyca.

3. Podobnie jak UFOnauci istoty te posiadały dwie odmienne płci, męską i żeńską, oraz analogiczne do ludzkich organy seksualne odpowiednie dla danych płci. Z chęcią też uprawiały stosunki seksualne ze ziemianami, zaś we wielu przypadkach stosunki te owocowały urodzeniem się dzieci.

4. Analogicznie do obecnych UFOnautów istoty te wykazywały wysokie standardy moralne, społeczne, filozoficzne i edukacyjne. Przykładowo zawsze mówiły prawdę, rzetelnie wywiązywały się z podjętych umów, dotrzymywały danego słowa, wykazywały wysoką odpowiedzialność za swoje działania, respektowały życzenia innych, w postępowaniu kierowały się rozumem i logiką nie zaś uczuciami, przykładały ogromną wagę do uczenia się i zdobywania wiedzy, były niezwykle biegłe w sztukach i naukach, gdy tylko miały okazję uczyły ludzi nieznanych im rzemiosł i umiejętności, itp.

Szokujące wyniki daje też analiza osobowości diabłów z ludowych legend. Aczkolwiek bowiem diabły te powinny być nosicielami złego, faktycznie w prawie każdym opowiadaniu ludowym wykazują one wyższe standardy moralne, obowiązkowość i poczucie prawości niż ludzie z którymi przychodzi im obcować. Praktycznie więc piekło dawno już powinno zbankrutować zatrudniając tak niekompetentnych kusicieli w zachowaniu których trudno się dopatrzeć czegokolwiek złego.

5. Telepatyczne zdolności. Podobnie jak obecni UFOnauci istoty te również znały imiona napotkanych osób zanim osoby te zdążyły rozpocząć rozmowę, potrafiły odczytywać myśli swego rozmówcy, zawsze potrafiły trafnie zgadnąć jego/jej życzenia, itp.

6. Wykazywane przez nie nadprzyrodzone moce nie miały swego źródła w samej naturze tych istot, a zawsze pochodziły z technologicznie wysoko zaawansowanego ekwipunku (w mitologii opisywanego z użyciem terminu "magiczny") jakie istoty te posiadały w swojej dyspozycji, np. ubrania (t.j. kombinezonu napędu osobistego), różdżki (t.j. prawdopodobnie wydłużonej komory telekinetycznej), niewidzialego magicznego oleju trzymanego w kwadratowym szklanym słoju (t.j. prawdopodobnie pola magnetycznego przechowywanego w kapsule dwukomorowej), itp.

7. Analogicznie do UFOnautów istoty te wykazywały też wszelkie cechy charakterystyczne dla użycia opisanego w tej monografii napędu osobistego. Przykładowo były one w stanie latać w powietrzu, znikać z widoku na życzenie (stawać się niewidzialne), posiadały niezwykłą siłę fizyczną, odporność na działanie naszej broni, szybkość, niezrozumiałą dla dawnych ludzi możliwość komunikowania się na odległość, oraz wiele innych atrybutów jakie w dzisiejszych czasach łatwo wyjaśnić po prostu zaawansowaną technologią używanego przez nich kombinezonu i wyposażenia napędu osobistego.

Ponieważ jednym z twierdzeń szczególnie uwypuklanych w tej monografii (patrz np. podrozdział I5) jest że nasza planeta od tysięcy już lat wizytowana jest przez kilka zaawansowanych cywilizacji pozaziemskich, naturalną więc konsekwencją tego twierdzenia będzie iż ziemianie musieli na przestrzeni wieków obserwować przedstawicieli tych cywilizacji w chwili użytkowania przez nich napędu osobistego. Stąd też rodzi się teza niniejszego podrozdziału stwierdzająca iż "nadprzyrodzone istoty jakie na przestrzeni wieków opisywane są w ludowym folklorze pod różnorodnymi nazwami reprezentują po prostu dawne obserwacje różnych UFOnautów używających napęd osobisty". W przypadku wykazania prawdy tej tezy, uzyskany zostanie nie tylko dodatkowy materiał obserwacyjny potwierdzający użycie napędu osobistego przez UFOnautów, ale także nastąpi otwarcie interpretacyjne niezwykle bogatego źródła szczegółowych danych o UFOnautach umożliwiającego wykorzystanie wielowiekowej akumulacji doświadczeń empirycznych naszej cywilizacji dotyczących różnorodności ras i typów odwiedzających nas istot, cech ich charakterów, ich zachowań, wyglądu, atrybutów, posiadanego ekwipunku, itp. Przykładowo daje się łatwo wydedukować, iż tzw. "diabły" z ludowych opowieści, we wszelkich swych cechach odpowiadają charakterystyce karłowatych (t.j. 90 do 120 cm wzrostu) "nocturnal" humanoidów, przybywających na Ziemię z gwiazdy przez nas nazywanej Zeta Reticuli, a znajdujących się obecnie na etapie 1D swego rozwoju (patrz klasyfikacja z podrozdziału G4). Humanoidzi ci m.in. odpowiedzialni są za uprowadzenie ś.p. Jana Wolskiego - patrz podrozdział J1. Stąd poprzez studiowanie ludowych opisów diabłów można wyrobić sobie doskonały obraz owych humanoidów, włączając w to nawet ich profil psychologiczny i socjalny.

Treść niniejszej monografii, a ściślej jej podrozdział F6, dostarcza doskonałej możliwości przetestowania prawdy zaproponowanej tu tezy przy użyciu tzw. "metody rozstrzygającego dowodu" (po angielsku: "Conclusive Evidence Method").

Metoda rozstrzygającego dowodu jest równie starą i niezawodną metodą dowodzenia prawdy określonej tezy jak metoda "porównywania atrybutów" opisana w podrozdziale H1. Jest ona szeroko używana w sądach (np. dla dowiedzenia winy oskarżonego) oraz przez naukowców (dla dowiedzenia poprawności nowych teorii naukowych). Generalnie rzecz biorąc sprowadza się ona do zrealizowania dwóch działań dowodzących, które niekoniecznie muszą być dokonywane w podanej tu kolejności. Pierwszym z nich jest teoretyczne zidentyfikowanie rodzaju tzw. "rozstrzygającego dowodu" jaki zadecydowałby o poprawności danej tezy. Owym "rozstrzygającym dowodem" musi być jakiś fakt który nie wystąpiłby w przypadku gdyby dana teza była nieprawdziwa i który jednocześnie nie mógłby zostać spowodowany przez żaden inny czynnik niż prawdziwość tej tezy. Przykładowo w przypadku dowodzenia winy oskarżonego takim "rozstrzygającym dowodem" mógłby być film uwieczniający przebieg przestępstwa dokonywanego przez danego oskarżonego. Drugim działaniem dowodzącym w tej metodzie jest empiryczne wykazanie iż "rozstrzygający dowód" faktycznie istnieje dla rozważanej tezy. Przykładowo gdyby udowadniana była naukowa teza że "antymateria istnieje" rozstrzygającym dowodem m.in. mogłoby być zaprezentowanie kawałka tej substancji.

W przypadku udowadniania z użyciem metody rozstrzygającego dowodu prawdy tezy niniejszego podrozdziału, doskonały rozstrzygający materiał dowodowy wskazuje postulat zawarty w ostatnim ustępie z podrozdziału F6 o "zaniku atrybutów napędu osobistego z chwilą zdjęcia kombinezonu tego napędu". Istoty bowiem naprawdę nadprzyrodzone (np. aniołowie w religijnym sensie tej nazwy) powinny zachowywać swoje atrybuty nadprzyrodzoności nawet w przypadku gdy pozbawieni zostaną posiadanego kombinezonu (ich atrybuty wynikają wszakże z tego czym oni są nie zaś z ekwipunku jaki ubierają). Natomiast UFOnauci używający magnetycznego napędu osobistego pierwszej generacji utracą swoje atrybuty nadprzyrodzoności z chwilą gdy tylko pozbawieni zostaną swojego kombinezonu (należy zauważyć iż powyższe niestety traci swą ważność dla napędu drugiej i trzeciej generacji wstawianego chirurgicznie w ciała swych użytkowników). Kierowany powyższym autor dokonał więc przeglądu mitologii różnych narodów aby sprawdzić czy istnieją w nich jakieś legendy dotyczące nadprzyrodzonych istot tracących magiczne atrybuty po zdjęciu swego ubioru.

Ku swemu zdumieniu odkrył on iż w mitologii prawie każdego narodu istnieją legendy na ten temat. W książce [1K4] pióra Katherine M. Briggs, "The Vanishing People (a study of traditional fairy beliefs)" B.T. Batsford Ltd., London 1978, ISBN 0-7134-12-40-2, strona 39, przytoczona jest nawet naukowa analiza niektórych takich legend. Generalnie rzecz biorąc, większość z nich sprowadza się do opisania sposobu w jaki ziemski mężczyzna wchodził w posiadanie nadprzyrodzonej piękności (poprzez zarekwirowanie jej ubioru) którą potem zmuszał gwałtem albo przekonywał perswazją aby została jego żoną. Nienawykłe jednak do trudów i niewygód życia na Ziemi piękności niestety szybko miały dosyć i wracały do nieba. Ich powrót zwykle następował zaraz po urodzeniu dziecka poczętego w ich pierwszych uniesieniach miłosnych ze ziemianem. Chyba najbardziej reprezentacyjna z tej grupy legend opisana jest mitologią koreańską. Jej doskonały przykład opublikowany został pod tytułem "The Woodcutter and the Heavanly Maiden" (t.j. "Drwal i dziewica z niebios") w książce [2K4] pióra Suzanne Crowder Han, "Korean Folk & Fairy Tales" Hollym Corporation, USA, 1991, ISBN 0-930878-03-5, strony 101 - 106. Inna, nieco zubożona wersja tej samej legendy opublikowana jest też w książce [3K4] pióra Zong In-Sob, "Folk Tales from Korea", 3rd edition, Hollym International Corp. (18 Donqald Place, New Jersey 07208, USA) 1982, ISBN 0-930878-26-4, strony 16-18. Oto jej streszczenie.

"Samotny młody drwal dowiedział się o odosobnionym jeziorze w górach gdzie kąpały się niebiańskie panienki. Ponieważ był on zbyt ubogi aby nabyć sobie ziemską żonę, postanowił podstępem zdobyć właśnie jedną z owych niebiańskich piękności. Ukrył się więc w chaszczach, zaś gdy niebiańskie panny zleciały na ziemię aby zażyć kąpieli, ukradł i ukrył strój najpiękniejszej z nich. Gdy więc nadszedł czas odlotu, biedna piękność nie miała jak powrócić do nieba. Drwal wyszedł więc z chaszczy i wyperswadował bezbronnej panience aby została jego żoną. Nie mając innego wyboru, dziewczyna musiała się zgodzić. Przez kilka następnych lat posłusznie więc gotowała mu ryż, zamiatała jego chatkę, cerowała jego ubrania i rodziła mu dzieci. Przez cały czas bardzo jednak tęskniła do swojego niebiańskiego domu i rodziny. Gdy więc po urodzeniu drwalowi trzeciego dziecka kolejny raz poprosiła aby oddał jej cudowny strój, drwal sądząc iż jest już szczęśliwa jako jego żona, nieopatrznie uległ jej namowom. Piękność szybko włożyła strój na siebie. Natychmiast nad ich chatką pojawiła się czarna wirująca chmura. Wtedy niebiańska kobieta wzięła jedno dziecko do jednej ręki, drugie dziecko do drugiej ręki, zaś trzecie dziecko pomiędzy swe nogi, pomachała mężowi na pożegnanie i zniknęła na zawsze w tej chmurze."

Podobne legendy można znaleźć w mitologii wielu narodów. Aby podać tu ich przykład ze zupełnie innej części świata, w książce [4K4] pióra Edith Fowke, "Tales told in Canada", Doubleday Canada Ltd., Toronto 1986, ISBN 0-385-25041-X, strony 102 - 104, przytoczona jest legenda pochodząca z Wysp Szetlandzkich. Jej tytuł "The Seal-Woman" (t.j. "Kobieta-Foka"). Opowiada ona o samotnym rybaku który miał szczęście natrafienia na plażę gdzie jakieś nadprzyrodzone foki pozdejmowały swoje futra po czym już w ludzkiej postaci odbywały one taniec. Oczywiście tłumacząc powyższe na współczesny język, prawdopodobnie zobaczył on plażę gdzie grupa UFOnautów ubranych w kombinezony podobne do futra fok (np. patrz ubiór UFOnauty zaobserwowanego w locie przez Wojciecha Godziszewskiego z Dobrej Szczecińskiej opisany w podrozdziale K2) rozebrała się dla zażycia kąpieli po czym dla relaksu grała sobie np. w jakiś ichni odpowiednik naszych gier plażowych (przez obserwatora z innej epoki niektóre z naszych obecnych gier plażowych również prawdopodobnie odebrane byłyby jako niezwykły taniec rytualny). Sprytny rybak szybko dopatrzył się iż jedna z nich była piękną kobietą. Ponieważ właśnie rozglądał się za żoną, natychmiast zdecydował więc aby ukryć jej foczy kombinezon. Gdy nadszedł czas powrotu, biedna foka nie znalazła swego futra. Rybak więc bez większych trudności zdołał jej wyperswadować aby została jego żoną. Nie mając innego wyjścia, focza piękność oczywiście się zgodziła. Po urodzeniu mu kilku dzieci, poprosiła o zwrot swego kombiezonu. Rybak myśląc iż przywykła już do bycia jego żoną nieopatrznie oddał jej futro. Wtedy ona szybko założyła je na siebie, nakazała aby dobrze opiekował się ich dziećmi, poczym zniknęła na zawsze.

Szkocka rodzina MacCodrum'ów twierdzi iż wywodzi się właśnie od takiej nadprzyrodzonej kobiety. Ich rodzinny mit opisany jest pod tytułem "MacCodrum of the Seals" na stronach 1 do 7 książki [5K4] pióra Barbary Ker Wilson, "Scottish Folk-Tales and Legends", Oxford University Press, London 1969. Oto jego streszczenie. "Kilka pokoleń temu ich przodek, Roderic MacCodrum, żyjący samotnie na Wyspie Bernerary (Outer Hebrides) przy wybrzeżach Szkocji, zobaczył kiedyś 'dzieci władcy mórz' jak uprawiały sport w słońcu na osłoniętej plaży. Bardzo spodobały mu się ich kombinezony z niezwykle pięknego jedwabistego materiału rozłożone na pobliskich kamieniach. Wziął więc sobie jeden na pamiątkę i ukrył go we wnęce ponad drzwiami swej chatki. Wieczorem gdy zrobiło się zimno, do jego chatki zapukała naga dziewczyna o niezwykłej urodzie. Poprosiła aby zezwolił jej się schronić przez noc bo zgubiła gdzieś swoje ubranie. Aczkolwiek rybak natychmiast skojarzył piękność z ukrytym nad drzwiami jedwabistym kombinezonem, nie mógł się oprzeć przyjemności nieujawniania przez jakiś czas iż to on posiada jej ubranie. Spędził więc całą noc pocieszając ją w biedzie i ani się oglądnął gdy została jego żoną. Urodziła mu wiele dzieci, ale bezustannie tęskniła za swoją rodziną. Gdy pewnego razu rybak był w morzu, wiatr wyrwał drzwi i odsłonił jej kombinezon. Piękność przykazała dzieciom aby pożegnały od niej tatusia i zniknęła na zawsze. Zaś jej potomkowie wywodzili potem swe pochodzenie od córki władcy mórz."

Bardzo realistyczna, a w niektórych miejscach nawet zabawna, legenda istnieje w folklorze Północnego Laosu. Jest ona opublikowana pod tytułem "The Bird Maiden" (co luźno można tłumaczyć jako "Dziewica ptak") w książce [6K4] pióra Kristina Lindell, "Folk Tales from Kammu", Craftsman Press, Bangkok, 1980, ISBN 0-7007-0131-1, strony 43 do 49. Opowiada ona o niewielkim, ale za to kochliwym i ambitnym zawalidrodze z Laosu, który polując na ptaki dostrzegł iż w jednym z jezior górskich kąpią się piękne boginie przylatujące z nieba. Zapragnął więc spróbować miłości jednej z nich. Ponieważ słyszał o ich nienaturalnych mocach, do swego czynu przygotował się niezwykle starannie gotując sobie specjalny magiczny posiłek i zapoznając się z lokalnymi rytuałami dodającymi mu sił magicznych. Swoje działanie rozpoczął od zarekwirowania skrzydeł jakie boginka z nieba odpięła przed kąpielą. Po zakończeniu kąpieli, gdy boginka starała się odzyskać swe skrzydła, spróbował ją zniewolić. Niestety, widać wysportowana i dobrze odkarmiona boginka miała przewagę fizyczną nad swym maleńkim zniewolicielem żyjącym wyłącznie na ryżu. Zmagania bowiem trwały prawie przez całą noc. W tym czasie bohater kilka razy przerywał aby zażyć swego magicznego posiłku i odprawić rytuał dodający mu sił magicznych. Jego zachowanie tak widać ubawiło boginkę, że nad ranem, prawdopodobnie bardziej ze śmiechu niż z braku sił, boginka uległa. Potem, zamiast jak to czynili inni ziemianie, zaproponować jej małżeństwo i postawić ją na piedestał, jej partner po prostu oddał jej skrzydła i próbował odesłać ją do nieba. Boginka jednak prawdopodobnie zdawała sobie sprawę, że jej chwila słabości wyniknie w ciąży, bo nie dała się tak szybko pozbyć i ochotniczyła aby zostać jego żoną. Chłopak miał już jednak jedną żonę, aby więc uniknąć rywalizacji pomiędzy obu kobietami, zakwaterował ją w domu swego wujka. Przed upływem roku boginka urodziła mu dziecko. Cały czas miała ona swoje skrzydła i w czasie ciąży regularnie przywdziewała je aby odbywać swoje loty {prawdopodobnie dla poddania się w niebie regularnym przeglądom medycznym i zażycia uzupełnień witaminowych}. Zawsze jednak wracała na ziemię. Wujenka bohatera obserwując jej loty też uszyła sobie identyczne skrzydła, tyle tylko że z ziemskich materiałów. Gdy wyskoczyła potem z okna na piętrze aby spróbować ich działania biedna o mało co się przy tym nie zabiła. W okolicy wszyscy wyśmiewali się jednak że chociaż to boginka i może latać, na Ziemi została tylko drugorzędną żoną. Zaraz po urodzeniu dziecka boginka miała więc już tak dosyć tych kpin, że odleciała do nieba na zawsze. W jakiś czas potem mąż z dzieckiem poleciał do niej na krótkie odwiedziny. Po powrocie stwierdził ze zdumieniem iż jego chatka cała obrosła zaroślami bowiem na Ziemi w międzyczasie upłynęło wiele lat chociaż w jego odczuciu ich nieobecność trwała jedynie krótką chwilkę.

Inna podobnie realistyczna legenda nosząca tytuł "The man who married a girl from heaven" (t.j. "Mężczyzna który ożenił się z dziewczyną z nieba") zawarta jest w książce [7K4] pióra Albert'a Koutsoukis, "Indonesian Folk Tales", Rigby Limited, Djakarta 1970, SBN 85179-001-1, strony 40-44. Młody mężczyzna z Indonezji zobaczył w nocy grupę siedmiu ptaków przylatujących nad brzeg jeziora. Gdy się zbliżyły ze zdumieniem dostrzegł że są to piękne latające kobiety. Gdy się rozebrały zabrał i schował ubranie jednej z nich. Po kąpieli wybrana przez niego piękność bez swego ubrania nie mogła odlecieć. Zaproponował więc jej spędzenie nocy w swej chatce. Tam zdołał ją przekonać aby została jego żoną. Przed upływem roku urodziła mu chłopca. Była z niej jednak niezwykle kiepska kucharka i gdy kolejny raz przypaliła mu obiad zdenerwował się, oddał jej magiczne ubranie i odesłał ją z powrotem do nieba.

W legendach przedstawionych powyżej autor skoncentrował swą uwagę na kombinezonie (ubiorze) jako źródle nadprzyrodzonych zdolności transportowych (np. zdolności do latania w powietrzu) u mitologicznych istot. Powodem tego skupienia uwagi tylko na jednym rodzaju ekwipunku była opisana na początku technika testowania prawdy dla tezy zaproponowanej w tym podrozdziale (oparta na "rozstrzygającym materiale dowodowym"). Niemniej jeśli uważnie przestudiować legendy różnych narodów, istoty nadprzyrodzone z mitologii ludowej zawsze uzyskiwały wszystkie swe magiczne moce z posiadanego przez siebie ekwipunku. Gdy tylko traciły one dany ekwipunek, również zanikała u nich wynikająca z niego "magiczna" moc. Powyższe upoważnia więc do wyciągnięcia wniosku że nadprzyrodzoność istot z ludowej mitologii posiadała swe źródło w zaawansowanej technologii jakie miały one do swojej dyspozycji, nie zaś z pochodzenia czy samej natury tych istot.

Również w Polsce znane są różne legendy o niezwykłych istotach których nadprzyrodzoność brała się jedynie z posiadanych przez nie urządzeń technicznych. Aczkolwiek w tej chwili, z powodu braku dostępu do naszych bibliotek, autor nie jest w stanie przytoczyć odpowiednich powołań literaturowych (być może ktoś z czytelników mógłby pomóc w tym zakresie) z czasów swego dzieciństwa ciągle pamięta on esencję starych ludowych opowiadań o dobrych wróżkach. Jeśli przeanalizować pochodzenie ich nadprzyrodzonych możliwości, nie wynikało ono wcale z faktu iż wróżki te przynależały do nadprzyrodzonego bytu, a ze zwykłego faktu posiadania przez nie specjalnej "różdżki" o magicznych mocach spełniającej każde ich życzenie (t.j. najprawdopodobniej komory oscylacyjnej w kształcie długiego pręta wytwarzającej efekt telekinetyczny czy nawet zmiany w upływie czasu).

Jeśli się dobrze zastanowić, niezwykłym jest już fakt że istoty nadprzyrodzone z legend ludowych posiadają płeć i organy seksualne, zaś ich związki z ludźmi odmiennej płci prowadzą do rodzenia się dzieci. Zdumiewające też iż ową cechę rozmnażania się na ludzki sposób wykazują nawet diabły z ludowych legend (np. patrz legenda "The Girl who Married the Devil" - t.j. "Dziewczyna która wyszła za diabła", z książki [8K4] pióra Kurt'a Ranke, "Folktales of Germany", Routledge & Kegan Paul, Chicago 1966, strony 42-44). Jeszcze bardziej jednak zaskakuje iż przez zabranie ekwipunku tych istot można je pozbawić nadprzyrodzonych atrybutów. Aby uzmysłowić jak bardzo ten koncept "technologicznej nadprzyrodzoności" koliduje z całą ideą istot nadprzyrodzonych, zastanówmy się przez chwilę jaka byłaby nasza reakcja gdyby ktoś próbował nas przekonać iż przykładowo poprzez odebranie Bogu jego berła człowiek nagle mógłby nabrać boskich mocy, podczas gdy sam Bóg pozbawiony tego berła stałby się równie bezmocny jak zwykły śmiertelnik.

Istnienie legend powyższego typu ujawnia zdumiewającą sprzeczność w idei istot nadprzyrodzonych. Zgodnie z nią takie istoty opisywane ludowym folklorem wcale nie posiadają nadprzyrodzonej natury, a jedynie uzyskują swe niezwykłe atrybuty z posiadanego przez siebie ekwipunku (zwykle kombinezonu). Jeśli zaś pozbawione w jakiś sposób tego kombinezonu/ekwipunku, nagle stają się bezbronne i łatwe do obezwładnienia, posiądnięcia, czy nawet zmuszenia do rodzenia dzieci swoim ziemskim uprowadzicielom. Ponieważ sprzeczność taka nie posiada ani oparcia (źródła) ani też wytłumaczenia na bazie ogólnie zaakceptowanego konceptu istot nadprzyrodzonych, jednocześnie zaś jest ona całkowicie zgodna z teoriami zaprezentowanymi w niniejszej monografii, powyższe stanowi rozstrzygający argument udowadniający prawdę tezy tego podrozdziału iż różne nadprzyrodzone istoty opisywane w mitologii ludowej są po prostu czasowo odległymi obserwacjami UFOnautów używających napęd osobisty.

Rozdział L.

Obserwacje UFO drugiej i trzeciej generacji
Materiał dowodowy potwierdzający iż nasza planeta odwiedzana jest także przez wehikuły UFO należące do drugiej i trzeciej generacji, daje się poklasyfikować do trzech następujących kategorii:

1. Obserwacje komór oscylacyjnych w kształcie ośmiobocznym (lub szesnastobocznym). Ogromne technologiczne trudności czekające na pokonanie przy wykonywaniu takich komór uzasadniają ich użycie jedynie jako napędu do wysokozaawansowanych wehikułów drugiej (lub trzeciej) generacji.

2. Obserwacje wehikułów UFO i napędu osobistego UFOnautów, jakich możliwości pokrywają się z przewidywanymi atrybutami operacyjnymi wehikułów teleportacyjnych.

3. Obserwacje zjawisk indukowanych w obecności UFO lub UFOnautów jakie pokrywają się ze zjawiskami przewidywanymi do wystąpienia podczas działania wehikułów czasu.

Przykład obserwacji należącej do pierwszej kategorii podano już w podrozdziale I1.4. W niniejszym rozdziale omówiony więc zostanie tylko materiał dowodowy należący do dwóch pozostałych kategorii.

Istnieje też znaczna liczba już dokonanych obserwacji, które opisują szczegółowo "beaming" ludzi na pokład UFO. Jednym z efektów tego "beaming" jest, że osoby poddane temu procesowi przeżywają znaczną utratę ciepła, manifestującą się przez poczucie zimna, szczękanie zębów, mrówki w ciele, itp. (patrz załącznik Z). Stąd zjawisko wykorzystane przez UFOnautów dla dokonania owego "beaming" zgadza się z własnościami promienia podnoszącego omówionego w podrozdziale G1. Z drugiej strony, wszelkie inne efekty towarzyszące takiemu przenoszeniu na pokład UFO, np. wydzielanie silnego "światła pochłaniania", "przeżycia paranormalne", przenikanie poprzez obiekty stałe, itp.; dokładnie odpowiadają użyciu zaawansowanych systemów napędowych bazujących na technicznej wersji efektu telekinetycznego. Powyższe potwierdza, że urządzenia transportowe wykorzystujące promień podnoszący również są już obecnie użytkowane przez niektóre zaawansowane cywilizacje kosmiczne.

L1. Obserwacje działania napędu teleportacyjnego
Teoria autora o nazwie "Koncept Dipolarnej Grawitacji" (patrz monografia [6]) wskazuje dokładnie jakie są dwa najistotniejsze atrybuty napędu wykorzystującego efekt telekinetyczny. Atrybuty te mogą więc zostać wykorzystane do bezpośredniej identyfikacji wehikułów teleportacyjnych i ich odróżnienia od wszystkich innych rodzajów napędu UFO, szczególnie zaś od napędu magnetycznego pierwszej generacji. Są to:

1. Jarzenie pochłaniania. Powoduje ono iż powierzchnia wehikułów teleportacyjnych oraz powierzchnia ubrań istot wykorzystujących telekinetyczny napęd osobisty musi być pokryta cieniutką warstewką wydzielającą białe, nieziemskie, jakby jarzeniowe światło, nazywane przez autora "jarzeniem pochłaniania". Jarzenie to, kiedyś uważane za znak "nadprzyrodzoności", nadaje wszystkim użytkownikom działającego napędu telekinetycznego wygląd jakby zostali oni "naoliwieni światłem".

2. Przenikanie przez przedmioty stałe bez powodowania jakiegokolwiek uszkodzenia zarówno u tych przedmiotów jak i u przenikającego je wehikułu lub napędu teleportacyjnego.

Należałoby tu dodać, że istnieją też różnorodne atrybuty napędu telekinetycznego jakie umożliwiają pośrednią identyfikację faktu jego użycia. Aby podać tu przykład jednego z takich atrybutów, to należy do niego wysoka aktywność biologiczna efektu telekinetycznego jaka powoduje różnorodne następstwa długoterminowe, np. eksplozyjne zwiększenie szybkości wzrostu u roślin, pojawianie się zdolności paranormalnych u ludzi, itp. Ujawnianie się tych zjawisk po uprzednio zaobserwowanym zbliżeniu się UFO dokumentowane jest obszernym materiałem obserwacyjnym, jednakże z uwagi na jego pośrednie znaczenie dowodowe, omówienie tego materiału zostanie pominięte w niniejszej monografii.

Istnieje znaczna liczba obserwacji UFO i UFOnautów w których potwierdzone zostało wystąpienie wymienionych powyżej dwóch najważniejszych atrybutów identyfikujących wehikuły teleportacyjne. Dokonajmy teraz krótkiego przeglądu kilku ich przykładów.

Obecność jarzenia pochłaniania jakie "naoliwia" powierzchnię UFO cieniutką warstewka białego światła typu jarzeniowego jest jednym z najczęściej odnotowanych atrybutów teleportacyjnych UFO. Istnieją nawet fotografie tych wehikułów na których ów szczególny rodzaj świecenia został utrwalony - patrz przykład pokazany na rysunku I1 (e).

Teleportacyjny napęd osobisty emitujący jarzenie pochłaniania został również zaobserwowany wielokrotnie. Poniżej przytoczony będzie opis naocznego świadka, jaki nie tylko że zawiera ten szczegół identyfikacyjny, ale także i drugi z unikalnych atrybutów napędu teleportacyjnego - t.j. przenikanie przez obiekty stałe. Opisanej tu obserwacji dokonała Jock Laing (7 Smith St., Roxburgh, Central Otago, New Zealand). Zaprezentowany incydent zdarzył się jednego weekendu, w grudniu 1958 roku, gdy obserwująca go dziewczynka miała około 9 lat (zadziwiające jak wiele cennych obserwacji UFO dokonywanych jest przez dziewięcio-latków).

"Leżałam na łóżku w swoim pokoju i czytałam książkę. Łóżko było ciężkiej konstrukcji, wykonane z mosiądzu, z trzema grubymi poziomymi sztabami mosiężnymi w jego nogach. Poza nogami łóżka znajdowało się okno, zamknięte tego dnia, przez które widać było gałęzie ogromnej jabłoni. Z jakiegoś powodu podniosłam swoje oczy znad książki i ujrzałam trzy małe istoty wysokie na około 85 cm, ubrane w błyszczące kombinezony promieniujące białym światłem. Wisiały one nieruchomo w powietrzu w nogach mojego łóżka, dokładnie w miejscu gdzie przebiegały trzy poziome sztaby mosiężne. Ze zdziwieniem odnotowałam iż metal tych sztab penetruje przez ich ciała. Zarysy istot także były niezwykłe. Cała bowiem powierzchnia ich ciał i ubrania pokryta była cieniutką warstewką białego światła. Światło to czyniło ich zarysy nieco rozmazane. Istoty nie były straszne. Czułam emanujące od nich uczucie spokoju i przyjaźni. Komunikowali się ze mną bez dźwięku - poprzez przekazanie słów i myśli bezpośrednio do mojej głowy. Kiedy zakończyli swoją bezgłośną rozmowę, odpłynęli raptownie, cały czas zwróceni twarzami w moją stronę. Przyspieszali przy tym do tyłu, w prostej linii, przenikając przez szyby zamkniętego okna oraz przez grube gałęzie jabłoni rosnącej za oknem. Po ich odlocie i zniknięciu z mojego widoku, przystąpiłam do oglądnięcia zniszczeń. Jednakże mosiądz mojego łóżka nie wykazywał nawet najmniejszych śladów uszkodzeń czy zmian. Także szkło w oknie pozostawało nienaruszone. Kiedy opowiedziałam zdarzenie mojej rodzinie, zaczęli śmiać się ze mnie. Uważali iż jestem już zbyt duża aby ciągle widywać krasnoludki (fairies). Zaś o UFOnautach nikt jeszcze nie słyszał w tamtych czasach."

Powyższy opis prezentuje jeden z lepszych przypadków obserwacji UFOnautów w której wystąpienie aż obu atrybutów telekinetycznego napędu osobistego zostało odnotowane. Zauważone więc zostało zarówno jarzenie pochłaniania na powierzchni ubrań i ciał UFOnautów, jak i zdolność napędu tych istot do powodowania ich przenikania przez przedmioty z materii stałej (w tym przypadku mosiężnych sztab, okien ze szybami, oraz gałęzi jabłoni).

W tym miejscu prawdopodobnie warto wzmiankować iż w 1987 roku autor dokonywał badań lądowisk UFO w okolicach Roxburgh. Kilka przedmiotów jego badań pokazanych zostało w monografii [5]. Na zboczu grzbietu górskiego jaki przebiega poza ogrodem ówczesnego domu Miss Laing, autor znalazł wiele (nie zaś tylko jedno) starych lądowisk UFO typu K4, jakich podwyższona aktywność biologiczna sugerowała iż pochodziły one od wehikułów teleportacyjnych. Szacując ich wiek, autor doszedł do wniosku iż lądowiska te mogły zostać wypalone właśnie w 1958 roku.

Bardzo podobne atrybuty napędu osobistego UFOnautów zostały też ujawnione w polskim przypadku obserwacji takiego napędu znanym autorowi. W nocy 29 maja 1983 roku, około 1:30 nad ranem, Witold Rusek (ul. Wiktorska, Warszawa) uprowadzony został przez dwóch UFOnautów na pokład sferycznego kompleksu UFO (podobnego do kompleksu pokazanego na rysunku H2 "a"). Poddany on tam został badaniom medycznym. Oto wyjątki z jego pisanego raportu relacjonującego przebieg wydarzeń (tłumaczone z języka angielskiego):

"... stałem niedaleko okna mojego mieszkania i obserwowałem tą ogromną kulę, z dwoma czarnymi poziomymi kołnierzami obiegającymi ją w środku wysokości, jaka falowała z lekka zawisając nad ziemią i emanując brązowo-czerwony kolor. ... Nagle ze ściany koło mojego okna wyszły dwie istoty około 2-metrowego wzrostu, ubrane w białe jarzące się kombinezony. ... Złapały mnie za przeguby ręki i zaczęły ciągnąć do ściany. Przeraziło mnie to ponieważ bałem się utknąć w ścianie. Kiedy jednak o tym pomyślałem, przybysze wysłali mi, prawdopodobnie telepatyczne, uczucie ubawienia jakie usunęło moje opory. ... Wewnątrz statku było kwadratowe pomieszczenie, sufit którego na jednej stronie zakrzywiał się w ścianę. ... Z jednej ze ścian wystawało coś co wyglądało mi na kwadratowe okno. Próbowałem przez nie wyjrzeć ale nie mogłem niczego zobaczyć. ...". (W oryginale: "... I stayed near the window in my room and observed this huge sphere, with two black horizontal flanges fastened round the middle of it, which gently hovered above the ground, emanating a brown red color. ... Rapidly from the wall near my window emerged two beings about 2 metres high, dressed in white glowing garments. ... They grabbed my wrists and began to pull me in the direction of the wall. It terrified me because I could become stuck inside the wall. But when I thought this, they sent back to me, probably telepathically, the feeling of their amusement and this relaxed my resistance. ... Inside the spaceship there was a square room, the ceiling of which curved on one side into a wall. ... On one of the walls protruded something that appeared to me to be like a square window. I tried to look through it but I could not see anything. ...".)

Ostatnie dwa zdania tego raportu dotyczą obserwacji komory oscylacyjnej. Szkoda iż wzrok tego świadka był nastawiony na dalekie oglądanie, bowiem gdyby nastawił się on emocjonalnie iż owo kwadratowe urządzenie nie jest oknem, wtedy być może mielibyśmy także polską obserwację ośmiobocznej (a może nawet szesnastobocznej) komory oscylacyjnej.

Istnieją również sprawozdania z odwrotnych sytuacji, t.j. kiedy UFOnauci pozostają bez ruchu, zaś obiekty materialne (np. ludzie) przemieszczają się przez nich. Wysoce ewidencyjna obserwacja, jaka jasno potwierdza taką zdolność napędu telekinetycznego UFOnautów, została dokonana w Starr Hill, Warminster, Anglia i opisana w książce [1K1] strona 132. W owym incydencie udział brała cała grupa ośmiu obserwatorów. Grupa ta włączała Sally Pike, która opisała całe wydarzenie, oraz jej męża Neil. Widzowie zaobserwowali dwa wysoko lecące UFO. Jednocześnie poczuli oni jak powietrze stało się cieplejsze (porównaj oddawanie energii cieplnej podczas hamowania telekinetycznego jako przeciwieństwo do pochłaniania tej energii podczas przyspieszania telekinetycznego - podrozdział G1). Potem pojawiło się dwóch UFOnautów. Byli około 2 metrowego wzrostu i wyglądali jakby wykonani byli z mgły. Obserwująca grupa mogła widzieć ich zarysy do pasa, poniżej którego stopniowo stawali się oni niewidzialni. Kiedy Neil próbował do nich podejść, w pewnym momencie wyglądał jakby zlewał się z nimi w jedną całość. Kiedy bowiem podszedł do nich bliżej, dla niego przestali oni być widoczni. Jednakże grupa obserwujących go osób widziała iż maszeruje on dokładnie przez te figury i na ich drugą stronę. UFOnauci pozostawali w tym samym miejscu przez około pół godziny, po czym zniknęli.

L2. Obserwacje potwierdzające istnienie wehikułów czasu
Różnorodne obserwacje dostarczyły także znacznego materiału dowodowego jaki potwierdza iż niektóre UFO posiadają i wykazują możliwość operowania jako wehikuły czasu. Materiał ten może zostać podzielony na następujące klasy:

1. Stwierdzenia samych UFOnautów. Wielu uprowadzonych na pokład UFO twierdzi iż UFOnauci opowiadają o zdolnościach ich wehikułów do podróżowania w czasie, a niekiedy nawet wyjaśniają na jakiej zasadzie podróżowanie to się odbywa.

2. Udokumentowane przypadki przyspieszania lub opóźniania czasu na zegarkach osób jakie uczestniczyły w bliskich spotkaniach z UFO lub UFOnautami (t.j. zegarki te pokazują czas jaki został znacznie przyspieszony lub opóźniony w stosunku do czasu pokazywanego przez inne zegary).

3. Przypadki uprowadzeń jakie należą do kategorii "podróży w jedną stronę" i stąd nie posiadają swego czasu trwania - patrz opis ich teorii w podrozdziale G3 (t.j. jakie zajęły nieporównanie mniej czasu niż suma czasów trwania indywidualnych działań dokonywanych podczas tych uprowadzeń).

4. Odnotowywanie przypadków zaobserwowania "efektu zdublowania czasu" opisanego w podrozdziale G3.

5. Opisy zaobserwowania "stanu zawieszonego filmu" jaki opisany został w podrozdziale G3 (stan ten może zostać wywołany jedynie w efekcie pobliskiego działania wehikułu czasu).

Poniżej dokonano przeglądu przykładów najbardziej reprezentacyjnego materiału dowodowego należącego do każdej z tych klas.

Ad. 1. Przykład oświadczenia UFOnauty stwierdzającego zdolność ich wehikułów do podróżowania w czasie powtórzony został przez mieszkankę Nowej Zelandii, nazywaną tu "Miss Nosbocaj", która w grudniu 1980 roku uprowadzona była na pokład UFO gdzie dokonano na niej bliżej niezdefiniowanych eksperymentów genetycznych (przypadek ten był także omawiany w podrozdziale I1.4). Cytowane poniżej fragmenty jej raportu udzielonego pod hipnozą ograniczają się jedynie do stwierdzeń które dotyczą podróży w czasie (patrz też ustępy N-126 do N-132, N-140 i N-162 ze załącznika Z z kompletną treścią tego raportu). Uprowadzona określa swojego UFOnautę przy pomocy zwrotu "ON".

"ON opowiedział mi także o czasie, że czas faktycznie nie płynie a to my poruszamy się przez niego, tak że MY możemy się spotkać raz w życiu lub zejść razem raz w życiu, a potem możemy powtórzyć to spotkanie wiele razy. Stąd ON może faktycznie spotkać mnie także i w przyszłości jeśli zechce, tak iż czasami mam wrażenie że właśnie byłam w nocy aby z NIM się ponownie spotkać czy coś w tym rodzaju chociaż faktycznie wystarczy abym spotkała GO tylko raz i abyśmy zeszli się razem tylko jednorazowo w tym punkcie czasowym, jednak, jednak ponieważ czas nie płynie ON może, ON może; oh jak ja powinnam to wyjaśnić. Ale te punkty czasowe naszego spotkania istnieją dla NIEGO w przestrzeni czasowej tak aby mógł tam czekać ponownie gdy ja przez nie przechodzę, stąd to jest przyczyną dla której czasami mam wrażenie iż ON spotkał się tam ze mną ponownie. ... ON opowiedział mi tak wiele na temat, czy przekazał mi sposób w jaki działa czas i przestrzeń i inne rzeczy ale ja, mi po prostu brakuje teraz słów. ... ale ICH nawigacja jest taka, jest tak odmienna ponieważ ONI faktycznie, ONI przemieszczają się we więcej niż trzech wymiarach, to jest w pięciu, sześciu, siedmiu, to jest ponieważ ONI przenikają przez przestrzeń i przez czas, przez nieciągłości przestrzeni tam i z powrotem ...". (W oryginale: "He told me about time too, that time   actually doesn't move but we move over time, so that he can actually meet me once   or come together once, but we can meet many times. So he can actually meet me in the future as well, so sometimes when I get the feeling that I've been to see him at night or something I only have met him once but, and we come together once at that point or that's, but, but you see because time doesn't move he can, he can, oh how can I explain this. But those points are there for him to be at when I pass through them, and that's why I sometimes get the impression that he's there again. ... He told me so much about, or showed me the way time works and space and things but I, I just haven't got the words. ... He showed me but he, their navigating is so, is so different because they actually, they're operating more on, on more than three dimensional, it's five, six, seven, it's, it's because they're going through space and through time, and through holes and up ...".)

Ad. 2. Przypadek przyspieszenia czasu pokazywanego przez zegarek po bliskim spotkaniu z UFO jest dobrze uwidoczniony w tzw. "uprowadzeniu z Kentucky" ("Kentucky abduction") jakie miało miejsce dnia 31 stycznia 1976 roku. Uprowadzenie to dotyczyło trzech kobiet: Louise Smith, Mona Stafford i Elaine Thomas. Poniżej zacytowane jest jedno zdanie z raportu jaki opisuje ów przypadek (patrz [1L2], strona 193):

"Przed umyciem swych rąk Loise zdjęła swój zegarek i została zaskoczona iż jego wskazówki poruszały się w sposób przyspieszony, minutowa wskazówka przemieszczając się ze szybkością sekundowej, podczas gdy godzinowa poruszała się w sposób wyraźnie zauważalny." (W oryginale: "Prior to washing her hands, Louise had taken off her watch and was startled to see that the hands of her watch were moving at an accelerated rate of speed, the minute hand moving at the speed of a second hand, and the hour hand was moving also.").

Ad. 3. Przykładem uprowadzenia jakie nie posiadało swego czasu trawania jest przypadek Carl'a Higdon jaki nastąpił dnia 25 października 1974 roku. Przypadek ten opisany został w książce [1L2] Ronald'a D. Story (editor): "The Encyclopedia of UFOs". New English Library, London 1980, ISBN 0 450 04118 2, strona 171; oraz w książce [5I1.1], strona 16. Streszczenie przebiegu zdarzeń podczas uprowadzenia Higdon'a jest jak następuje (porównaj przytoczony tu opis z rysunkiem K4):

Około 4:15 po południu rozpoczął on swe polowanie na jelenie na północnym skraju puszczy zwanej Medicine Bow National Forest, na południe od Rawlings w Wyoming, USA. "Przeszedłem przez to wzgórze i zobaczyłem pięć jeleni. Podniosłem sztucer i wypaliłem, jednakże pocisk przeleciał jedynie około pięćdziesiąt stóp i opadł w dół." Kiedy podnosił swój pocisk zauważył on mężczyznę stojącego w pobliżu. Jego wygląd zilustrowano na rysunku K4. Nazywał on siebie "Ausso". Ausso dał Higdon'owi tabletkę o której powiedział że zaspokoi jego głód na cztery dni. Potem zabrał go do przeźroczystego sześcianu "cubicle" (t.j. UFO czteropędnikowego - patrz rysunek J2). Wewnątrz wehikułu czekała inna podobna istota. Gdy wystartowali, Higdon ujrzał podobny do piłki obiekt szybko zapadający się w dół pod przeźroczystą podłogą ich sześcianu, jaki uznał on za Ziemię. Ausso powiedział że podróżowali 163,000 "mil świetlnych". Wylądowali koło dziwnej wieży z jasnym, oślepiającym światłem na szczycie. Wokoło było pięć istot podobnych do ludzi. Ausso zabrał go do tej wieży i poddał zabiegowi przypominającemu nasze prześwietlenie Roentgenowskie. Potem zawyrokował iż Higdon nie jest tym czego oni potrzebowali i że zabiorą go z powrotem. Znowu posadzili Higdon'a w siedzeniu sześcianu i Ausso przestawił jakąś dźwignię sterującą. Natychmiast, bez żadnego zauważalnego podróżowania, Higdon znalazł się w dokładnie tym samym miejscu gdzie podnosił on swój pocisk, przed tym zanim nastąpiły jego niezwykłe przygody. Czas zdawał się przesunąć do tyłu do początku jego spotkania. W owym momencie Higdon stał się tak skołowany iż zatracił poczucie kim jest oraz gdzie się aktualnie znajduje. Zaczął błądzić wokoło, przechodząc jakąś milę poza swoją ciężarówkę. Jego błądzenie oszacowano na zajmujące conajmniej około 2 godzin. Potem powrócił do ciężarówki i około 6:30 po południu zaczął wzywać pomocy przez swoją CB radiostację. Zabrano go do szpitala gdzie nie miał apetytu przez następne 3 dni. Wykazywał też symptomy jakby wystawienia na jakiś rodzaj promieniowania.

Według naszych pomiarów czasu, całe uprowadzenie Higdon'a nie mogło zająć więcej niż około 2 godzin, ponieważ zaczął on swe polowanie o 4:15 po południu, zaś wezwał pomocy o 6:30 tego popołudnia. Jeśli jednak odjąć czas odszukania jeleni i końcowego błądzenia po lesie, całe uprowadzenie praktycznie skończyło się wcześniej niż się rozpoczęło - nie posiadało ono więc swego czasu trwania. Niemniej podczas owego uprowadzenie bez czasu trwania, Higdon odwiedził planetę swoich uprowadzicieli, został przebadany medycznie i powrócił z powrotem na Ziemię. Nawet więc gdyby szybkość wehikułu przybyszy była setki razy wyższa od szybkości światła, osiągnięcie planety z odległej gwiazdy i przejście badań lekarskich w tak krótkim czasie nie byłoby możliwe. Z drugiej zaś strony, wszystkie inne elementy opowiadania Higdon'a, włączając w to napęd osobisty Ausso - patrz rysunek K4, zostały potwierdzone przez materiał dokumentacyjny. Nie ma więc uzasadnienia aby nie przyjmować także jego raportu o wizytowaniu odległej planety za poprawny. Niemniej aby to było możliwe, koniecznym jest jakiś rodzaj podróżowania w czasie (w tym przypadku - odwrócenie przebiegu czasu do tyłu). Stąd przypadek uprowadzenia Carl'a Higdon dostarcza kolejnego dowodu iż niektóre UFO są zdolne do podróżowania w czasie.

Warto tu dodać, że uprowadzenie nowozelandki Miss Nosbocaj, wspominane już w Ad. 1 niniejszego podrozdziału, poprzednio omawiane w podrozdziale I1.4, oraz opisane w załączniku Z, również posiadało charakter "podróży w jedną stronę".

Ad. 4. Jeden z najciekawszych opisów wielokrotnego zaobserwowania "efektu zdublowania czasu" jaki autor napotkał w swoich dotychczasowych badaniach, dostarczył nowozelandczyk o inicjałach J.W. (zastrzegł on aby nie publikować jego pełnego nazwiska ani adresu) mieszkający samotnie w odosobnionym domku nad brzegiem morza na przedmieściu Dunedin. Trawnik rosnący naokoło jego domku bezustannie pokrywany jest dosłownie dziesiątkami aktywnych biologicznie, coraz nowszych lądowisk UFO. (Aby lądowisko było aktywne biologicznie musi ono być wykonane przez UFO trzeciej lub drugiej generacji - patrz biologiczne działanie efektu telekinetycznego podsumowane w podrozdziale G1.) Po szczegółowszych badaniach okazało się iż J.W. jest systematycznie uprowadzany na pokład UFO. Niestety jego pamięć po tych uprowadzeniach jest zawsze bardzo efektywnie "wymazywana". Niemniej ma on świadomość tego systematycznego zabierania i nawet uważa iż zna ich cel (eksperymenty genetyczne). Po każdym uprowadzeniu jest on "wstawiany" z powrotem do swego domku w pozycji stojącej, podczas gdy ciągle jeszcze znajduje się on w stanie snu hipnotycznego. Następnie wysyłany jest impuls budzący. Gdy J.W. zostaje zbudzony, niewidzialne UFO ciągle pozostaje w jego pobliżu przez kilka następnych minut, zapewne aby się upewnić iż jest on O.K. (Ów dowód troskliwości o jego zdrowie nieustannie demonstrowany przez UFO niezwykle imponuje J.W., który podczas każdej rozmowy z autorem podkreśla ten fakt dodając komentarz w rodzaju "czasami mam żal do nich że nie pytają mnie o zgodę na swoje eksperymenty, ale muszę przyznać iż wykazują niezwykłą przyzwoitość w upewnianiu się zawsze przed odlotem że wszystko ze mną jest w porządku".) Potem zaś niewidzialne UFO odlatuje. W momencie jego odlotu J.W. zawsze doświadcza "efektu zdublowania czasu". Cokolwiek by nie robił w takiej chwili, czegokolwiek by nie słuchał lub oglądał, zawsze powtórzy się to dwukrotnie, z idealną zgodnością co do najdrobiejszego szczegółu. Powtórzeniu ulega jedynie krótki odcinek czasu, około 15 sekund. Warto tu nadmienić dwie ciekawostki z badań tego przypadku. Pierwsza z nich to że J.W. posiada charakterystyczną bliznę z prawej strony swej prawej nogi (w połowie wysokości pomiędzy kolanem i kostką). Blizny takie posiada znaczna większość osób systematycznie uprowadzanych na pokład UFO (kobiety z lewej strony ich lewej nogi). Druga to że uprowadzenia te następują w tak regularnych odstępach iż J.W. zna ich następną datę i czas. Kilkakrotnie więc gdy nadchodził odpowiedni termin, autor, uzbrojony w odpowiednie wyposażenie, czekał w jego domku. UFO jednak nigdy nie dokonywało uprowadzenia aż do monentu gdy autor dawał za wygraną i definitywnie odjeżdżał.

Ad. 5. Doskonała obserwacja "stanu zawieszonego filmu" została powtórzona autorowi przez mężczyznę używającego pseudonimu Richard Williams (na życzenie tego świadka jego prawdziwe nazwisko nie zostaje tu ujawnione) z Dunedin w Nowej Zelandii. Oto jak on sam opisał swój przypadek.

"Zdarzenie jakie mam zamiar opowiedzieć miało miejsce jednego dnia roboczego w lipcu 1975 roku (najprawdopodobniej we wtorek, 12 lipca 1975 roku), około godziny 12:50 tuż po południu. Niezależnie odemnie, współuczestniczyło w nim i zaobserwowało jego przebieg troje moich przyjaciół, t.j. Pat S., Nancy T., i Ross K. Ponieważ wszyscy oni są osobami dobrze znanymi w Dunedin, nie ujawnię tu ich pełnych nazwisk. Owego dnia czworo nas jadło razem lunch w kawiarni zwanej "Stewarts", położonej na południowej stronie Dunedin'owego Octagonu {"Octagon" jest czymś w rodzaju ośmiobocznego rynku Dunedin}. Lunch ten był jednym z wielu jakie nasza czwórka jadła razem w tej samej kawiarni, jako iż nasze codzienne tam spotkania były już długotrwałą tradycją. W owym dniu nasza konwersacja jakoś się nie kleiła, ponieważ pogoda była zimna i wilgotna, Pat miała grypę, Nancy miała migrenę, Ross zaciął sobie czubek palca, zaś ja miałem ból głowy. Siedzieliśmy więc przy stole położonym naprzeciwko schodów i w milczeniu jedliśmy swoje lunches. Nagle czas się zatrzymał. Zawsze chałaśliwa i ruchliwa kawiarnia zajmowana przez około 80 ludzi niespodziewanie przekształciła się w absolutnie ciche miejsce gdzie wszystko zatrzymało się w ruchu. Wyglądało to dosłownie jak pojedyncza klatka z filmu nagle zatrzymanego w swoim ruchu. Ludzie stali poskręcani w dziwnych pozycjach, zamrożeni w ruchu w połowie wykonywanych przez siebie czynności. Ich ciała wyglądały komicznie zaś ich pozycje zdawały się bardzo niestateczne. Pamiętam wyraziście kłąb pary zawieszony bez ruchu w dynamicznej konfiguracji ponad ekspresem do kawy. Pamiętam także kelnerkę wyciągającą palące z gorąca ciastka z piecyka i wytrzymującą ich żar w unieruchomionych rękach. W całej kawiarni jedynie nas czworo pozostawało niezamrożonych, mając w ten sposób okazję zaobserwowania co właściwie się przydarzyło.

Na wierzchołku schodów jakie wiodły do kawiarni z poziomu ulicy, pojawił się niezwykły mężczyzna. Był on około 1.75 metra wysoki i wyglądał na około 19 lat. Był on ciemny, szczupły, z oliwkową skórą i czarnymi włosami. {Rysy jego twarzy nadawały mu wygląd bliźniaka dla łamacza łyżek Juri Gellera lub dla magika David'a Copperfield'a ze słynnej niedawno serii telewizyjnej.} Jego ubranie wyglądało normalnie, aczkolwiek wykazywało dobry gust i elegancję. Wszystko w tym mężczyźnie wyglądało uderzająco doskonałe. Otoczony był on przez niezwykłe białe jarzeniowe światło, szczególnie wokół swej głowy i piersi. Światło zdawało się być wydzielane nie przez niego, a przez powietrze go otaczające. Spłynął on w dół schodów bez poruszania przy tym nogami. Faktycznie szybował on w powietrzu nieco powyżej powierzchni schodów. Potem podszedł do bufetu i stanął jako pierwszy w kolejce. Zaraz po tym jak ustawił się w tej kolejce, wszystko w kawiarni przywróciło się do normalnego przebiegu. Ludzie kontynuowali swoje działania od punktu w którym zostali oni zawieszeni w ruchu. Para kontynuowała uchodzenie z ekspresu zaś kelnerka szybko przemieściła gorące ciastka. Wszystko wyglądało jakby nic się nie przydarzyło. Stojąc na czele kolejki mężczyzna został zaraz obsłużony, nie zauważyłem przy tym jednak aby zapłacił on za swoje zamówienie. Wziął szklankę soku owocowego i usiadł na ostatnim wolnym krześle przy 12-osobowym stole. Potwierdził nasze zainteresowanie uśmiechem. Chcieliśmy z nim porozmawiać i dowiedzieć się więcej na temat jego niezwykłego przybycia, ale nie było dojścia do tego krzesła. Zdecydowaliśmy więc opuścić kawiarnię i czekać na niego na zewnątrz przy jedynym z niej wyjściu. Po jakichś 5 minutach czekania i nie zauważenia jego przejścia, zeszedłem z powrotem na dół i stwierdziłem iż tajemniczy mężczyzna zniknął. Nie istnieje inne wyjście z tej kawiarni. Tego dnia nasze niespodzianki nie skończyły się tylko na tym, bowiem grypa Pat i migrena Nancy gdzieś zniknęły bez śladu, ja nie miałem już więcej bólu głowy, zaś koniec palca Ross'a wyglądał jakby nigdy tam nie było żadnego nacięcia.

W nadchodzące dni rozmawialiśmy o tej przygodzie niemalże bez ustanku, spekulując kim był ów niezwykły mężczyzna i wypowiadając życzenia aby spotkać go ponownie. Około sześć tygodni później nasze życzenia zostały spełnione. Stał on znowu na wierzchołku schodów zamierzając wejść do kawiarni. Poruszył głowę w naszym kierunku w rodzaju pozdrowienia. Jego ubranie było takie same, tyle tylko iż tym razem był on otoczony przez nikłe zielone światło (nie zaś białe jak poprzednio). Kiedy się pojawił nic szczególnego się nie zdarzyło. Zeszedł w dół schodów jak czynią to normalni ludzie (jego kroki jednak wydawały się znacznie lżejsze od naszych) niezauważony przez innych gości kawiarni. Ponownie zamówił szklankę soku i ponownie siadł przy tym samym stole. Kilka razy potwierdził nasze zainteresowanie poprzez przyjacielskie spojrzenie w naszym kierunku. Tym razem zdecydowaliśmy się podejść do niego i dowiedzieć kim on właściwie jest. Chcieliśmy wstać ze swych miejsc i zbliżyć się do niego, ale żadne z nas nie mogło się poruszyć. Kiedy w końcu jakoś zdołaliśmy stanąć na nogach, jakaś siła zmusiła nas do opuszczenia kawiarni, definitywnie wbrew naszej woli. Pat desperacko próbowała zawrócić z powrotem do niego, jednakże jej wysiłki okazały się daremne. Natychmiast po wymuszonym wyjściu z kawiarni, Pat zdecydowała wejść tam ponownie. Tajemniczego mężczyzny jednak już tam nie było. Nigdy też nie spotkaliśmy go ponownie. Owo zdarzenie głęboko wstrząsnęło naszymi losami i do dzisiaj pozostaje dla nas najdziwniejszą tajemnicą."

Powyższa tajemnica została rozwiązana 1 października 1988 roku, kiedy Richard opowiedział autorowi owe niezwykłe wydarzenia. Pod wpływem impulsu chwili, autor przeczytał mu ustęp ze swojej monografii jaki zawierał angielskojęzyczny odpowiednik opisów "stanu zawieszonego filmu" zaprezentowanego tutaj w podrozdziale G3. Przed usłyszeniem opowiadania Richard'a autor bowiem opublikował już w swoich monografiach teoretyczną możliwość zaistnienia takich zdarzeń, opierając się wyłącznie na swoich dociekaniach dotyczących wehikułów czasu a wynikających z Konceptu Dipolarnej Grawitacji. Stąd Richard był pierwszą osobą poznaną przez autora jaka faktycznie zaobserwowała taki stan bez uprzedniej znajomości teorii wyjaśniającej jego powstanie. Raport Richarda stanowi cenne potwierdzenie, iż wehikuły czasu już obecnie istnieją.

W marcu 1989 roku autor dyskutował "stan zawieszonego filmu" z niejakim Mac X. z Waikouaiti koło Dunedin. Podczas tej dyskusji Mac przyznał się iż on także był świadkiem takiego zdarzenia. Niestety, z uwagi na różnorodne naciski ze strony swojej rodziny (głównie zaś sceptycznie nastawionej do UFO żony), odmówił on złożenia autorowi formalnego (t.j. pisemnego lub nagranego na taśmie) raportu ze swoich doświadczeń. Z tego co jednak opowiedział podczas wspomnianej dyskusji, jego obserwacja była bardzo podobna do dokonanej przez Richard'a. Nastąpiła ona około 11 przed południem, kiedyś pomiędzy czerwcem i sierpniem 1976 roku, gdy oczekując na "wywiad" przyszłego pracodawcy w sprawie złożonego przez siebie podania o pracę zdecydował uprzyjemnić czas oczekiwania wypiciem "małej czarnej". Podczas wydarzenia Mac siedział przy stole najbliższym do schodów w tej samej kawiarni "Stewarts" z Dunedin i popijał kawę (cechą więc wspólną dla obu opisanych tu przypadków nie zostania zamrożonym razem z innymi gośćmi tej kawiarni było iż obserwatorzy siedzieli przy jedynym stoliku znajdującym się nie dalej niż 4 metry od przybysza włączającego właśnie swój wehikuł czasu). Jego uwaga została zaalarmowana gdy niezwykła cisza zapanowała w całej kawiarni. Zobaczył wtedy jak wszyscy ludzie z kawiarni, za wyjątkiem siebie samego, zamrożeni zostali bez ruchu przez około 4 minuty w niezwykle niewygodnych pozycjach. Całe wydarzenie tak nim wstrząsnęło i wytrąciło z równowagi iż podczas następującego po nim wywiadu w sprawie pracy nie był w stanie wydusić ze siebie ani jednego słowa. Jego potencjalny pracodawca uznał go więc za niezbyt rozgarniętego kandydata i odesłał do domu z pustymi rękami. Warto tu dodać iż Richard i Mac X. nigdy nie spotkali jeden drugiego i nie byli świadomi swojej niezależnej obserwacji podobnie niezwykłych zdarzeń następujących w tej samej kawiarni.

* * *

Materiał dowodowy przytoczony w niniejszym rozdziale ujawnia więc bezspornie iż niektórzy odwiedzający naszą planetę UFOnauci już obecnie używają wehikułów teleportacyjnych i wehikułów czasu. Z kolei własności tych wehikułów dają się już przewidzieć i opisać z dużą dokładnością przez teorię autora zwaną Konceptem Dipolarnej Grawitacji.


M. Podsumowanie
W poprzednich rozdziałach tej monografii zaprezentowany został cały szereg teoretycznych dedukcji, technicznych analiz, dowodów materialnych, oraz zaobserwowanych faktów, które podpierają główną tezę niniejszej monografii stwierdzającą, że "zasada działania komory oscylacyjnej oraz magnokraftu jest porawna koncepcyjnie i realizowalna na drodze technicznej." Wspólne cechy tych prezentacji są jak następuje:

1. Ukazują one materiał dowodowy jaki zarówno przez metodologie badawcze jak i w świetle prawa uznawany jest za najbardziej obiektywny, np. obejmują one: (a) pozostałości materialne, (b) obserwowalne, powtarzalne i rejestrowalne fotograficznie zjawiska, (c) opisy i raporty naocznych świadków.

2. Pochodzą one z wielu różnych źródeł niezależnych od siebie a jednocześnie wykazujących niezwykłą zgodność swojej treści.

3. Dokumentują one niezwykle szeroką gamę materiałów i faktów.

4. Reprezentują one jedynie niewielką cząstkę ogromnego materiału dowodowego którego identyfikowanie, zestawianie i opisywanie (dokumentowanie) dopiero się rozpoczęło.

5. Wszystkie one zgodnie wskazują na poprawność głównej tezy niniejszej monografii.

Analizując owe wspólne cechy, każdy naukowiec musi przyznać, że wiele powszechnie uznawanych obecnie teorii opartych jest na znacznie mniejszej liczbie danych, których zróżnicowania i jakości nie można nawet porównywać do tych zaprezentowanych w niniejszej monografii.

Kiedy szereg niezależnych faktów zestawionych razem w logiczną dedukcję prowadzi do potwierdzenia pojedynczej tezy, fakty te reprezentują formalny dowód. Ponieważ wszystkie dedukcje i fakty z tej monografii konsekwentnie potwierdzają jej główną tezę, począwszy od tego miejsca prawdę owej tezy należy uznawać za formalnie dowiedzioną.

Formalne udowodnienie koncepcyjnej poprawności i technicznej wykonalności komory oscylacyjnej oraz magnokraftu posiada szereg istotnych konsekwencji. Najważniejsze z nich są jak następuje:

- Dostarcza to motywacji do zainicjowania programu budowy komór oscylacyjnych i magnokraftów. Tak długo jak nie byliśmy pewni poprawności koncepcyjnej tych urządzen, nasza niepewność mogła wstrzymywać nas przed zainwestowaniem swego czasu, energii i nadziei w ich zrealizowanie. Teraz jednak nic już nie powinno stać na przeszkodzie przed zakasaniem rękawów i zabraniem się do ich budowy.

- Umożliwia nam rozpoznanie gdy inne cywilizacje użyją tych urządzeń w naszej obecności. Wygląda bowiem na to, iż dopóki jakiś obiekt nie jest nam dobrze znany, dopóty nie jesteśmy w stanie go dostrzec i zidentyfikować. Stąd w przeszłości wiele osób zapewne widziało komorę oscylacyjną ale wzięło ją za niezbyt użyteczne okno, czy widziało magnokraft ale wzięło go za nowy rodzaj balonu. Gdy jednak znaczenie tych urządzeń stanie się nam bardziej znane, podczas następnego ich dostrzeżenia będziemy świadomi ich znacznia i z większą już dokładnością odnotujemy wszystkie powiązane z nimi fakty.

Profesor Tom Stonier w swojej książce [1M] "The Wealth of Information", (Thames Methuen (11 New Fetter Lane, London EC4P4EE), London 1983, ISBN 0 423 00800 5 Pbk, strona 12) napisał, cytuję:

"Odwrotnie niż to było w dawniejszych czasach, kiedy praktyczne odkrycia wiodły do formowania nowej wiedzy teoretycznej, w dzisiejszych czasach kierunek przepływu informacji został odwrócony. Dla przykładu, w dziewiętnastym wieku praktyczne doświadczenia z lokomotywą parową wiodły do uformowania teorii termodynamicznych. Jednakże w połowie dwudziestego wieku stało się przeciwnie: praktyczny rozwój tranzystora wynikał z teoretycznych postępów w fizyce ciała stałego dokonanych kilka dekad wcześniej." (W oryginale angielskojęzycznym: "Unlike earlier times when practical experience laid the foundation for new science, the flow of information is now generally in the opposite direction. For example, in the nineteenth century, the experience with the steam engine led to the science of thermodynamics. In contrast, the development of the transistor in the middle of the twentieth century was dependent on the solid state physics conducted decades earlier.")

Powyższe stwierdzenie bardzo precyzyjnie oddaje rewolucję jaką obserwujemy obecnie w rozwoju myśli technicznej. Począwszy od teraz nasze wynalazki zaczynają być tak złożone i tak wyrafinowane technicznie, iż nie istnieje już możliwość aby wpaść na nie przypadkowo podczas dokonywania jakichś innych eksperymentów. Za każdym urządzeniem zbudowanym obecnie stoi jakaś skomplikowana teoria która jest wynikiem zakumulowania ogromnej ilości wiedzy. Musimy też zaakceptować, że proces ten będzie się pogłębiał w przyszłości. Stąd też czas, kiedy spodziewaliśmy się od wynalazcy iż zakasze on rękawy i przedstawi działający prototyp swojego urządzenia, przeminął już bezpowrotnie. Począwszy od teraz wynalazki najpierw będą przedstawiane na papierze - jak komora oscylacyjna i magnokraft w niniejszej monografii. Dopiero potem nadejdzie czasochłonne, kosztowne, oraz trudne zadanie ich budowania, wymagające skoordynowanego wysiłku wielu ludzi.

Owa nowa sytuacja wymaga także opracowania zupełnie nowych metod dla oceny poprawności danych wynalazków zanim ich praktyczna realizacja zostanie podjęta. Metody takie powinny być w stanie wykazać czy wynalazek jest poprawny, użyteczny i wykonalny, podczas gdy jest on ciągle na papierze zaprezentowany jedynie w formie teoretycznej.

W niniejszej monografii właśnie jedna z takich metod została praktycznie wypróbowana w potwierdzaniu poprawności wynalazków autora. Metoda ta przyjmuje formę łańcucha logicznych dedukcji i podpierającego je materiału dokumentacyjnego, jakie dowodzą iż urządzenia wynalezione przez autora są już używane na naszej planecie przez różne pozaziemskie cywilizacje. W momencie więc gdy fakt użycia tych urządzeń został dowiedziony, stanowi to jednoczesny dowód iż skompletowanie komory oscylacyjnej i magnokraftu jest technicznie możliwe. W końcu prawa naszego wszechświata pracują w taki sam sposób dla każdego. Nieważne więc kto już zbudował dany wynalazek, jego zasada działania zawsze musi pozostawać taka sama. Jeśli zasada ta pracuje dla innych cywilizacji, musi ona także pracować i dla nas. Stąd więc dowiedzenie, iż urządzenia wynalezione przez autora są już używane przez cywilizacje pozaziemskie, jest równoznaczne ze zaprezentowaniem już działającego prototypu tych urządzeń. Oczywiście ponieważ prototyp ten został "zaimportowany", nasza cywilizacja ciągle stoi przed zadaniem jego skompletowania. Jednakże cel tego zadania został jasno sprecyzowany, końcowy sukces został zagwarantowany, zaś procedura wykonawcza zdefiniowana. Wszystko co nam więc teraz pozostało to zakasać rękawy i zabrać się do realizacji. Odniesienie sukcesów na tym realizacyjnym etapie autor jednak pozostawia kolejnej generacji badaczy. Być może osoba właśnie czytająca niniejsze słowa stanie się jednym z nich.


N. Literatura uzupełniająca i poszerzająca treść tej monografii
Aby zminimalizować objętość niniejszej monografii (wszakże jej kopie wysyłane będą do Polski z drugiego końca świata) autor z konieczności zmuszony był do dokonywania nieustannego wyboru co włączyć do jej treści, co zaś z niej wyeliminować. Stąd przedstawiony tu materiał ogranicza się tylko do rozważań bezpośrednio podpierających jej cel i główną tezę. Tym więc z czytelników których zainteresowały wyniki badań autora rekomendowane jest dodatkowe zapoznanie się z wskazanymi tutaj innymi jego (polskojęzycznymi) monografiami, szczególnie tymi które w chwili ukończenia niniejszej publikacji były dopiero w trakcie opracowywania (na poniższej liście oznaczonymi przez *). Dane bibliograficzne tych monografii są jak następuje:

[1] Pająk J.: "Teoria Magnokraftu   monografia o dyskoidalnym statku kosmicznym napędzanym pulsującym polem magnetycznym". Wydanie I, polskojęzyczne. Marzec 1986, Invercargill, Nowa Zelandia, ISBN 0 9597698 5 4; 136 stron, 58 rysunków. Była to pierwsza polskojęzyczna monografia opisująca magnokraft (obecnie już nieco przestarzała). Prezentuje ona fragment (tj. Teorię Magnokraftu) następującej monografii [1a]:

[1a] Pająk J.: "Advanced magnetic propulsion systems" (Monograph, Dunedin, New Zealand, 1990, ISBN 0 9597698 9 7, objętość 460 stron, w tym 163 rysunków i 7 tablic). Jest to najważniejsza (angielskojęzyczna) moja monografia (już piąte wydanie) zawierająca najpełniejszą prezentację wszystkich moich teorii i odkryć. Niniejsza monografia reprezentuje jej polskojęzyczną wersję.

[1w] "I Sistemi Avanzati di Propulsione - il Magnocraft" (tj. "Magnokraft i zaawansowane napędy magnetyczne"), Associazione Culturale Aquarius, Palermo 1998, Volume I - 337 stron, Volume II (Tavole, disegni e fotografie) 118 stron - w tym około 120 ilustracji (jest to wersja książkowa monografii [1a] wydana w języku włoskim w Palermo na Sycylii), nakład 1606 egzemplarzy; konsultacje w sprawie nabycia lub dystrybucji: Mr. Antonio Giannone, Via S. Sonnino 13, I-90124 Palermo - Sicily, Italy; Tel: +39 (91) 447663.

[1/2] Pająk J.: "Zaawansowane napędy magnetyczne", Monografia, Dunedin, New Zealand, 1998, ISBN 0-9583380-2-7, około 1200 stron tekstu w tym 120 ilustracji i 7 tablic (w 7 tomach).

[1/3] Pająk J.: "Zaawansowane urządzenia magnetyczne", Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998, ISBN 0-9583727-5-6, około 1400 stron - w tym około 120 ilustracji i 7 tablic, w 9 tomach (jest to poprzedniczka monografii [1/4]).

[1/4a] Pajak J.: "Advanced Magnetic Devices", 4th edition, Monograph, Wellington New Zealand, 2003, ISBN 0-9583727-5-6, around 1800 pages, in this around 120 illustrations and 7 tables, in 18 volumes (jest to angielskojęzyczna wersja niniejszej monografii [1/4]).

[2] Pająk J.: "Komora Oscylacyjna czyli magnes jaki wzniesie nas do gwiazd". Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, 1994, ISBN 0-9597946-2-X, 184 strony (w tym 4 tablice i 39 ilustracji).

[2a] Pająk J.: "The Oscillatory Chamber, arkway to the stars". Monograph, Dunedin, New Zealand, September 1994, ISBN 0 9583380 0 0, (objętość 365 stron tekstu plus 104 ilustracji i 7 tablic).

[3] Pająk J.: "Badania osób z nieuświadamianymi przeżyciami (UFO abductees)". Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, styczeń 1996, ISBN 0-9583380-9-4, 410 stron (w tym 56 rysunków i 5 tablic).

[3/2] Pająk J.: "Badania osób z nieuświadamianymi przeżyciami", 2-gie wyd., Dunedin 1997, ISBN 0-9583380-1-9, 550 s. (5 tab, 56 rys).

[3B] Domała A., Pająk J.: "Kosmiczna układanka", Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998 rok, ISBN 0-9583727-6-4, około 100 stron; konsultacje w sprawie nabycia: Andrzej Domała, ul. Kolejowa 3 m. 29, 05-120 Legionowo.

[4] Pająk J.: "Kręgi zbożowe i inne lądowiska UFO z Nowej Zelandii", Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, 2003*, około 200 s. i 50 rys.

[4B] Jan Pająk i Kazimierz Pańszczyk: "Tunele NOL spod Babiej Góry", Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998 rok, ISBN 0-9583380-7-8, około 100 stron tekstu i 13 rysunków.

[4C] Pająk J., Wróbel A.: "Interpretacje zdjęć UFO w świetle Teorii Magnokraftu", Traktat, Timaru 2001*, ok. 150 stron i ok. 200 zdjęć UFO.

[5] Pająk J.: "Kataklizm koło Tapanui 1178 A.D.   nowozelandzki odpowiednik eksplozji tunguskiej", Dunedin 1989, ISBN 0-9597698-8-9, 74s.

[5a] Pająk J.: "UFO explosion in New Zealand 1178 A.D. which tilted the Earth", Dunedin, New Zealand, 1992, ISBN 0-9597946-7-0, 78 stron, (włączając w to 31 ilustracji).

[5/2] Pająk J.: "Eksplozja UFO w Nowej Zelandii 1178 A.D. która pochyliła Ziemię",Dunedin 1993, ISBN 0-9597946-8-9, 148 stron ( w tym 37 rysunków). Prezentowała ona szczegółowe opisy wszystkich rodzajów śladów materialnych pozostawianych przez UFO na Ziemi, koncentrując się wszakże na badaniach dwóch miejsc eksplozji tych wehikułów (tj. Tapanui w Nowej Zelandii i Tunguskiej na Syberii). Była ona drugim, uaktualnionym wydaniem polskojęzycznym angielskojęzycznej monografii [5a].

[5/3] Pająk J.: "Eksplozja UFO w Nowej Zelandii 1178 A.D. która obróciła Ziemię", trzecie wydanie, Dunedin, Nowa Zelandia, 2 lipca 1996, ISBN 0-9583380-8-6, około 300 stron - w tym 38 ilustracji.

[5/4] Pająk J.: "Eksplozja UFO w Tapanui z roku 1178 AD, która przemieściła kontynenty", czwarte wydanie, Dunedin, 2001*, ISBN 0-9583380-6-X, około 400 stron plus 40 rysunków.

[6] Pająk J.: "Magnetyczne pozyskiwanie energii otoczenia"; Dunedin, Nowa Zelandia, 1990 rok, ISBN 0 9597946 0 3, 36 stron.

[6a] Pająk J.: "The magnetic extraction of energy from the environment" (Monograph, Dunedin, New Zealand 1990, ISBN 0-9597946-1-1, 20 stron plus 2 tablice i 14 rysunków).

[6/2] Pająk J.: "Telekinetyczne pozyskiwanie energii otoczenia", Monografia, Dunedin, New Zealand, maj 1992, ISBN 0-9597946-3-8, 68 stron (włączając w to 2 tablice i 22 rysunki). Prezentuje teorię efektu telekinetycznego, eksperymenty nad tym zjawiskiem, oraz już zbudowane urządzenia go wykorzystujące (włączając w to skrótowe omówienie Thesta-Distatica). Jest ona drugim (poszerzonym i uaktualizowanym) wydaniem oryginalnie angielskojęzycznej monografii [6a].

[7] Giordano D. i Pająk J.: "Losy jednej piramidy". Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1995, ISBN 0-9583380-3-5, 52 str. (w tym 2 ilustracje).

[7a] Giordano D. i Pająk J.: "Story of one pyramid". Treatise, Dunedin, New Zealand, 1995, ISBN 0-9597946-5-4, 50 stron (w tym 2 ilustracje). Jest to angielskojęzyczne wydanie traktatu [7].

[7w] Giordano D. i Pająk J.: "Storia di una pyramide". Trattato, Dunedin, Nuova Zelanda, 1996, ISBN 0-9597946-4-6, 53 strony (w tym 2 ilustracje). Jest to włoskojęzyczne wydanie traktatu [7].

[7/2] Giordano D. i Pająk J.: "Piramida myśli". Traktat, Timaru, New Zealand, 2000, ISBN 0-9583380-4-3, 200 stron (w tym 12 ilustracji).

[7/2a] Giordano D. & Pająk J.: "Pyramid of thoughts". Treatise, Timaru, New Zealand, 2000, ISBN 0-9583727-1-3, pp. 180 (12 Figures).

[7B] Pająk J., Szewczyk W.: "Urządzenie do ujawniania niewidzialnych obiektów ukrytych w stanie migotania telekinetycznego" (zamierzony w 2 tomach, wydano jedynie tom 1), Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998 rok, ISBN 0-9583727-8-0, tom 1 około 70 stron (w tym 4 ilustracje).

[8] Pająk J.: "Totalizm", Monografia, Wellington, Nowa Zelandia, 2001, ISBN 0-9583727-3-X, w 8 tomach, około 1000 stron i 10 ilustracji.

[8a] Pająk J.: "Totalizm", Monograph, Wellington, New Zealand, 2001, ISBN 0-9583727-2-1, w 8 tomach, około 1000 stron i 10 ilustracji.

[9] Pająk Cz. i Pająk J.: "Przysłowia wschodu oraz z innych stron świata – proverbs of the orient and from other corners of the world", wydawnictwo poznańskie (ul. Fredry 8, 61-701 Poznań, Polska), 2003 rok, ISBN 83-7177-273-4, 551 stron, zawiera ponad 2700 przysłów.



O AUTORZE
Prof. dr inż. Jan Pająk urodził się 25 maja 1946 roku we Wszewilkach koło Milicza, Polska. Pierwsze 36 lat swego życia spędził w Polsce, gdzie zdobył edukację i doświadczenie naukowe. W 1982 roku opuścił Polskę i przybył do Nowej Zelandii. Od 28 sierpnia 1985 roku posiada on obywatelstwo nowozelandzkie.

Prof. Pająk rozpoczął swą edukację w Miliczu, gdzie uczęszczał do Liceum Ogólnokształcącego. Po zdaniu matury w 1964 roku rozpoczął studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Wrocławskiej. Studia te ukończył w 1970 roku, otrzymując tytuł "magistra inżyniera". Swą karierę zawodową rozpoczął wykładami na Politechnice Wrocławskiej. W 1974 roku obronił rozprawę doktorską ze wspomaganego komputerowo projektowania maszyn (CAD), otrzymując tytuł "doktora nauk technicznych". W tym samym roku został też awansowany z pozycji starszego asystenta na pozycję adiunkta. Równolegle z obowiązkami wykładowcy na Politechnice Wrocławskiej, Prof. Pająk zatrudniony był w latach 1975 1977 na półetatu jako doradca naukowy do spraw oprogramowania inżynierskiego w Zakładach Komputerowych MERA-ELWRO. Natomiast od 1978 roku aż do opuszczenia Polski pracował jako konsultant naukowy do spraw wspomaganego komputerowo projektowania i produkcji (CAD/CAM) w Jelczańskich Zakładach Samochodowych POLMO-JELCZ.

W 1982 roku Prof. Pająk podjął jednoroczne po-doktorskie stypendium naukowe na Wydziale Mechanicznym Uniwersytetu Canterbury w Christchurch, Nowa Zelandia. Po ukończeniu tego stypendium w 1983 roku rozpoczął on pracę wykładowcy z oprogramowania komputerów na Politechnice w Invercargill. W lutym 1988 zrezygnował z tej posady i podjął pozycję starszego wykładowcy (Senior Lecturer) z oprogramowania inżynierskiego i inteligentnych systemów komputerowych (Software Engineering and Artificial Intelligence) na Wydziale Informatyki i Studiów Komputerowych w Otago University, Nowa Zelandia. Z pozycji tej złożył wypowiedzenie wchodzące w życie od 1 lutego 1992 roku. Dnia 1 września 1992 roku podjął on swoją pierwszą w życiu profesurę, zajmując stanowisko Associate Professora (t.j. odpowiednika profesora nadzwyczajnego w Polsce) w Studiach Komputerowych na Wydziale Matematyki z Eastern Mediterranean University (Famagusta, North Cyprus, Mersin 10, Turkey). W chwili pisania niniejszej monografii (styczeń 1994 roku) był on w trakcie swej drugiej w życiu profesury, zatrudniony jako Associate Professor na Wydziale Mechanicznym Uniwersytetu Malaya w Kuala Lumpur.

Życiowe osiągnięcie Prof. Pająka stanowi rozpracowany przez niego system magnetycznego napędu wehikułów latających. W 1972 roku, wykładając studentom Politechniki Wrocławskiej na temat wybranych zagadnień systemów napędowych, Prof. Pająk odkrył niezwykle istotną regularność (nazwaną później "Tablica Cykliczności") rządzącą rozwojem kolejnych urządzeń napędowych budowanych na Ziemi. Regularność tą zilustrowano i opisano w treści niniejszej monografii. Jej znaczenie można wyrazić jako "Tablica Mendelejewa dla urządzeń napędowych". Pierwsza opracowana przez niego taka tablica postuluje, że silnik elektryczny zbudowany przez Jacobie'go około roku 1836, jeszcze przed rokiem 2036 otrzyma bliźniaczego następcę przyjmującego postać pędnika napędzającego wehikuł kosmiczny zwany "magnokraftem", którego zasada działania także będzie eksploatowała przyciągające i odpychające odziaływania silnych pól magnetycznych. Po opublikowaniu Tablicy Cykliczności w Astronautyce, nr 5/1976, str. 16 21, Prof. Pająk rozpoczął intensywne badania nad opracowaniem konstrukcji i działania magnokraftu. Badania te zaowocowały artykułem w czasopiśmie Przegląd Techniczny Innowacje, nr 16/1980, str. 21 23, w którym podano szczegóły techniczne tego wehikułu. Napęd magnokraftu stanowi rodzaj "magnesu" (nazywanego "komorą oscylacyjną") na tyle silnego, iż zdolny jest on unieść siebie (i masę dołączonego do niego wehikułu) na wskutek odpychającego oddziaływania pola wytwarzanego przez siebie, z polem magnetycznym Ziemi, Słońca, lub Galaktyki. Niniejsza monografia poświęcona została właśnie opisowi owej komory oscylacyjnej.



Tablica C1.
Yüklə 1,36 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   19   20   21   22   23   24   25   26   ...   29




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə