E M IR T A D Z -E L F A H E R .
309
kowe ukłócia, z któ rye li podobno składa się nasz c y w ili
zowany żyw ot.
Wiadomo, ja k ie zniszczenie przynosi w m ajątkach k il-
koletnia nieobecność pana, bawiącego w której k o lw ie k z euro
pejskich stolic. A cóż dopiero jeżeli ktoś porwie się na n a j
kosztowniejszą podróż po krajach wschodnich, i dogadzając
swojej fantazyi, przepłaca konie, dworem i wystawnością
ryw alizuje z baszami, przesadza się w bakczyszacb, w łas
nym okrętem p ły w a po morzu, wyobrażając sobie, że jego
skarbiec ta k jest niewyczerpany ja k owych wschodnich
potentatów, którym służy p rzyw ilej czerpania w kieszeniach
swoich poddanych!...
Rzewuski, pan licznych kluczow na
W o łyn iu i Podolu, aczkolw iek znaczne m ógł mieć dochody,
przecież te nie szły w rów ni z jego wspaniałą hojnością
i chęcią zostawienia w opinii Lew antynów wysokiego w y
obrażenia o polskim magnacie.
Pow iadają, że podróż ta
kosztowała go z parę m ilionów ; że gdy dochód nie w y
starczał, trzeba było zapożyczać się. W praw dzie m ajątek
b y ł ogromny, ale m atka jego pani hetmanowa ja k o doży-
wotniczka rozporządzała nim, i to w sposób, k tó ry zagra
żał zupełną ruiną.
Ciągle bowiem przemieszkując za gra
nicą, utrzym yw ała dom na stopie tra d y c y i hetmańskiej,
szczodrą ręką wspierała francuzkick emigrantów, a w gu
stach w ykw in tn a , któ ry m lu b iła dogadzać, coraz nowemi
długam i obciążała fortunę... ta k dalece, że dla zaspokoje
nia licznych w ierzycie li rząd rossyjski musiał dobra te
wziąć w adm inistracyę i naznaczyć komissyę w ybraną
z obyw ateli. Komissya ta rozciągnęła adm inistracyę i na
klucz Sawrauski, będący wyłączną własnością W acława,
lecz obciążony posagami dwóch jego sióstr. Z tego powo
du żądano od niego złożenia rachunków z dochodow.
d a -
kie to kło p o ty spadły na naszego emira, k tó ry zamiast
znaleźć spokój i wytchnienie przy własnem ognisku, zna
la zł ty lk o pozwy i procesa.
Nie dziwię się mu, że w pismach swoich, m iędzy
nlotnemi notatkam i, zostawił kilk a k ro tn e rzewne apostrofy
do ukochanej A ra b ii:
„O Boże! — w oła — daj m i wrócić
na pustynię! K iedyż cię ujrzę ukochany Neżdzie! Ubóztwo
twoje w yżej cenię nad przepychy dworów!...
Oko ginie
tam w nieskończoności, wyobraźnia nie ma granic; wolność
nie jest tam swawolą, cnota nie je st obłudą.”
M usiały to być przykre chw ile dla tego farysa, k ie d y
go swemi paragrafam i pętała
palestrancka rabulistyka,
kładąc rękę na dochody, że może nieraz nie było za co
i odziać poczciwych i w iernych Kozaków, co ze swoim pa
nem h u la li po Arabistanie, ani utrzym ać tego ślicznego
stada, co było jego dumą i rozkoszą ..
Nieznośne to położenie w dziwnie humorystycznym
wierszu skreślił saw raniecki ksiądz pleban ks. Kom arnicki.
Jest to głos żałosny Żerebki do swego pana, w ch w ili gdy
mu odjęto adm inistracyę Sawrania.
O tym Żerebce, u lu
bionym Kozaku, k tó ry z nim b y ł na Wschodzie, nie ma
w zm ianki w podróży; atoli je s t wTzm ianka o Sokole: być
w ięc może, że jedna i ta sama osoba.
Wiersz ten napisany wr narzeczu ukraiuskiem , straciłby
wiele w tłómaezeniu; daję go więc w streszczeniu, a sam
tekst w przypisku, dostępny dla rozum iejących cokolwiek
d ya le kt rusiński (*).
310
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE N S K IE G O .
(*)
„O teper bat’k u Rewucho
Z ły d n i nam wsim depuczut,
Teper opustymo ucho
I w irn i sia rozteczut.
Nemajemo swojej chaty,
Teper i charczi nematy,
N i sukmany na hrebet.
Szczo b id n y pocznem czyny ty ,
Nemajem z w it k i proźyty,
Ł yb o ń pidem na szerbet.
Uże w łast’ tobi w id n ia ły ,
Teper n i cabe, ni - sob,
Teper m y sowsim propały
Chot’ poczuchajmy sia w łob!
T a dumaj em szczo z nas bude,
Szezob nie śm ijałyś z nas iude,
„O jcze Rewucho! złe czasy dla nas nastały! T w o i
w ierni, opuściwszy uszy, rozlecą się po świecie. N ie mamy
ani swego kąta, ani z czego żyć, ani co włożyć na grzbiet.
Cóż począć? chyba pójść na tureckie sorbety!
„M a ją te k ci odebrano — człek skrobie się w głowę,
i nie wie, co tu zrobić z sobą? A ludzie gotow i śmiać się
^
E M IR T A D Z -E L F A H E R .
311
J a k z pijanoho czumaka,
Szczo prokulaw mażu soły,
Ta chodyt bosy i hoły
I tańcuje hajduka.
Podumaj bat’ku serdeczny
Szczo teper w ś w iti pocznem;
Ce słuczaj nebespijeczny,
Treba dum aty ob niem.
Nenia chliba, nema chaty,
Nema do czoho sia w z ia ty —
W że trynadciata zima
Ja k sżlajamoś bez tałanu,
To z czużyny, to w czużynu,
A hroszy bis dawno ma.
/
Batfku, ko ły b deputaty
1 kom issyi prezes
C h tiły nauki zważaty,
Szczo ty z A ra b ii prynes,
Tob tebe ne w yhaniały
I dekretu ne pisały
Zmowywsza sia w si w szesty.
Bo chot zdatyś na sud babski
To nema ja k po arabśki
A dm inistraciu westy.
Dostları ilə paylaş: |