kontaminacją zmysłów, brat bowiem „opowiada niestworzone historie / dotykając twarzy /
ślepymi palcami płaczu”. Mamy więc do czynienia z sensotwórczą redundancją, która
niedosyt podkreśla. Plan żałobnego spotkania nie został rozbity na pojedyncze gesty, lecz
ukonkretniony i poświadczony kulturowo w aluzjach do Homera, króla Leara. Poza tym
mamy tu do czynienia z odbiciem semantycznym frazy Horacego.
Kozioł również świadomie nawiązuje intertekstualne dialogi z poetami przeszłości. Siatka
tych adresów sięga Wacława Potockiego i jego Trenów na śmierć syna Stefana, stąd Klangor
zdaje się barokową konstrukcją anastylos. Próba rewizjonistycznej lektury trenów
pomieszczonych w Klangorze pozwoli potwierdzić główną tezę o próbie multiplikacji wrażeń
zmysłowych i ich semantycznej nośności i doniosłości na tle wcześniejszej twórczości.
Kozioł bowiem z jednej strony jawi się jako uczennica Klasyków spod znaku manifestu
Przybylskiego To jest klasycyzm, z drugiej zaś akcentuje kapryśność idiomu poetyckiego i
„kobiecą sygnaturę” niezmiennie podkreślającą wagę „kobiecej żałoby”, która kładzie nacisk
nie na akumulacyjność, a na rozproszenie i dostrzeżenie w śmierci nowej jakości życia.
Kobieca miniatura sprzeciwiająca się fallogocentrycznemu spojrzeniu na świat zapewnia
Kozioł maksymalną artykulację emocji przy minimalnym nakładzie środków poetyckich. Jest
też Kozioł mistrzynią form pojemnych, „kobiecych poematów” alchemicznych
sporządzanych znad garnka. Szara codzienność jest w tej poezji podnoszona do rangi sacrum.
Codzienność bez zmarłego brata (Żalnik) i męża (Klangor) pozwala znaleźć szczeliny
wieczności i podjąć próbę kontaktu z zaświatami.
Lęk przed ostateczną utratą urody w twórczości Urszuli Kozioł uśmierza obecność
mężczyzny podatnego na kobiece wdzięki. Moment dramatycznego napięcia sygnalizowany
jest przez somatyczną wstrzemięźliwość oraz dystans na tyle mały, iż możliwy do pokonania
w każdej chwili: „palce moje wciąż jeszcze wstrzymują oddech w pobliżu palców
mężczyzny” (***, inc. Od pewnego czasu) Wyczuwalna obecność gwarantuje poczucie pełni i
akceptację seksualności. Granica skóry drugiego człowieka okazuje się bezpiecznym
schronieniem, dlatego nie brak somatycznych deklaracji w twórczości wrocławskiej poetki:
„Jestem podatna na zwięzłą bliskość naszego ciała” (Z powtórzeń), „Moje ramię prześpiewuje
się do twego ramienia” (***, inc. Czas buntu…). Potrzeba bliskości podyktowana jest w jej
twórczości imperatywem odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Ciało staje się pośrednikiem między doświadczeniem zmysłowym i metafizycznym, bo choć
jego status pozostaje niepewny i chwiejny – w trosce o Innego przejawia się także troska o
nas samych. Skóra okaże się najlepszym przewodnikiem w bogatym świecie
doznań.(Pomocna okaże się zatem filozofia Brach-Czainy). Kwestią bodaj najważniejszą,
generującą somatyczny dyskurs, pozostaje problematyczność kodu językowego, bowiem
„Palce więcej mają nam do powiedzenia”(***, inc. Nieme słowa osypują się…) niż „słowa
nadrzeczne”, „słowa zwodne”, w końcu zaś „słowa wodorosty” (Z mostu). Poszukiwanie słów
właściwych, tj. tożsamych ze spostrzeganymi zjawiskami świata oraz adekwatnych wobec
stanu ducha kończy się w poezji Kozioł niepowodzeniem, stąd konceptualna pointa wiersza Z
mostu: „moje słowa / dziś milczą o mnie”, której pojawienie się zostało doskonale
opracowane, wszak akwatyczne metafory, gra słownych kalamburów oraz skłonność do
neosemantyzmów
zaświadczają
brak
zgody
na
kompromis,
a jednocześnie egzemplifikują kapryśność kodu, który wykazuje upodobanie do uczuciowej
rozlewności, innym razem zachowawczego milczenia.
Skłonność do apologii ciała we współczesnej poezji wynika zatem z faktu nieprzekładalności
cierpienia na kod językowy, gest pozostając w kontakcie z drugim człowiekiem, otwiera
szereg możliwości, nie przekracza granicy dobrego smaku, z którą graniczy histeria i
napomniana przez Herberta Czułość. W utworach z tomu W rytmie korzeni przeważa refleksja
eschatologiczna artykułowana przy pomocy toposu powtarzalności pór roku i cyklicznego
rytmu przyrody. Dostrzegalne motywy wanitatywne określają kierunek refleksji poetki: czas
okazuje się największym wrogiem człowieka, zaś wszelkie próby racjonalizacji skutków jego
upływu ograniczają się do wiary w mit telluryczny, który gwarantuje poczucie stabilności
świata. Ostatecznie wszelkie ludzkie działania zostaną sprowadzone do oswojenia lęku
tanatologicznego, wszak ziemia pozwala na ponowne zespolenie ze światem, szyfrowanie i
deszyfrowanie zasług i darowizn. Ludzka egzystencja jawi się jako palimpsest, stąd waga
śladu, który uruchamia szereg działań porządkujących doświadczenie istnień, które odeszły w
zapomnienie, wyjaśniających, oceniających, ale co najważniejsze: podejmujących próbę
opowiedzenia przeszłości od nowa.
Najciekawszym jednak utworem okaże się
Tkanina. Ujawnia w niej Kozioł swój poetycki
program, cechujący się skłonnością do intymnej kontemplacji, biernej aktywności,
wysublimowanej uległości połączonej z pragnieniem objęcia całościowym spojrzeniem
rozedrganej i niespójnej wizji świata. „Podatność na moment / […] na bezruch i na furie z
których żywioły niecimy” (Z powtórzeń) tłumaczy niedosyt wrażeń o skrajnych jakościach i
zmiennym natężeniu. Tę samą myśl powtórzy Iłłakowiczówna w znamiennym,
korespondującym z Tkaniną utworze Odejście w tło. Metaforyka z kręgu sztuk wizualnych
podkreśla rozziew między zdarzeniami zorientowanymi logocentrycznie, na pierwszym
planie, a tymi które zwracają uwagę poetki, rozgrywającymi się w tle. Ich barwa stylistyczna
i delikatna metaforyzacja świadczą o prymacie spraw z pozoru nieistotnych, bo