PracaDyplomowa


III. „Na świecie jest niemoc i konieczność” – podsumowanie



Yüklə 330,35 Kb.
səhifə5/7
tarix03.10.2017
ölçüsü330,35 Kb.
#3069
1   2   3   4   5   6   7

III. „Na świecie jest niemoc i konieczność” – podsumowanie

1. Sensualizm a literatura Młodej Polski


Sensualizm, w który tak bardzo bogata jest literatura tworzona przez Halinę Poświatowską, wykorzystywany był nie tylko w filozofii, ale i w sztuce, i to na długo przed powstaniem pokolenia „Współczesności”. Koniec wieku XIX i związane z tym nastroje społeczne równie silnie obfitował w łączenie piśmiennictwa z różnego rodzaju innymi sztukami artystycznymi, a zwłaszcza malarskimi. Jak pisze Maria Januszewicz, w tym okresie „malarstwo, poezja, muzyka oddziaływały na siebie nawzajem” 190.
W epoce Młodej Polski niemal równolegle w literaturze i plastyce pojawiły się rezygnacja z odwzorowywania rzeczywistości oraz subiektywizacja obrazu świata 191. Zarówno jedna, jak i druga sztuka wyrastała z tej samej wspólnoty przekonań egzystencjalnych. Na obu gruntach występowały identyczne techniki artystyczne, takie jak impresjonizm i symbolizm 192. Impresjonizm wydobywa i rejestruje przelotne
i niepowtarzalne stany psychiczne. Zaczyna się także zwracać uwagę na przeżycia wewnętrzne bohatera. W malarstwie plenerowym szuka się wzajemnych związków pomiędzy światłem a kolorem. Analizuje się subtelność barwy (jej natężenie, kontury, odbicia, odejścia od półtonów) 193. Dominują tematy egzystencjalne; dotyczące miłości, śmierci, walki ducha z instynktami biologicznymi 194. W literackiej działalności poety stale było obecne „malarskie myślenie” 195. Poprzez zmysły przedstawiano świat. Zarówno malarstwo, jak i literatura w subiektywny sposób przedstawiało niepowtarzalne wrażenia 196.

Młodopolskie manifesty, takie jak na przykład słynny Confiteor Przybyszewskiego, głosiły, że sztuka ma być odtworzeniem życia duszy w każdej postaci. Nie ma ona konkretnego celu, ale jest celem samym w sobie. Natomiast artysta to pan świata, który nie zna praw ani ograniczeń 197. Tworzenie powinno być przyjemnością, w czasie której twórca odczuwa przyjemny dreszcz, a wręcz spazm nerwowy, wywołujący drgania 198. Ludwik Krzywicki w swoim manifeście pisze:


Instynkty społeczne, pociągi zmysłowe, stany przygnębienia, tęsknota ku kobiecie – wszystkie te pierwiastki ze stanowiska sztuki są jednakowo uprawnione, byleby szczere, byleby odczute
i wypowiadające się w naturalnym podmuchu 199.
Jakże bliska sensualizmowi jest treść tych manifestów. Wskazują one na fakt niemal całkowitego odejścia od racjonalistycznej oceny rzeczywistości, na docenienie roli zmysłów w poznaniu świata. Wreszcie odkrywanie tajemnic duszy zaczęło być na pierwszym planie. To epoka niemal całkowicie poddająca się emocjom i odkrywaniu ludzkich przeżyć wewnętrznych.

Znaczną rolę w tym okresie literackim zaczęła także odgrywać wyobraźnia. To ona prowokowała artystów do pisania dzieł w dużej mierze malarskich i obrazowych 200. Wszystkie młodopolskie postulaty spełniał jeden z czołowych dramatopisarzy tej epoki, Stanisław Wyspiański, który za wszelką cenę starał się odchodzić od szablonowych, powszechnie uznanych, wręcz „martwych” wzorców 201.

Widać to zwłaszcza w Weselu, które Maria Januszewicz uznała za „najbardziej malarski dramat spośród wszystkich sztuk scenicznych” tego artysty 202. W dziele tym malarskie i literackie aluzje występują równolegle obok siebie i przekazywane są
w bardzo barwny sposób 203. Jak wspomniałam już w drugim rozdziale, „kolorowy” charakter tego dzieła dostrzegli już jego pierwsi krytycy, wskazując na „zielone” sceny Marysi i Widma, „purpurowe” Szeli czy „złote” Branickiego. Słuszne jest więc stwierdzenie badaczki, że Wesela nie tworzył poeta, ale malarz.

Kolor był głównym elementem dramatów Wyspiańskiego. Każdy utwór widział on w innej barwie 204. Według Florczaka, dzieło w obrazie weselnej uroczystości zostało napisane pastelami. Dopiero głębsza, metaforyczna warstwa wskazuje na problem narodowy 205. Poprzez malarstwo dramatopisarz kreślił wizerunki bohaterów utworu oraz ideową problematykę dzieła 206. Jeden z głównych bohaterów Wesela, Pan Młody, widzi wszystko w jasnych kolorach, wszędzie dostrzega sielankę 207. Szlachecko-chłopski dworek wyróżnia się światłem, jasnością oraz bogactwem barw. Ale można tu zaobserwować nie tylko obecność zmysłu wzroku, również słuchu. Pomieszczenie jest pełne wrażeń akustycznych. Rozbrzmiewa tu śpiew, muzyka i taniec 208.

Dziewiętnastowieczny twórca w swym słynnym dziele zamieścił wiele literackich aluzji, między innymi do noweli Sewera Bajecznie kolorowa oraz do erotyków Lucjana Rydla Mojej żonie. Oba teksty utrzymane są w specyficznej, złocistej i sielskiej tonacji kolorystycznej 209. Utwór Sewera zwano „obrazkiem malowanym słońcem”. Natomiast poezja Rydla, utrzymana w nastroju radości i szczęścia dwojga zakochanych, jest świetlista, jasna i słoneczna 210. Widać więc, że w swoim uwielbieniu kolorystyki, Halina Poświatowska nie była odosobniona. Cała epoka Młodej Polski traktowała malarstwo i literaturę jako sztuki siostrzane, które wzajemnie się uzupełniają, tworząc w ten sposób bogatą i barwną mozaikę życia artystycznego ówczesnych czasów 211. Poświatowska, pisząc sensualistyczną lirykę, z pewnością miała więc bardzo dobre wzory, z których mogła korzystać.

Liryka Młodej Polski to nie tylko bogactwo kolorów czy dźwięków, ale również odkrycie człowieka nie tylko od strony duchowej, ale również cielesnej. Tak ważny


u Poświatowskiej kult ciała widoczny był już w modernistycznej literaturze. Pojawiały się tendencje, które wskazywały na wielbienie zmysłowej kobiecości i erotyki. Kobieta nie była już kreowana na romantyczną kochankę, której miłość była jedynie platoniczna. Zaczęto zwracać uwagę na jej fizyczność.

Młodopolski spleen i pełna ciągłego nienasycenia filozofia Schopenhauera doprowadziły do typowo dekadenckich postaw społecznych. W walce z życiowym zniechęceniem wykorzystywano hedonizm. Według Marii Podrazy-Kwiatkowskiej, to właśnie owa nuda i monotonia prowadziła do szukania „wyrafinowanych podniet” 212. Narkotyki, satanizm i różnego rodzaju perwersje pełniły rolę terapeutyczną, uśmierzały ból pustej egzystencji. Jednak jak pisze badaczka: „O wiele ważniejszą ukoicielką cierpień była w tym czasie miłość. Słynny młodopolski erotyzm [...] ujawnia się


w poezji odwagą w przedstawieniu scen miłosnych i w opisach kobiecych ciał” 213.

Pierwszym młodopolskim poetą, który wielbił cielesne piękno kobiety był Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Miłość i kobiecość to ważny temat jego liryki. Utwory takie jak: Ja, kiedy usta..., Lubię, kiedy kobieta... czy Mów do mnie jeszcze... wprost emanują zmysłowością. Artur Hutnikiewicz zwraca uwagę na to, że:


Erotyka poetycka Tetmajera stała się nawet jakby swoistą rewolucją w dziejach liryki polskiej, ponieważ zdawała się przełamywać pewną konwencję, panującą wszechwładnie od czasów sentymentalizmu i romantyzmu, a pokutującą jeszcze w pełnych skądinąd niewątpliwego wdzięku i uroku erotykach współczesnego Tetmajerowi Asnyka. [...] Swoista rewolucyjność erotyki Tetmajerowskiej polegała głównie na przeciwstawieniu tamtej mdłej i cukierkowej manierze liryki miłosnej na swój czas niezwykle śmiałej, szczerej i bezpośredniej 214.
Poza Tetmajerem tematykę erotyczną podejmował także Jan Kasprowicz, między innymi w słynnym Dies irae, gdzie opisał akt miłosny Ewy z Szatanem 215. Chociaż to głównie mężczyźni byli autorami tego typu wierszy, nie zabrakło i kobiet piszących w podobnym stylu. Zdaniem Podrazy-Kwiatkowskiej, bunt przeciw narzucanym wyrzeczeniom, ośmielił je do pisania erotyków. Doszło do zmiany pozycji kobiet. Zaczęły one powoli wychodzić z cienia, mówić o tym, czego pragną, o tym, co im się należy, jakie są ich marzenia, również te miłosne. Badaczka przywołuje Kazimierę Zawistowską, która w swoich utworach przedstawia podwójną naturę kobiety – zarówno świętej, jak i kurtyzany. W Mojej duszy pod maskami Magdaleny, Chrysis i Herodiady autorka wyraża kobiece pragnienia, które często są skrywane 216.

Za postać ekscentryczną uważano Marię Grossek-Korycką, tworzącą jaskrawe, ostre, pełne hiperboli obrazy. Tworzyła z nonszalancją. Często jej utwory były z tego powodu mało komunikatywne, jednak dostrzegano w nich elementy nadchodzącego ekspresjonizmu. Również i ona pisała o namiętnej i zmysłowej, a w dodatku destrukcyjnej miłości, na przykład w wierszu Wąż-Luxuria 217.

Twórczość Marii Komornickiej obfituje w obłędne szukanie wolności. Artystka chce wyzwolić się od wszelkich ograniczeń, a przede wszystkim pragnie równości pomiędzy kobietami a mężczyznami. Hutnikiewicz pisze:

Kobiece bohaterki Komornickiej są typowymi wytworami owego schyłkowego okresu [...] namiętne, nerwowe, wrażliwe, przeintelektualizowane, w swych decyzjach i rozstrzygnięciach życiowych bezkompromisowe, introwertycznie zapatrzone w swoje wnętrze i zajęte jego obsesjonalną analizą 218.

Halina Poświatowska, podobnie jak jej młodopolskie poprzedniczki, nie bała się w swych lirykach wyrażać tego, co czuje. Kobiecość widoczna jest niemal w każdym jej wierszu. Zmysłowość czyni jej utwory w pełni prawdziwymi. Okres pruderyjnego socrealizmu, na szczęście już minął, mogła zatem pisać o tym, o czym chciała. Bez przesadnego skrępowania mówiła o swoich namiętnościach i pragnieniach.
2. Egzystencjalny wymiar ciała
W poprzednich rozdziałach wielokrotnie wskazywałam na fakt cielesności, która jest silnie obecna w liryce omawianej poetki. Wspominałam także o tym, że tak wyraziste uwypuklenie fizyczności i biologiczności nie jest przypadkowe. Ciało w tej literaturze ma bowiem dwa znaczenia. Jest symbolem pożądanej miłości, ale i niestety, nieuleczalnej choroby 219. Beata Morzyńska-Wrzosek w swoim opracowaniu dotyczącym Haliny Poświatowskiej, bardzo silnie podkreśla dualizm duszy i ciała obecny w jej twórczości. Powtórzmy – ciało i możliwości, jakie daje w ziemskim życiu, to dla artystki dowód istnienia. Jak twierdzi badaczka, dla Poświatowskiej „istnieć
w świecie to być cielesnym, posiadać ciało” 220. Uczona pisze ponadto: „[...] niewydolność narządu wewnętrznego nie zatrzymuje się na poziomie fizyczności. Człowiek to jedność, psyche i soma tworzą całość, funkcjonują nierozdzielnie” 221.

Morzyńska-Wrzosek zwraca uwagę na sytuację, w jakiej znalazła się Poświatowska. Przywołując F. Chripaza, pisze o tym, że człowiek zdrowy odsuwa myśl o śmierci, bo nie stanowi ona dla niego bezpośredniego zagrożenia. Może on funkcjonować w społeczeństwie, realizować wyznaczone cele, snuć plany na przyszłość. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy niespodziewanie nieuleczalnie zachoruje. Wtedy to właśnie ciało staje się najważniejszym elementem jego egzystencji. Zmaganie z chorobą to walka o przeżycie każdego dnia, ale także walka o zachowanie własnego istnienia 222.

To właśnie dlatego Halina Poświatowska miała tak silną potrzebę intensywnego życia oraz podkreślania swojej obecności na świecie. Dlatego empirycznie
i sensualistycznie pragnęła poznać wszystkie źródła istnienia. Takie postępowanie
w konsekwencji ukazało jej odwieczną prawdę głoszącą, że istniejemy przede wszystkim dzięki ciału, które wprowadza nas w zmysłową i bezpośrednio poznawalną rzeczywistość 223.

Poprzez swoją fizyczność bohaterka liryczna wierszy, a również sama autorka wyjaśnia swój świat 224. Świadomość krótkości życia i nieuchronności śmierci sprawia, że poetka skupia się na tym, co ma, czyli na własnym ciele, będącym dla niej gwarantem istnienia oraz jego esencją 225. Artystka jest przekonana o swoim nieuchronnym końcu. Ta wiedza, wraz z wciąż nasilającymi się objawami choroby, jeszcze bardziej uwrażliwia ją na twórczość oraz każe łapczywie, pośpiesznie korzystać z życia 226. Poświatowska wie, że „kres egzystencji jest pojmowany jako rozstanie z tym, co najistotniejsze – ze zmysłowym doznawaniem rzeczywistości” 227.

Jakie jest nastawienie artystki do śmierci? Chociaż obcuje z nią na co dzień, przebywając wielokrotnie w szpitalach, nie potrafi wyobrazić sobie momentu umierania, ani tego, co po nim nastąpi. Dlatego, tak jak pisze Morzyńska-Wrzosek:
Umiłowała własne ciało, bo jest ono jego (przyp. życia) podstawowym dowodem i wprowadza
w świat bardzo pożądany – zmysłowo doświadczaną rzeczywistość. Umożliwia zadomowienie w niej
i odnalezienie swojego miejsca. Zmysłami kocha, cierpi, raduje i trwoży się. Dzięki nim potwierdza swe istnienie i przekonuje się, że nie przekroczyła jeszcze ciemnej granicy śmierci. Zawierza im także budując dramatyczne wizje będące próbą odpowiedzi na pytanie o sens i charakter umierania 228.
W poruszającej zmysły miłości autorka liryków szuka ocalenia przed śmiercią, chorobą, nicością. To jej jedyna obrona przed przemijaniem, która pozwala na intensyfikację egzystencji. Miłość staje się u poetki po prostu życiem 229. A życie dla osoby śmiertelnie chorej jest najważniejszą wartością. Już w pierwszym tomiku poetka mówi o istnieniu we wszystkich jego przejawach. Poprzez pisanie wyraża swój bunt
i niezgodę na przedwczesne odejście 230. Uczucie miłości zostaje poddane poetyckiej obserwacji, a jego doświadczanie możliwe jest właśnie dzięki zmysłom. To one informują o wzajemnych relacjach między ludźmi i przedmiotami, pozwalają na orientację w realnym świecie 231.

Poetka z ogromną uwagą obserwuje swoje bytowanie, szczegółowo opisując przy tym własne odczucia. Bez skrępowania pisze o miłości, śmierci, radości, a także


i o chorobie, która zmieniła całą jej egzystencję raz na zawsze 232. Jak pisze Morzyńska-Wrzosek, „jej twórczość to nieustraszona kontemplacja istnienia wyostrzona lękiem
o jego nietrwałość” 233.

W poezji Poświatowskiej brzmią echa transcendencji i metafizyki silnie związanej z przyrodą. To właśnie dzięki niej poetka stara się zrozumieć prawa życia. Jak pisze Anna Siemińska, w wierszach artystki można znaleźć klasyczną opozycję natury i kultury. Owo zwrócenie się ku naturze to nie tylko proces miłości


i namiętności, ale także, a może nawet przede wszystkim, proces „wrastania
w przyrodę”. Dzięki niej można dotrzeć do istoty życia. Człowiek poetki jest rozdarty. Tkwi na granicy dwóch sfer – świata przyrody i świata ludzi. Jednak żadna z tych sfer nie zapewnia mu pełni istnienia. Każda niesie za sobą ograniczenia, wobec czego życie ludzkie jest przesycone tragizmem 234.


3. Echa horacjańskie i faustowskie
Halina Poświatowska daleka jest od wyznawania filozofii stoickiej. Anna Siemińska zwraca uwagę na fakt, że autorka Hymnu bałwochwalczego „polemizuje
z zachowawczą postawą unikania wszelkich uczuć skrajnych, tak radości, jak i smutku” 235. Nie boi się wyrażania swoich emocji. Pisze o tym, co myśli, co czuje i nie boi się tego.

Czas jest dla poetki bardzo ważny i bardzo bliski. Liczy się dla niej każda, nawet najkrótsza chwila. Próbuje uchwycić to, co jest ulotne. Pragnie rozwikłać każdą zakazaną tajemnicę. Każdemu momentowi chce nadać wymiar indywidualny 236. Każdą sekundę zatrzymać chociaż na trochę.

Takie podejście do życia i świata nawiązuje do starożytnej filozofii horacjańskiej, której główny przedstawiciel wołał „Carpe diem!” oraz do myśli faustowskiej. Słowa „Chwilo trwaj. Jesteś piękna!”, które Johann Wolfgang Goethe włożył w usta swojego bohatera, Fausta, mają dla niej wyjątkową, osobistą wymowę. Właśnie w taki sposób artystka traktuje swoje istnienie 237.

Poświatowska wie, że życiem, jego urodą, ulotnością i niepowtarzalnością trzeba się jak najczęściej zachwycać, bo jest ono zbyt krótkie i kruche, aby można było sobie pozwolić na marnotrawienie czasu 238. Trafnie ujęła to Małgorzata Szułczyńska, na którą powołała się w swej książce Beata Morzyńska-Wrzosek: „Miała bardzo mało czasu, a musiało jej go starczyć na przeżycie wszystkich trosk i radości zdrowych


ludzi” 239.

I tak właśnie zachowywała się Halina. Zarówno radowała się, jak i cierpiała. Poznawała ludzi i świat w realnej rzeczywistości, ale i poprzez czytanie książek. Wielokrotnie zamiast odpoczywać, pracowała umysłowo lub przemęczała się fizycznie nieustannie zwiedzając nowe miejsca. Nie potrafiła powiedzieć sobie „dość”, dlatego że tego nie chciała. Czuła, że nie może pozwolić sobie na przerwę. Nie postępowała według zaleceń lekarzy. Nawet profesor Aleksandrowicz, którego bardzo ceniła, nie był w stanie poskromić jej buntowniczej natury, która zamiast zatrzymać się choć na moment, wciąż parła do przodu. Dobrze ujął to Jan Marx, który napisał o niej: „Należała do tych natur, którym trudno pomóc w chorobie. Życie było dla niej narkotykiem” 240. Badacz trafnie ujął też największą tragedię Poświatowskiej: „Chciała być nie tylko muzą, także egerią, płomienną kochanką, ale jej ciało miało niewiele energii, aby zadośćuczynić marzeniom o miłości” 241.


4. Widzialna strona istnienia
Ciekawi fakt, że w twórczości poetki w dużej mierze mowa jest głównie o tym, co przeżywa ona w danej chwili lub raczej o tym, co przeżywa tu na ziemi – za życia. Artystka w swoich wierszach przedstawia jedynie widzialną stronę świata. Pisze o tym, co jest dostępne jej oczom, uszom, jej ciału. Choć bardzo często przywołuje w swoich lirykach śmierć, w większości przypadków jest ona w jej twórczości tylko i wyłącznie końcem ziemskiej egzystencji. Po raz kolejny nawiążę tu do zjednoczenia z przyrodą, tak widocznego w omawianych wierszach. Według poetki, tak samo jak więdnie kwiat, jak próchnieje drzewo, tak samo zniknie i ona. Zarówno jej ciało, jak i dusza połączą się z ziemią. Poświatowska nie pisze o zmartwychwstaniu, nie zwraca się do Boga,
w którym tak często ukojenia szukają inni artyści.

Halina była religijnie obojętna. Jak pisze Katarzyna Karaskiewicz, poetka przyznawała, że ma inny pogląd na naturę Boga niż człowiek wierzący. Studiowanie filozofii umożliwiło jej dokładne poznanie chrześcijańskich idei, ale nie sprawiło, że stała się na nie podatna 242. Autorka książki Halina Poświatowska w zwierciadle swej kobiecości pisze:


Wiele osób, które ją znało, potwierdzało, w swoich wspomnieniach, jej obojętność wobec religii i Kościoła, a i Halina nie kryła ironicznych oraz złośliwych epitetów pod adresem Boga i wszystkiego, co się z religią wiąże. [...] Grażyna Borkowska w swojej książce zauważyła, że poetka w wierszach nie pyta o Boga, ale o śmierć 243.
Artystka wierzyła jedynie w to, czego osobiście mogła doświadczyć. Takie były jej przekonania. To, co stanie się z nią po śmierci, w żadnym stopniu nie było dla niej pociechą. Liczyło się tylko to, co było na ziemi. Tylko tego była zachłanna i poznanie tylko tej strony istnienia dawało jej satysfakcję. Niemniej jednak brak wiary
w pozaziemskie życie z pewnością powodował u poetki również cierpienie
i podświadomie pogłębiał strach przed śmiercią. Nie miała ona bowiem żadnego punktu zaczepienia. Myślenie o śmierci powodować mogło jedynie lęk. Nie przynosiło natomiast nawet cienia ulgi.

Być może dlatego poetka, pomimo tego że uważała się za osobę niewierząca, raz na jakiś czas wplatała do swoich wierszy religijne akcenty, jakby chciała zasygnalizować tęsknotę za wiarą, za niewidzialną i nieuchwytną tajemnicą oraz ból spowodowany brakiem pociechy jaką można znaleźć w Bogu. W jej lirykach pojawiają się między innymi granat, jako symbol przejścia do transcendencji i nieśmiertelności; różaniec - wymowny symbol wiary chrześcijańskiej; łąka, która w symbolice biblijnej oznacza Raj, w którym po śmierci dusza ludzka zazna spokoju i wytchnienia, czy światło, które w Piśmie Świętym występuje jako symbol samego Boga. Może to sugerować potrzebę wyobrażenia sobie pośmiertnego świata, uwierzenia w niego.

O Halinie Poświatowskiej napisano już wiele. Powstało mnóstwo opracowań, dotyczących zarówno jej samej, jak i różnego rodzaju motywów w jej poezji. Sądzę jednak, że każda osoba, która zainteresuje się tą poetką czy to pod kątem naukowym, czy osobistym, będzie nieustannie odczuwać niedosyt wiedzy na temat tej intrygującej artystki.

Z pewnością była ona prawdziwą sensualistką, która jak mało kto potrafiła wykwintnie smakować życie, chociaż miała na to tak mało czasu. Jej zachwyt nad poszczególnymi zmysłami, nad barwami, dźwiękami, zapachami czy smakami porusza każdego, bo oddany jest nie tylko w sposób poetycki, ale przede wszystkim do bólu szczery.

Czytając wiersze Haliny Poświatowskiej widzi się kobietę, która tak wiele miała do powiedzenia i która choć powiedziała bardzo dużo, to chyba jednak, niestety, nie wszystko. Poznaje się osobę kochającą życie i świat. Osobę, która mimo całości przeżytego cierpienia, gdzieś w głębi ducha zarażała wszystkich dookoła swoją radością. Nigdy nie chciała się poddać i nigdy też tego nie uczyniła.

Teza „Carpe diem” Horacego jest wygłoszona jakby z myślą o niej. Ale jeszcze jedna myśl tego rzymskiego poety, „Non omnis moriar”, pasuje do Poświatowskiej. Bez wątpienia jest przecież jedną z tych osób, które nigdy nie umarły w całości, zostawiając po sobie nie tylko do głębi poruszającą lirykę, ale i wspomnienia o kimś, kto prawdziwie kochał życie.




Yüklə 330,35 Kb.

Dostları ilə paylaş:
1   2   3   4   5   6   7




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə