Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə18/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   14   15   16   17   18   19   20   21   ...   106

OBÓZ  K LA S S Y K Ó W
Iż   zda  się,  że  chw ytając  same  cienie  m yśli,
Cień  wieszcza,  cieniem  pióra,  cienie  wierszów  k re ś li 

K lassyk  u ciekł  się  j a k   w idzim y  do  znanego  koncep­
tu  Scarona  z  jego  trawestowanej  Eneidy,  gdzie  cień  furm a­
na  cieniem  szczotki  czyści  cień  karety.  Mimo  tego,  M o­
raw ski  m ający  znajomość  pisarzy  angielskich  i   niemieckich, 
unosił  się  nad  B yron’em  i   S chiller’em  w   listach  do  Koźm ia­
na,  i   w ystępował  w   ohronie  romantyzmu,  na  co  tenże  pio­
runow ał  w   swoich  odpowiedziach,  któ rych   je d n a k  nie znaj­
duję  w   zbiorze  listów ,  ma  się  rozumieć  z  tej  daty. 
Jest 
ty lk o   jeden  lis t  młodego  Andrzeja  Koźmiana  pisany  z  W a r­
szawy  7  grud.  1824  r.:
„ Ziem iaństwo  idzie  dalej,  jednak  w olnym   krokiem , 
bo  poważnej  klassyczności  nie  przystoi  galopować.  Znala­
złem  ty lk o   80  nowoprzybyłych  wierszy.  M ia łb y  prawo  W it- 
w ic k i  śmiać  się  z  mego  ojca,  ho  on,  ja k   słyszę,  po  trz y  
ballady  na  dzień  w ali....  Lecz  rom antykiem   i   ja k im   rom an­
tykiem   robi  się  mój  ojciec,  większym  niż  Schiller  i   Byron! 
Homer  i   W ir g ili  zawsze  w   porównaniach  okazyw ali  podo­
bieństwo  rzeczy  um ysłowych  do  zmysłowych,  rom antycy 
porów nyw ają  rzeczy  zmysłowe  do  umysłowych.  Mój  ojciec 
ju ż   ich  przeszedł,  porównał  rzeczy  zmysłowe  do  um ysło­
w ych,  i  ta k i  wiersz  znalazłem  m iędzy  nowemi  wierszami:
Smugi  dostępne,  zdroje  śmierzące  pragnienie,
Spokojne  ja k   tw a   dusza,  czyste  ja k   sumienie.
„Co  za  try u m f  dla  romantyczności!  lepsze  mieć  w yob­
rażenie  o  rzeczy  umysłowej  niż  zmysłowej,  je s t  to  widocz­
nie  być  rom antykiem .  Lecz  w iększy  nad  to  try u m f  dla  ro ­
mantyczności  gotuje  się,  gdyż  Osiński  zaczyna  pisać  balla­
dy,  nietylko  z  P rzeleciały  trz y   pstre   przepierzy cc,  ale 
nawet  z  owej  sławnej  powieści  gminnej:  Tańcowała  ryb a
z  rakiem ,  a  pietruszka  z  pasternakie m     Osiński  czytał
Ziem iaństwo  na  obiedzie  u  Mostowskich;  kobiety  się  spła­
k a ły ,  a  mężczyźni  czuli  wszędzie  W irgiliusza.  T o b y  dopie­
ro  try u m f  odniósł  mój  ojciec,  g d yb y  Ziem iaństwo  dało  na­
szym  elegantkom  smak  do  wsi....  W   świecie  naszym  lite ­


56 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O .
rackim   nic  nie  słychać,  ty lk o   E d y p   i   E d y p  (*)!  Publiczność 
krzyczy:  „E d y p !”   Elegantki  w ołają:  „E d yp !”  a  Osiński  z y ­
skawszy  na  reprezentacyi  dosyć wiele,  d rw i  z niego potężnie; 
bo  w   istocie,  je ż e li  W itw ic k i  jest  rozpaczą  rom antyków , 
E d y p   ma  być  rozpaczą  klassyków .”
M oraw ski  pod  datą  14  grudnia  1824  r.,  ta k   tłómaczy 
się  K a j.  Koźm ianowi  ze  swoich  romantycznych  sym patyj: 
„W padłeś  na  mnie,  i   to  niesłusznie,  za  romantyzm. 
N ie  bronię  ja   tego,  co  je s t  dziwaczne,  głupie  i   podłe; 
lecz  nie  w   rodzaju  romantycznym  dostrzegam  ja   tego,  t y l­
ko  w   dziełkach  tych  autorów,  k tó rz y   pisząc  w   tym   rodza­
ju ,  pośliznęli  się  ja k o   w   niebezpiecznym  zawodzie.  Zresztą 
cytujesz  m i  W itw ickie g o   ja k o   rom antyka;  a  gdybym  ja   też 
ja k o   klassyka  zacytow ał  P rzybylskiego,  boć  pewno  nie 
b y ł  ten  rom antykiem ,  co  wszystkich  klassyków   tłómaczył? 
Podobnobyśmy  obaj  dopuścili  się  grzechu  przesady,  i   m ógł­
by  nam  kto   z  boku  powiedzieć,  że  religię  w in im y   o  zbrod­
nię  fanatyzmu,  a  wolność  o  morderstwa  rew olucyi  francuz- 
k ie j.  Nie  możesz  przecie  rozsądnie  utrzym yw ać,  że  Ossyan, 
Szekspir,  Byron,  Szyller,  b y li  zupełnie  głupi,  a  ci  wszyscy, 
co  im   się  dziw ią,  stokroć  głupsi,  choć  w   tej  liczbie  są  ju ż  
i  w ie k i,  i   całe  ludy.  Nie!  takiego  zagorzałego  zdania  po­
wiedzieć  nie  byłbyś  zdolen;  musisz  w ięc  przyznać,  źe  m ieli 
geniusz,  a  kto  zna  ich  pisma,  ten  zapewne  przyzna,  że 
właśnie  było  w   charakterze  takich  geniuszów  tak,  a  nie 
inaczej  pisać.
„P o p e łn ia li  wprawdzie  niekiedy  w ie lkie   dziwactwa, 
lecz  byłoż  to  w  mocy  natury  lu d zkie j  utrzym ać  się  zawsze 
na  szczycie  nadludzkiej  wielkości, 
wreszcie  lepiejżeby  b y ­
ło,  g dyby  ich  pisma  spalono?  Nie  byłoby  w prawdzie  tych 
dziwactw,  lecz  ileż  to  także  stracilibyśm y  nadzwyczajnych 
piękności!  Nie  należyż  je d u ym  
dla  drugich  przebaczać, 
zwłaszcza  gdy  ju ż   od  ty lu   w ieków   czekaliśmy  napróźno 
od  klassyków   nowych  piękności,  a  oni  zawsze  nam  odpo­
w ia d a li,  aby  ju ż   się  niczego  po  nich  nie  spodziewać,  lecz
(*)  Edyp,  tragedya  Ign .  Humnicldego,  autora  innej  tragedyi:  Żół­
kiewski  pod  Cecora.


OBÓZ  K LA S S Y K Ó W . 
57
w  Horacego  ty lk o   wiecznie  wlepiać  oczy,  bo  on  je st  całym  
światem,  granicą  natury,  im aginacyi,  i   że  zbrodnią  je s t 
śmieć  przechodzić  za  o k ła d k i  dzieł  jego.  U p a rli  się  klassy­
cy  żadnych  od  k ilk u   w ieków   nie  tw orzyć  piękności;  nie 
dziw  więc,  że  św iat  chciw y  nowego,  nie  mając  nic  od  jed­
nych,  rzuci!  się  do  drugich,  a  potem,  jakże  chęć  nowości 
przytłum ić?  Gdybyś  się  tydzień  ty lk o   samemi  ananasami 
k a rm ił,  znalazłbyś  później,  że  ziem niaki  nawet  smaczniejsze. 
U m iarkow anie,  wołacie,  w   polityce,  czemu  nie  w   lite ra tu ­
rze?  N ie  zwalczycie  ju ż   tak  romantyzmu,  aby  zupełnie  za­
ginął.  Nie  lepiejże  tych  braci  obłąkanych  zbytnim   zapędem 
zwracać  łagodnie  na  bezpieczniejszą  drogę,  szanować  ich 
chęć  oryginalności,  bo  ta  wiele  skarbów  zdobyła,  lecz 
zwracać  ja   powoli  do  granic  prawdopodobieństwa,  pożyczyć 
od  nich  śmiałości,  s iły  i  ognia,  a  nawzajem  udzielić  zim ­
niejszej  rozwagi  i   doświadczenia  w ieków ;  dozwolić  im , aby 
nie  g a rd z ili  naturą  niższą  od  te j,  któ ra   je st  w   salonach 
i   na  tronach,  i   aby  m ogli  w   w iejskich  balladach  kłaść 
w iejskie  wyobrażenia,  powieści  i  dumy, 
ja k   Koźm ian 
w   w iejskim   poemacie  mówi  o  w iejskim   wieprzu,  gęsi 
i  szczypiorze.  Nie  wiem  czemuś  ziemniaka  nie  odw ażył  się 
nazwać?  czyż  klassyczność  ma  szczypiór  za  poetyczniejszy?”  
M orawski  w   tejże  m ateryi  pisze  z  daty  16  grudnia 
1824  r.  do  generała  Wincentego  Krasińskiego,  wspólnego 
ich  przyjaciela,  lecz  przystępniejszego  rom antyzm owi  niż 
Koźmian:
„Cezar  b iją c   nieprzyjaciół  Rzymu,  przejm ował  od  nich 
i  przenosił  do  siebie  wiele  zwyczajów  i   rzeczy,  które  może 
za  lepsze  uznał.  T a k   robi  i   Koźmian.  Grom i  rom antyków , 
a  ju ż   niejeden  wyraz,  niejeden  obraz  Z iem iaństiua  w   ra ­
mach  klassycznych  romantyczriym  św ietnieje  kolorytem - 
Może  dożyjem y  jeszcze tych  błogich  czasów,  że  odłączając 
jednych  tożsamość  i  przesądy,  a  ukracając  dziw actw a  d ru ­
gich,  sam  się  stanie  punktem   połączającym  te  dwa  rodza­
je,  i   wołać  będzie:  „D o   mnie!  do  mnie!  in   medio  w irtus.” 
C ały  świat  się  zadziwi;  Gawdzicki (*)  nawet  krzykn ie :  „ K y ­
(*)  O  tym   Gawdzickim  -wspomina  często  M urawski  w   swoich  lis ­
tach,  ja k   siedzi  mu  nad  głow ą  i   prosi  o  poprawienie  jego  tłómaczenia


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   14   15   16   17   18   19   20   21   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə