PracaDyplomowa


b) „A zapach ci poślę, zapach tych nocy” - znaczenie zapachu



Yüklə 330,35 Kb.
səhifə4/7
tarix03.10.2017
ölçüsü330,35 Kb.
#3069
1   2   3   4   5   6   7

b) „A zapach ci poślę, zapach tych nocy” - znaczenie zapachu

Halina była zapachowcem. Wiemy o tym między innymi z listów, które pisała do Györgyego Gömöri. Uwielbiała aromat konwalii i bzów. W 1993 roku Piotr Dybowski i wydawnictwo Urszuli Kurtiak i Edwarda Leya z Koszalina wydało tom poezji Poświatowskiej zatytułowany Ogień zielonych księżyców. Do wierszy dołączono zdjęcia poetki, a każde z nich było nasączone perfumami, które lubiła. Choć artystka uwielbiała konwalie i bzy, to jej ulubiony perfum miał jednak inny zapach. Był to „Ma Griffe” Carvena 122.

A jak prezentował się zmysł węchu w jej twórczości? Jak pisała Anna Siemińska: „Zapach jest dla Poświatowskiej, obok koloru, najważniejszym bodźcem zmysłowym i zarazem najbardziej chyba obecnym w jej poezji” 123. Jest silnie powiązany z przyrodą. Najczęściej poetka przywołuje to, jak pachną kwiaty, skoszona trawa czy zwiędłe liście.

Właśnie poprzez zmysł węchu realizowane są motywy kwiatowe, które z kolei łączą się z tematem miłości i pożądania. Zapach kwiatów urzeka i obezwładnia, powoduje całkowite zatracenie, co widać w utworze ***kiedy się wspięłam zielenią...


z ostatniego tomu 124:
nacięłam

krwioobieg jaśminowego krzewu

i udławiona zapachem

leżałam na wznak 125

Widać tu ewidentnie jak odurzająca jest woń jaśminu, który znany jest ze swoich właściwości rozbudzających namiętność. Miłość staje się tutaj narkotykiem. Dla bohaterki wiersza cała reszta przestała mieć znaczenie. Zapach kwiatu sprawił, że liczył się tylko będący obok mężczyzna, który pochłonął ją tak bardzo, że bezwładnie „leżała na wznak”.

Jak pisze Anna Siemińska, kobieta występująca w wierszach Poświatowskiej, pragnie całkowitego i wzajemnego oddania się ukochanego. Chce miłości jedynej


i absolutnej, a do tego uczucia przybliża ją połączenie się z przyrodą. Zespolenie
z naturą widoczne jest w utworze ***Żyj – mówiłeś – jesteś promieniem... z Jeszcze jednego wspomnienia 126:
Tak powiedz – żyj dla mnie żyj abym mógł całować twoje

palce pachnące rumiankiem i szyję podobną do kwiatu 127


Bohaterka wiersza pragnie, aby jej kochanek widział ją właśnie taką, połączoną z przyrodą. Jej palce przenika zapach rumianku. Ona sama staje się niemal kwiatem. Nie tylko przypomina go fizycznie, ale także pachnie jak on. Ukochany całując ją, bierze w posiadanie całą naturę. Przyroda nie tylko fizycznie przenika podmiot liryczny omawianych wierszy. Jest także obserwatorem miłosnych zmagań, na przykład
w wierszu Sirocco z pierwszego tomiku, gdzie poetka również przywołuje woń rumianku 128:
sirocco nas cisnęło na brzeg

moje włosy utopione w wodzie

moje nogi pachnące rumiankiem

uplątane w trawie

rzuciły wyzwanie niebu 129
Rumiankowe opary, wiejący wiatr i szumiący potok opisują nastrój kochanków. Natura w tych wierszach nie tylko obserwuje, ale także potęguje uczucia, wzmaga pożądanie. Erotyka jednoznacznie należy tutaj do świata przyrody 130.

Jednak nie tylko namiętność i pożądanie możemy znaleźć u Poświatowskiej.


W jej twórczości pojawia się także pragnienie stabilizacji, znalezienia własnego miejsca na świecie, które można dzielić z ukochanym człowiekiem 131. Tematykę tę możemy odnaleźć w wierszu ***zaprosiliśmy pająki... z Dnia dzisiejszego, w którym poetka przywołuje tym razem zapach innego kwiatu, maciejki:
i już było mieszkanie

wreszcie mieszkanie

z okrutnym zapachem maciejki

w poprzek 132


Jak pisze Siemińska: „Te niepozorne kwiatki dopiero po zachodzie słońca ujawniają swoją niezwykłą moc, upajający zapach. On właśnie wycisza zakochanych, pozwala im zadomowić się. A jednocześnie zapach ten, określany jako >>okrutny<< jest tak intensywny i wszechobecny, że wypełnia całą przestrzeń, nie zostawiając miejsca na nic więcej” 133.

Konwalia i jej zapach odgrywają w tej poezji znaczącą rolę. Jednak, jak pisze Siemińska, Poświatowska odchodzi od konwencji. Konwalia to nie tylko kwiatek


o filigranowym kształcie i białych płatkach. To przede wszystkim roślina czyniąca cuda. Leczy rany, jest silna jak skała, co widać w jednym z wierszy pisanych w latach 1963-67 ***w zapachu konwalii... 134:
w zapachu konwalii goją się rany i otwierają się szczeliny

w ziemi ziejące próżnią bez dna

[...]w zapachu konwalii otwierają się rany
Widać więc, że woń kwiatu ma wielką moc. Jej działanie może być zarówno złe, jak i dobre. Z jednej strony konwalia goi rany, koi cierpienie. Z drugiej powoduje jeszcze większe rozognienie, jeszcze silniejszy ból, jeszcze mocniejszą bezradność. Widać więc, że zapach ma nie tylko pozytywne cechy. Może także drażnić, tak jak dzieje się to w utworze ***w twoich doskonałych palcach... z Hymnu bałwochwalczego:

zapach drażni – mówi: istniejesz

zapach drażni – roztrąca noc 135
Doświadczenie miłości poddane jest zmysłom, które informują o wzajemnych relacjach i zmianach zachodzących między postrzeganymi przedmiotami, zapewniają orientację w realnym świecie 136. Aromaty kojarzą się Poświatowskiej także
z pocałunkami, co widać w utworze Pocałunki:
południe – dusznym zapachem pomarańczy

zniża się ku nam

bierze nas w siebie

rozżarzone niebieskie słońce 137


Woń pomarańczy, na ogół kojarząca się z rześkością i ożywieniem,
u Poświatowskiej dusi. Zwłaszcza w samo południe, kiedy wydziela najintensywniejsze aromaty. Odurza i oszałamia, towarzyszy kochankom wędrującym ku słońcu. Chwila pocałunku eksploduje szczęściem. Jest nasycona barwą, blaskiem, aromatem 138.

Zapach przypomina o przemijaniu. Wskazuje na upływający czas, ale też


w pewnym sensie jest w stanie go zatrzymać, gdyż pamięć o nim to pamięć
o wydarzeniach, które się nam z nim kojarzą. O upływie czasu mówi wiersz pisany
w latach 1958-62 ***A zapach ci poślę..., w którym to nie czas, ale noce płyną jak rzeka. Odmierzają mijające chwile 139.

A zapach ci poślę, zapach tych nocy, które rozcięte przemijają pomiędzy nami, jak pomiędzy dwoma brzegami mija rzeka 140

Wspomniany tu już utwór ***nie ubarwię tej chwili... wskazuje nie tylko na zmysł wzroku, także węchu. Poetka mówi wyraźnie:
nie przydam tej chwili zapachu

bo była bezwonna

(w domyśle

stodoły puste po sianie) 141

„Chwila bezwonna”, czyli taka, która nie jest przesycona żadnym zapachem, budzi zdziwienie. Wyrażenie to wskazuje na subiektywny odbiór ścisłego fragmentu życia poetki. Większość chwil pachnie wspomnieniami, czasem to zapach piękny, czasem drażniący, zawsze jednak jest. Wyjątek stanowi tu właśnie owa bezwonna chwila, wokół której koncentrują się myśli poetki. Ten odcinek czasu musi charakteryzować się czymś wyjątkowym, skoro trwale zapisał się w pamięci. Ta chwila, wyróżniająca się brakiem aromatu, budzi niepokój. Bezwonna to inaczej pusta, nie zapełniona wrażeniami, przez nikogo niewykorzystana, niezauważona 142.

c) „Pod dotykiem twoich ciepłych ust” - znaczenie dotyku

Zmysł dotyku również nie został zaniedbany przez Halinę Poświatowską. Fakt ten nie dziwi w żadnym wypadku, bowiem wielokrotnie zostało już tu powiedziane, że poezja artystki to liryka w dużej mierze „cielesna”. Tak samo jak kolor i zapach, także


i dotyk bardzo często ujawnia się w jej utworach. Według E. T. Halla, zmysł ten pozwala człowiekowi „utrzymywać więź ze światem, w którym żyje”. Dotyk nie oszukuje. Potwierdza jedynie to, co istnieje naprawdę. Personifikuje realne zjawiska 143.

Omawiany zmysł dotyczy dwóch istotnych tematów w twórczości poetki. Chodzi tu o cierpienie i pożądanie. Miłość i ból stają się integralną częścią życia. Pisząc o cierpieniu, artystka porównuje to uczucie do rozrastającego się we wnętrzu kwiatu, tak jak w ***możliwości mamy ogromne... z ostatniego zbioru 144:

moje wnętrzności

o których nic nie wiem

mogą się splątać w hesperyjską różę

o ostrych kolcach

róża może wyróść

tak właśnie umiera się na kwiat

o którym

mówię


można nic nie wiedzieć 145

Według Cirlota, pojedyncza róża jest symbolem celu, najwyższego sukcesu, doskonałości. Może być utożsamiana z Erosem, sercem, ukochaną kobietą 146.


U Poświatowskiej róża rośnie dokładnie w taki sam sposób jak narasta ból odczuwany przez podmiot liryczny. Doznawane cierpienie jest porównane do kłującego dotyku rośliny. W ten sposób poetka nawiązuje do symboliki róży, w której podkreśla się jej niebezpieczne, ostre kolce 147.

Motywem odwołującym do zmysłu dotyku jest także motyw kwiatu lotosu, który jest zachodnim odpowiednikiem róży. Symbolizuje rodzące się życie, pojawianie się. Jest naturalnym symbolem wszelkiego rozwoju 148. Dla Poświatowskiej roślina to symbol kobiecości. Jej korzeń oznacza nierozerwalność, łodyga pępowinę, a kwiatostan płodność natury 149. Kwiat lotosu przywołany został w wierszu *** nad brzegiem Gangesu... z Dnia dzisiejszego:

nad brzegiem Gangesu

rozkwita kwiat lotosu

delikatny z pierza i z mięsa

moje ostre pragnienie

pochyla nad nim ramiona 150

Iwona Misiak zwraca uwagę, że moment patrzenia na kwiaty wodne wypełnia się zmysłowością. Poświatowska, choć pisze o ciele delikatnym jak piórko, w kruchości liści dostrzega także mięso. Wizja kwiatu, który odlatuje w niebo oznacza chęć wyrwania i przywłaszczenia sobie lotosu, czyli kobiety 151.

Dotyk obecny jest również w przedostatnim tomiku poetki Oda do rąk, na co wskazuje już sam tytuł zbioru, powołujący się na tę część ciała, która najbardziej kojarzy się ze zmysłem dotyku. Ręka symbolizuje działanie, dawanie i trud. Schneider uważa, że jest ona „cielesnym przejawem wewnętrznego stanu człowieka”. Kojarzy się także z ochroną, autorytetem, władzą i siłą 152. Poświatowska gloryfikuje ręce. Są one dla niej narzędziem, poprzez które można osiągnąć spełnienie. Tak często obecny w jej twórczości motyw rąk wskazuje na potrzebę głaskania, dotykania, odczuwania bliskości drugiego ciała 153. W wierszu *** czas jeszcze nic nie wie o twoim czole... pisze:

drżę kiedy myślę o twych mocnych dłoniach

obejmujących kruche szkło 154

Jak pisze Anna Siemińska, bohaterce wiersza słowa już nie wystarczają, pragnie ona dotyku. Silna namiętność sprawia, że słowa są puste. Do niczego nie prowadzą,


a więc nie mają sensu. Kobieta nie chce już rozmowy, ale ciała, dotyku i pieszczot mężczyzny. W liryku tym poetka w demaskatorski sposób ukazuje kobiece pragnienia, odcinając się przy tym od wizji romantycznej kochanki 155. Podobną sytuację można zaobserwować w wierszu *** w twoich doskonałych palcach... z Hymnu bałwochwalczego:

w twoich doskonałych palcach

jestem tylko drżeniem

śpiewem liści

pod dotykiem twoich ciepłych ust 156

Bohaterka wiersza instynktownie poddaje się swojemu kochankowi. Upaja się jego wytęsknionym dotykiem. Jego „doskonałe palce” i „ciepłe usta” potrafią sprawić, że zapomina o całym świecie. Słowa „jestem tylko drżeniem / śpiewem liści” wskazują na całkowite połączenie się kobiety ze swym ukochanym. Kiedy jest przy nim, stają się jednością. Całkowicie przestaje liczyć się jej odrębność. Jest ona jedynie częścią przyrody. W niemal identycznym tonie napisany jest liryk *** wygrzewam się w słońcu twoich rąk.... Dłonie kochanka, jego palce, przyprawiają kobietę o drżenie, dają poczucie, że znalazła się w raju:

Twoje palce niebo nachylają do moich rąk. Kładą się na moje oczy. [...] Drżę. 157

Podmiot liryczny Poświatowskiej poddaje się nie tylko dotykowi mężczyzny, także dotykowi natury. W wierszu *** w obfitym lecie... smagają ją wiatr i obłoki. Utulona przez powiewy i chmury odczuwa bezpieczeństwo, błogie ukojenie:

i ciało moje

smagane przez wiatr

dojrzałe

kołyszące się na krawędzi życia

jak zielona papuga

chwiejne


podaję

miękkim rękom obłoków 158

Rola zmysłu dotyku widoczna jest także w utworze Przypominam. Kobieta zwraca się do swojego mężczyzny i opowiada mu jak wyobraża sobie swoje życie po jego śmierci. Świat straci wtedy dla niej wszystkie barwy, a ona sama do końca nie będzie w stanie uświadomić sobie tej straty:

położę się na trawie

na ciepłej

i rękoma dotknę twoich włosów

i rękoma dotknę futra pszczoły 159

Dzięki silnej więzi z przyrodą, bohaterka wiersza nawet po śmierci swego kochanka będzie w stanie go poczuć, chociażby dotykając trawy. Będzie potrafiła sobie wyobrazić, że go dotyka. Myśl, że pod ziemią znajdują się jego włosy, być może sprawi, że łatwiej będzie jej dalej żyć.

Analizując dotyk w poezji Poświatowskiej, Beata Morzyńska-Wrzosek zwraca uwagę na to, że ustaloną, nieprzekraczalną i wyjątkowo intymną granicą ciała jest skóra, która oddziela je i chroni od ingerencji świata zewnętrznego 160. Poetka nawiązuje do skóry w utworze ***Scheila – masz... z pierwszego zbioru:

Scheila – masz skórę

która jest żywą tkaniną

z jedwabiu

poprzez nią siatka

jasnoróżowej krwi 161

W tym wierszu skóra jest porównana do jedwabiu, wytwornej i szlachetnej tkaniny. Skoro jest taka jak jedwab, musi być gładka, delikatna, miękka. Różni ją jednak to, że jest żywa, wrażliwa na każde dotknięcie. To w niej znajdują się rozproszone na całej powierzchni ciała receptory dotyku 162.

d) „Słonym smakiem nadpływa krew” - znaczenie smaku

Kolejnym zmysłem jaki występuje w poezji Haliny Poświatowskiej jest smak. Poetka smakuje cały dostępny jej świat. Jej cel jest dokładnie taki sam jak przy korzystaniu ze wzroku, węchu i dotyku. Chce w jak najlepszym stopniu poznać rzeczywistość, w której żyje. Zmysł smaku pojawia się w tej liryce najczęściej obok motywów kwiatowych i owocowych, ale wczytując się w wiersze znaleźć można także smak tworów abstrakcyjnych.

Poetka po raz kolejny łączy poprzez smak tematykę miłości i śmierci. Dzieje się tak na przykład w wierszu Wszystkie moje śmierci z Jeszcze jednego wspomnienia:

ile razy można umrzeć z miłości

pierwszy raz to był gorzki smak ziemi

gorzki smak

cierpki kwiat

goździk czerwony palący

drugi raz – tylko smak przestrzeni

biały smak

chłodny wiatr

odzew kół głucho dudniący 163

Choć tematyką tego utworu jest bez wątpienia proces umierania, tym razem poetka nie porusza kwestii swojej choroby. Idzie dalej, bezpośrednio pisząc o śmierci, ale śmierci nie z powodu wady serca, tylko z miłości. Została ona ukazana jako akt wielokrotny i powtarzalny. W wierszu Poświatowska ukazuje, że każde kolejne uczucie jest czymś nowym, czymś, co nigdy się już nie powtórzy. Za każdym razem, gdy mija, pojawia się pragnienie śmierci. Najbardziej bolesny jest według niej pierwszy zawód miłosny. Tę nieszczęśliwą miłość opisuje poetka za pomocą gorzkiego i cierpkiego smaku goździka. Równie gorzko według bohaterki wiersza smakuje ziemia. Palący
i czerwony goździk przenosi nasze skojarzenia w stronę ognia. Według Poświatowskiej, pierwsza miłość jest więc ogniem, który trawi duszę człowieka 164. Zupełnie inaczej artystka wypowiada się na temat kolejnych związków. Smak drugiego rozstania jest biały, chłodny, głuchy. Pełen nie tyle rozpaczy, co wykańczającej pustki, która nie pozwala cieszyć się życiem. Z kolei kolejne odejścia mężczyzny to już dla bohaterki wiersza rutyna. Słuszna jest więc uwaga Anny Siemińskiej, która pisze o tym, że w tym utworze Poświatowska zauważa już, że z miłości się nie umiera 165.

Skojarzenie smaku w liryce poetki przywołują owoce, oznaczające ziemskie pragnienie 166. Są to: jabłka, pomarańcze, brzoskwinie, a nawet granaty, którym warto poświęcić chwilę uwagi i które przytacza poetka w liryku ***namiętność to jest to...


z Jeszcze jednego wspomnienia.

namiętność [...]

ona żyje

w twoich słowach z ciepłego granatu 167

Jak pisze Cirlot, ten rzadko spotykany owoc, z racji swojej formy i struktury wewnętrznej jest odpowiednikiem „zrównoważenia wielości i różności w łonie pozornej jedności”. Już w Biblii występuje jako symbol jedności wszechświata, a także znak płodności 168. Oznacza swoiste przejście w stronę transcendencji i nieśmiertelności. Przywołanie przez Poświatowską granatu w lirykach może więc sugerować zastanawianie się poetki nad tym, co dzieje się dalej, po śmierci. Może wskazywać na jej refleksję na temat pozaziemskiego życia.

W wierszu Pantomima z ostatniego tomiku, artystka porusza motyw malin, które smakują jak pocałunki, nawiązując tym samym do leśmianowskiego erotyku


W malinowym chruśniaku 169:

mówiła że maliny

mają smak pocałunków

mówiła że czerwone

zwisają z krzewu

i w nastawione ręce

biegną różańcem krwi 170

„Podobne są środki wyrazu, podobne porównanie soku malin do krwi spływającej po dłoniach” – pisze Anna Siemińska, konfrontując ze sobą liryk Leśmiana i Poświatowskiej. Różnica polega na tym, że artystka sakralizuje pocałunki. Zestawia ze sobą maliny, czerwień, krew i różaniec. Traktuje miłość jak rodzaj modlitwy 171.

W *** Jestem Julią... poetka twierdzi, że miłość ma smak gorzki. Porównuje ją do ciemnej kawy:

dotknęłam kiedyś miłości

miała smak gorzki

jak filiżanka ciemnej kawy

wzmogła

rytm serca



rozdrażniła

mój żywy organizm

rozkołysała zmysły

odeszła 172

Miłość, choć bez wątpienia swego czasu dała bohaterce liryku wiele szczęścia, ostatecznie okazała się „gorzka”, a więc bolesna. Po pierwsze, tak silnie i emocjonalnie wpłynęła na jej życie, że doprowadziła do rozwoju choroby serca, przyspieszyła jego bicie i sprawiła, że rozedrgał się cały organizm. Po drugie, cóż z tego, że „rozkołysała zmysły”, skoro odeszła i zostawiła po sobie jedynie bolesne wspomnienia. W wierszu Poświatowska niewątpliwie krytykuje uczucie miłości, dając czytelnikom do zrozumienia, że tak naprawdę wcale nie smakuje ono tak słodko jak może się wydawać na początku. W rzeczywistości potrafi jedynie zmienić całkowicie nasze życie, a potem zostawić nas z niczym. „Cóż z tego, że dużo daje, skoro potem zabiera o wiele więcej?”– wydaje się mówić autorka.

W Odzie do rąk znajduje się wiersz ***mówił, że kocha – mówił..., w którym podmiot liryczny, wspominając kochanka, przypomina sobie „cierpko złoty smak” jego skóry:

tęsknię

w wielkiej zadumie



podpieram brodę ręką

myślę – o skórze myślę

której smak

cierpko złoty

pamiętam 173

Bohaterka wiersza przypomina sobie „w wielkiej zadumie” bliskiego jej mężczyznę. Pamięta jak mówił, że ją kocha. Tęskni za nim, ale nie zapomina też, że


w smaku jego skóry wyczuwała cierpkość. Zapewne nie była to miłość idealna. Znając biografię poetki można wysnuć wniosek, że jej pierwsze uczucie nie jedynie piękne było bowiem krótkie i naznaczone klątwą rychłego końca. Podobne zjawisko ma miejsce w przywoływanym już utworze *** w twoich doskonałych palcach..., gdzie po lirycznym wyznaniu euforii spowodowanej byciem z kochankiem, poetka pisze:

nagle wiesz – że mam usta czerwone

- słonym smakiem nadpływa krew - 174

Czerwień ust nie oznacza tutaj miłości i radości, jak mogłoby się wydawać, gdy czyta się początek utworu. Po opisaniu zachwytu wywołanego dotykiem ukochanego nagle pojawia się w wierszu słona krew, która zabiera kochankom nieliczne chwile ich szczęścia, przypominając o złym losie, nie pozwalając na błogą miłość.



e) „Słucham szelestu traw” - znaczenie dźwięku

Dźwięk w poezji Haliny Poświatowskiej ma różne formy. Może być drżeniem liści, brzęczeniem pszczół, szelestem traw, trzepotem skrzydeł. Zdecydowanie nad głośnym krzykiem dominuje milczenie, szept, szelest, cichość, drgania. Wszelkiego rodzaju dźwięki mają charakter delikatny, zmysłowy, pełen czaru. Przenoszą czytelnika w onomatopeiczną, bajeczną krainę, wskazując przy tym zarówno cienie, jak i blaski życia.

W liryku *** jestem z upływającej wody... poetka charakteryzuje swoją osobę. Jest wodą, liściem, wiatrem, wieczorem. Cała składa się z przyrody, która ją stworzyła:

jestem z upływającej wody

z liści które drżą

trącane dźwiękiem wiatru

przelatującego pospiesznie

jestem schrypłym głosem

milczącym głucho 175

„Drżące liście”, „przelatujący dźwięk wiatru” w łatwy do odczytania sposób wskazują na ulotność bohaterki, która zniknie z tego świata tak samo jak liście i inne elementy natury. Kobieta ma świadomość przemijania, które ją czeka. Wie, że nie da się zatrzymać upływu czasu. Nie chce jednak bezwiednie pogodzić się z takim losem. „Jestem z wieczoru / który nie chce usnąć / patrzy uparcie / głodnymi oczami gwiazd”. Słowa te wskazują na fakt, że bohaterka wiersza, mimo iż poznała już wiele świata, wciąż jest jego „głodna”, wciąż pragnie więcej, nieustannie odczuwa niedosyt i „nie chce usnąć”, nie chce zniknąć zamieniając się w proch. W podobnym tonie napisany został również liryk ***pragnę mocniej...:

drzewa szeptały trwożnie

dzień dzień

śmiały się cicho

noc 176

Także w tym liryku bohaterka chce więcej. Pragnienia „pożółkłej topoli” są niczym w porównaniu z jej potrzebami poznania. Kobieta oczekuje wizyty swojego kochanka, a cicha noc, podczas której delikatnie śmieją się i szeptają drzewa nadaje sytuacji magicznego nastroju, pełnego napiętego, a zarazem radosnego oczekiwania.

Pisząc o „ludzkiej, prostej miłości” Poświatowska również posługuje się zmysłem słuchu, tak jak w przywoływanym już utworze Wieczny finał z Hymnu bałwochwalczego:

zaszeleścimy anielsko

skrzydłami o pociemniałych zgłoskach

zaśpiewamy piosenkę

o ludzkiej prostej miłości [...]

szepniemy sobie – dobranoc

zaśniemy 177

Szelest, śpiew, szept to mowa zakochanych. Delikatnymi, cicho wypowiadanymi słowami zapewniają siebie wzajemnie o swojej miłości. Słowa pełnią bowiem w naszym życiu bardzo istotną rolę. Informują nas o różnego rodzaju sprawach, ale przede wszystkim mówią o uczuciach. Są w stanie sprawić ogromną radość, a także zadać wyjątkowo dotkliwy ból. W wierszu Poświatowskiej ciche, „anielskie” dźwięki zapewniają kochankom błogi sen.

Dźwięki natury to także melodie i tony uczuć, tak jak w liryku *** te słowa istniały zawsze...:

chcesz

żebym dźwięczała



brzękiem uli otwartych na słońce 178

W utworze głównym tematem są słowa, o które ukochany prosi bohaterkę wiersza. Chce, żeby je „miała na własność”. Pragnie tych dźwięków. Kobieta stanowczo mówi jednak, że te słowa nigdy nie będą tylko jej. Należą do przyrody, a ona jedynie może je od niej „pożyczać”. Symbioza z naturą, tak częsta w twórczości Poświatowskiej, przejawia się więc również i w tym liryku.

Wykorzystując zmysł słuchu autorka charakteryzuje także jeden z częściej używanych przez nią motywów. Mam tu na myśli motyw śmierci, widoczny wyraźnie w wierszu *** umarłe włosy nie tańczą...:

rozsypane na chłodnej poduszce

nie płoszą snu szelestem

w srebrnym deszczu nie mokną

nie drżą

na białym łóżku

leżą wystygłe głuche 179

Włosy człowieka, który zakończył swe życie przestają żyć razem z nim. Stają się po prostu „głuche”, nic nie jest w stanie ich wskrzesić. Przestają tańczyć, szeleścić, drżeć dokładnie tak samo jak ich właściciel. Bezwiednie leżą i obojętna jest im jakakolwiek reakcja ze strony wciąż istniejącego świata.



4. Synestezja i intuicja

Poetka nasyca swoje liryki kolorami, zapachami, dźwiękami czy dotykiem. Często przedstawia wiele zmysłów łącząc je w jedno i dokonując przy tym swoistej synestezji. Zjawisko to, zwane również transpozycją wrażeń, polega na współwystępowaniu, współodczuwaniu i łączeniu różnego rodzaju bodźców, tzw. analizatorów przy pobudzeniu jednego analizatora. Może to być na przykład słyszenie określonych tonów przy oglądaniu określonych barw lub odwrotnie 180. Przy określonym bodźcu zmysłowym pojawia się więc wrażenie innego rodzaju. W poezji synestezja przejawia się najczęściej w zmetaforyzowanych wyrażeniach, będących przenośniami, personifikacjami czy animizacjami. Jednym z charakterystycznych rodzajów tego zjawiska jest barwne słyszenie. Szczególną wartość poznawczą przyznawała mu poetyka symbolizmu. Mózgi niektórych osób mają zdolność do specyficznego odbierania różnych bodźców, są na przykład w stanie wyczuwać zmysłem smaku subtelne różnice w pisowni słów. Jednak ujęcia synestezyjne mogą być przede wszystkim podstawą rozbudowanych obrazów poetyckich i tak właśnie dzieje się w liryce Haliny Poświatowskiej 181.

W twórczości tej poetki nie ma takiego wiersza, w którym występowałby tylko jeden zmysł. Praktycznie zawsze obok koloru jest i dźwięk, obok zapachu smak albo dotyk. Różnego rodzaju bodźce przeplatają się ze sobą nawzajem i dlatego synestezja dominuje w tej liryce, zwłaszcza w Hymnie bałwochwalczym. W utworze Manekiny Poświatowska porównuje siebie właśnie do takiej „elastycznej” marionetki, która jest „ślepa”, działa pod dyktando kierującej nią osoby. Za pomocą bodźców wzrokowych, dotykowych i słuchowych, autorka przedstawia sytuację tytułowego manekina:

w istnieniu doskonałe

nieruchome

rozpościerają palce chwil

nad mijającą barwą jedwabiu

z twarzą przyklejoną do szyby

pod suknią

pod szeleszczącą suknią182

Manekiny nie mają uczuć. Nie mają także zdolności widzenia, są ślepe, same
z siebie nie wydają żadnych dźwięków, chyba że poruszy nimi człowiek, wtedy „zaszeleszczą”. Są po prostu „nieruchome”, czym przypominają zmarłego człowieka. Poświatowska na końcu utworu pisze: „jestem wspaniałym elastycznym manekinem”. Uważa siebie samą za właśnie taką nieruchomą ozdobę, ze wszech stron ograniczoną chorobą, pogodzoną z nieuchronną, bliską śmiercią. Ozdobą, którą można kierować na wszystkie strony, której można nadawać dźwięk lub barwę, lecz ona sama nie jest
w stanie jakkolwiek zadziałać.

W liryku *** ile lat mają twoje ręce... wykorzystuje prawie wszystkie zmysły. Znajdziemy tu barwę – zieleń, zapach kłączy, dźwięk – szept, dotyk – ciepło rąk. To klasyczny przykład synestezji:

zapach zbudzonych kłączy

szept ziemi

[...]

gnę


moją zieloną szyję

[...]


przywrzeć

skórą ciepła

do twoich rąk183

Bohaterka wiersza ma tylko jedno „ostre pragnienie”. Chce połączyć się


z dłońmi swojego ukochanego. Tak jak i w innych utworach, towarzyszy jej przyroda. „Sękate drzewa”, które dotykają jej włosów, porównuje do wiosny. Jesień to „zapach zbudzonych kłączy” i ziemski szept. Szyja podmiotu lirycznego jest zielona, kolorem kwiatów i reszty przyrody. Cały świat staje się naturą.

Synestezja zauważalna jest także w wierszu *** Uśmiecham się do ciebie.... Tutaj z kolei poetka prezentuje nam definicję uśmiechu, posługując się przy tym światłem, zapachem, kolorem, szeptem:

Uśmiecham się do ciebie. Czym jest uśmiech?

Światłem przez gwiazdę posłanym gwieździe.

Zapachem który trawy wiąże w brzęczącą łąkę.

Łagodny kolor zieleni kolor moich oczu wplątał się

w twoje palce. Trzymasz w ręce rozszeptane ciało łąki 184.

Podsumowując, uśmiech to światło gwiazdy, zapach trawy, zieleń oczu, rozszeptana łąka. Cały wiersz jest świadectwem zmysłowego kontaktu


z rzeczywistością. Oczy bohaterki wiersza „patrzą nieskończenie”. Świat przyrody, przemawiający językiem zmysłów, nigdy się jej nie znudzi. Zawsze będzie dlań tajemnicą, której odkrywanie przynosi największą radość. Jednak motyw łąki jest motywem smutnym, symbolem nieszczęścia 185. Można więc w tym na pozór spokojnym wierszu wyczuć echa niepokoju i cierpienia, wskazującego na przeczuwanie przez poetkę tragicznej przyszłości. Być może poprzez przywoływanie światła, które w świecie symboli oznacza duchową siłę, a także moralno-duchowy pierwiastek 186 artystka pragnie refleksyjnie zastanowić się nad tym, co będzie się z nią działo po śmierci.

Wykazałam już, że poezja Haliny Poświatowskiej nie stroni od ukazywania zmysłów. Pełno w niej wszelkiego rodzaju sensualnych bodźców. Jednak omawiana liryka to nie tylko silne związki poetki z przyrodą, uwielbienie natury i ukazanie namiętnej zmysłowości. W tej twórczości pojawia się także jeszcze jeden, metafizyczny zmysł, którym w przypadku Poświatowskiej jest właśnie intuicja. Z racji swej choroby autorka Ody do rąk doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej ziemskie życie nie będzie zbyt długie. Stąd tak częsty w jej lirykach motyw śmierci. Nie raz wyobrażała sobie umieranie, a wyraz swoich wyobrażeń zamieszczała w wierszach. Jednym z nich jest jeden z najbardziej znanych utworów poetki zatytułowany Halina Poświatowska to jest podobno człowiek, zamieszczony w ostatnim tomie Jeszcze jedno wspomnienie, napisany w czasie pobytu Haliny w Stanach Zjednoczonych, w 1958 roku:

Halina Poświatowska to jest podobno człowiek

i podobno ma umrzeć jak wielu przed nią ludzi

Halina Poświatowska właśnie teraz się trudzi

nad własnym umieraniem 187

Utwór jest tragiczny w swojej wymowie. Podmiot liryczny został tu jasno określony. Jest nim autorka wiersza czekająca na niezwykle skomplikowaną operację serca. Człowiek, który nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji z pewnością będzie miał trudność w wyobrażeniu sobie tego, co w tamtym czasie musiała czuć poetka. Zabieg szczęśliwie zakończył się sukcesem, przedłużył życie artystki prawie o kolejną dekadę. Ale wcale nie musiało tak być. I Halina bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Po raz kolejny mamy tu dowód na to jak bardzo ważna jest znajomość biografii Poświatowskiej, aby dobrze odczytać jej lirykę. Nie wiedząc nic o operacji, nie mielibyśmy pojęcia dlaczego podmiot liryczny akurat „właśnie teraz” czuje, że może umrzeć. Istotne są słowa wypowiedziane w kolejnej strofie: „ona jeszcze nie wierzy ale już podejrzewa”. To podejrzenie śmierci cechuje całość twórczości poetki, która tak bardzo nie chce przedwcześnie żegnać się ze światem. Jak pisze w utworze, zaciska mocno w ręku „strzępek żywego nieba”. Wiersz jest dowodem na to, że Halina sensualistka zagubiła się gdzieś po drodze, a jej miejsce zajęła zupełnie inna osoba, która nie interesuje się już poznawaniem świata, odkrywaniem zmysłów. Ani jej ręce, ani usta „nie są już głodne”. W momencie czekania na wyrokującą operację, cała reszta traci swój sens.

Poświatowska obawiała się śmierci, ale także wszelkiego rodzaju rozstań


z ukochanymi osobami. Równie dramatyczny w swej wymowie jest wiersz *** ta miłość jest skazańcem, w którym poetka stanowczo podkreśla, że wie o tym jak marne szanse na dłuższe trwanie ma jej uczucie. Jasno przepowiada mu rychłą śmierć:

ta miłość jest skazańcem

zasądzonym na śmierć

umrze


za krótkie dwa miesiące

na świecie jest przestrzeń i czas

odejdziesz ode mnie

na świecie jest niemoc i konieczność

nie zatrzymam cię

żadnym pocałunkiem188

Niestety, nic nie jest w stanie odmienić złego losu, który nie daje szans dwojgu kochającym się ludziom. Poświatowska zdawała się intuicyjnie wyczuwać, że to na pewno koniec. Mówiła wprost: „odejdziesz ode mnie”, „nie zatrzymam cię”. Fakt, że tak musi się stać przypisywała konieczności. Zwracała uwagę na swoją własną niemoc. Choć bardzo nie chciała, aby tak się stało, nic nie mogła zrobić. Na nic nie miała wpływu. Takie jest prawo czasu i przeznaczenia.

W liryku *** ślad zniknie z mojej skóry..., również z Jeszcze jednego wspomnienia, Poświatowska zwraca nam uwagę na przemijanie:

ślad zniknie z mojej skóry

jak gdyby lakier odłupać paznokciem

i ty odejdziesz

jak gdyby w podróż

[...]

wiem


że nie powrócisz 189

Poetka stara się odebrać śmierci wzniosłość i patos, przekonać samą siebie, że jest ona naturalna, nieunikniona i po prostu... zwykła. Znikniemy tak samo, jak lakier


z naszych pomalowanych paznokci. Wyjedziemy daleko, dokładnie tak, jakbyśmy wyjeżdżali w długą podróż. Mimo to tli się w niej jeszcze iskierka nadziei, jakaś nieuzasadniona ufność, że jednak jeszcze nie czas odchodzić z ziemskiego świata ani jej, ani jej bliskim. Pisze o „trzech zapłakanych siostrach”, jakimi są wiara, nadzieja
i miłość. Koniec wiersza, słowa: „wiem / że nie powrócisz”, przypominają jednak
o nieubłagalnej prawdzie.

Badając sensualizm w twórczości Haliny Poświatowskiej należy zadać sobie pytanie, skąd takie nasycenie liryków wszelkiego rodzaju odczuciami zmysłowymi, motywami biologicznymi: roślinnymi i zwierzęcymi, poczucie silnej jedności


z przyrodą. Po raz kolejny należy odwołać się tu do biografii poetki, do jej choroby. Poświatowska nie wiedziała jak długo dane będzie jej żyć, ile czasu będzie mieć na to, aby nacieszyć się światem. Intuicyjnie wyczuwała jednak, że nie doczeka późnej starości ani nawet wieku średniego. W jej życiu były tylko dwa etapy: dzieciństwo
i młodość. Postanowiła więc wykorzystać je tak intensywnie jak tylko to możliwe. Dlatego też fascynacja kolorem, dźwiękiem, smakiem, dotykiem, zapachem jest w jej przypadku o wiele bardziej sugestywna niż u zwykłego, zdrowego człowieka.

Yüklə 330,35 Kb.

Dostları ilə paylaş:
1   2   3   4   5   6   7




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə