Piotr Jaroszyński



Yüklə 20,91 Kb.
Pdf görüntüsü
tarix14.06.2018
ölçüsü20,91 Kb.
#48786


Piotr Jaroszyński

DLACZEGO NIE LUBIĄ?

(„U źródeł tożsamości kultury europejskiej”, red. T. Rakowski, Lublin 1994, s. 46-49)

Próba   dyskredytowania   filozofii   klasycznej,   i   to   w   ramach   szeroko   pojętego 

chrześcijaństwa,   nie   jest   niczym   nowym.  Wystarczy   tu   wspomnieć   wręcz   obelgi,   jakimi 

obrzucał Luter Arystotelesa: „jest to smarkacz, którego należy umieścić w chlewie lub w 

stajni   dla   osłów,   oszczerca   bezwstydny,   komediant,   najsprytniejszy   uwodziciel   umysłów. 

Gdyby   nie   był   istniał   cieleśnie,   uważałbym   go   bez   skrupułów   za   prawdziwego   diabła”. 

Powód  tej  antypatii  był  prosty –  filozofia   Stagiryty  od  XIII  w.  stała  się  istotną  podporą 

teologii katolickiej, a ponieważ Luter i szeroki odłam protestantyzmu wystąpił zdecydowanie 

przeciwko Rzymowi, więc konsekwentnie należało uderzyć w to, na czym doktryna katolicka 

się opierała i dzięki czemu nie była tylko fideizmem – czyli w filozofię klasyczną. Atak ten w 

dużej mierze się powiódł i dopiero z końcem wieku XIX historycy filozofii zrehabilitowali 

ucznia Platona.

W wieku XX przedmiotem ataków nie jest już Arystoteles, ale św. Tomasz z Akwinu, 

którego filozofia i teologia, dzięki odważnej i dalekosiężnej decyzji papieża Leona XIII, staje 

się podstawą kształcenia w seminariach i uczelniach katolickich.

Neotomizm, początkowo „uwspółcześniany” poprzez różnego rodzaju mezalianse czy to z 

fenomenologią  czy z kantyzmem, uzyskuje już przed  II wojną  światową (głównie  dzięki 

pracom Maritaina i Gilsona), swą własną i unikalną postać. Jest bowiem kontynuatorem, 

odrzuconej już w okresie Renesansu, filozofii klasycznej.

Po II wojnie światowej jednym z najważniejszych obok Pontifical Institute of Medieval 

Studies w Toronto centrów neotomizmu staje się Wydział Filozofii Katolickiego Uniwersytetu 

Lubelskiego. Wydział ten zgromadził wielu wybitnych profesorów, których prace z biegiem 

czasu zaczynają być dostrzegane na Zachodzie i w Ameryce Północnej. W efekcie powstaje 

projekt przetłumaczenia na angielski niektórych podręczników z myślą o ich spożytkowaniu 

w amerykańskich seminariach i uczelniach katolickich (do tej pory ukazało się już 5 pozycji). 

W 1986 r. w Baltimore odbywa się specjalny kongres filozofów amerykańskich, poświęcony 

promocji dorobku „Szkoły Lubelskiej” („Lublin School of Philosophy”), na którym główny 

referat wygłosił o. prof. Mieczysław A. Krąpiec.

Takie   bezsprzeczne   osiągnięcia   „Szkoły   Lubelskiej”   musiały   rozdrażnić   niektórych 

luminarzy „postępowego” katolicyzmu: „postępowego” to znaczy nachylonego w kierunku 



socjalizmu lub liberalizmu. Wśród nich najbardziej rozdrażniony jest niewątpliwie ks. Józef 

Tischner, który od wielu lat, niestrudzenie, daje wyraz swej dezaprobaty. Oczywiście, ks. 

Tischner w swej krytyce nie sięga po bogate słownictwo Lutra; jest to krytyka nowoczesna z 

rozbudowaną metaforyką, bardzo ciepła, wręcz namaszczona. I trzeba przyznać, że w wielu 

wypadkach   skuteczna,   ponieważ   dzisiejszy  człowiek   odzwyczajony  został   od   porządnego 

myślenia,   woli   raczej   kombinować  albo   marzyć.   Ks.  Tischner   doskonale   połączył   oba   te 

wątki: marząc – kombinuje.

Kiedy w roku 1982 ukazał się we Włoszech zbiór esejów Tischnera „I metodi del pensare 

umano” (Bolonia 1982) znalazł się tam szkic pt. „Schyłek chrześcijaństwa tomistycznego”, w 

którym autor przeprowadza „druzgocącą” krytykę tomizmu. Na krytykę tę zwrócił uwagę 

Vittorio Possenti i odpowiedział artykułem: „Josef Tischner – contestatore del tomiso” (tłum. 

polskie „Zeszyty Naukowe KUL”, 1984, nr 3).

Artykuł Possentiego, pisany z dystansu, rzuca wiele światła na dziwne praktyki Tischnera, 

a przede wszystkim ukazuje główne ich źródło. Tym źródłem jest nieuctwo – Tischner po 

prostu nie zna św. Tomasza, jak i nie zna historii filozofii. Jego wyobrażenie o filozofii sięga 

co   najwyżej   Marksa   (studiował   u   Adama   Schaffa)   z   dużą   domieszką   fenomenologii 

(studiował   też   u   Ingardena).   Stąd   poruszając   się   po   terenie   sobie   nieznanym   popełnia 

kardynalne błędy. Possenti zwraca uwagę, że Tischner zarzucając Tomaszowi poganizację 

chrześcijaństwa nawet nie zadał sobie trudu przeczytania kwestii 44 i następnych (Summa 

Theologica, I), w których Tomasz zdecydowanie odchodzi od Arystotelesa, u którego brak 

jest   „creatio   ex   nihilo”.   Nie   jest   też   prawdą,   jakoby   dla   Tomasza   Jezus   Chrystus   był 

wnioskiem sylogizmu, ponieważ fakty a tym bardziej objawione nie są dla Tomasza częścią 

jakiejkolwiek dedukcji.

Tischner miesza więc teologię tomistyczną z teologią kartezjańską, zarzucając tomizmowi 

to, czego ten nie głosi. A wreszcie rozpatrując relacje filozofii tomistycznej do teologii i 

Objawienia Tischner twierdzi, że zgodne to jest z duchem czasów, gdy „synteza uniwersalna 

wyników nauki miała być podstawowym zadaniem filozofii”. Possenti słusznie odpowiada, że 

ks. Tischner myli adres, ponieważ to nie tomizm, ale pozytywizm głosił podobne hasła.

Ale Tischner zdobywa się na pewną wielkoduszność – oto znajduje miejsce dla filozofii 

klasycznej w czasie, bo czas jest sposobem istnienia systemów filozoficznych. Gdy czas mija, 

system   staje   się   nieaktualny,   a   dla   filozofii   klasycznej   czas   już   minął.   Ten   historyczny 

relatywizm   prowadzi   oczywiście   do   relatywizmu   prawdy   i   dobra,   jest   to   niewątpliwie 

pochlebstwo   skierowane   pod   adresem   naszych   czasów.   A   stąd   już   tylko   krok   by 



zrelatywizować samo chrześcijaństwo, bo skoro pojawiło się w czasie, to dlaczego miałoby w 

czasie nie zniknąć?

Prace   i   działalność   ks.   Tischnera   w   tym   kierunku   właśnie   prowadzą.   Trzeba   tylko 

pomieszać   porządki   i   przyczyny   ze   skutkami,   w   tym   jest   rzeczywiście   mistrzem.   Jak 

konkluduje Possenti: „Powinniśmy być wdzięczni za tę diagnozę autorowi, gdyż pozwolił 

nam dostrzec, jak bardzo błądziliśmy,  a wraz z nami intelektualistami – błądzili kapłani, 

teologowie,   biskupi   i   papieże,   kiedy   sądziliśmy,   że   za   obecny   kryzys   chrześcijaństwa 

odpowiedzialny jest ateizm, spekulatywny i moralny nihilizm, rozpowszechnione odrzucenie 

osoby i działania Chrystusa w dziejach, oschła sekularyzacja, która od paru wieków otacza 

Zachód (...). Tischner natomiast wyjaśnia nam, że rozbrat tak wielu ludzi z Kościołem i 

chrześcijaństwem   nie   wynika   z   tych   racji,   lecz   jest   tylko   wyrazem   niemożności 

zaakceptowania tomizmu: odrzućmy tomizm, a cały nasz świat stanie się na nowo katolicki, 

jako że dzisiaj agonia chrystianizmu ma miejsce jedynie za sprawą teologów i teologii”.

Smutny jest fakt, że w Polsce wielu tzw. intelektualistów, daje się nabrać na to przewrotne 



rozumowanie. Historia zna wielu fałszywych proroków, strzeżmy się.

Yüklə 20,91 Kb.

Dostları ilə paylaş:




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə