Andrzej M iś
DERRIDA I DEKONSTRUKCJA
Jacques Derrida:
Pismo filozofii. Wybrał i przedmową
opatrzył Bogdan Banasiak. Inter Esse.
Kraków 1992, 253 s.
Jacques Derrida jest chyba najczęściej dziś cytowanym spośród ży
jących filozofów. Niektórzy uważają go za odnowiciela filozoficznego
myślenia, inni wręcz za hochsztaplera. U nas Derrida jest również
czytany i komentowany, mamy też kilkanaście przekładów jego prac
na język polski. Pismo filozofii (tytuł nadany przez polskiego wydawcę)
jest jednak pierwszą w Polsce publikacją książkową francuskiego filo
zofa. Została ona skomponowana przez Bogdana Banasiaka, który jest
też autorem wstępu pt. Na tropach dekonstrukcji oraz tłumaczem trzech
tekstów — pozostałe przełożyli Krzysztof Matuszewski i Paweł Pie
niążek.
Na tom składa się sześć esejów Derridy pochodzących z lat sześć
dziesiątych. Obrazują więc one kształtowanie się metody dekonstrukcji,
której Derrida był twórcą, choć w tym przypadku użycie tego słowa
może być wątpliwe, nie dlatego, że chciałoby się ujmować zasług fran
cuskiemu filozofowi, ile dlatego, że dekonstrukcja doprowadziła do
zakwestionowania również pojęcia twórcy jako oznaczenia owego cen
trum, z którego płynie wszelki sens danego tekstu, jako podmiotu, który
ów sens porządkuje oraz nadaje mu zwartość i tożsamość. Poza tym
można by się zastanawiać, czy Derrida był rzeczywiście samotnym
odkrywcą, czy koncepcja dekonstrukcji nie jest jednym z wielu pomy
słów — choć być może najbardziej zaawansowanym czy wyrafinowa
nym — przedstawianych dziś przez wielu myślicieli. Podtrzymywałbym
bowiem pogląd, że dekonstrukcja może być zasadnie uznana za jeden
z przejawów czy składników zjawiska szerszego, czyli tzw. postmo-
288
Andrzej M íš
demizmu. Słusznie pisze Bogdan Banasiak, że takie ogólne formuły
„raczej zacierają różnice między poszczególnymi orientacjami, a tym
samym nie mogą stanowić wyznacznika specyfiki którejkolwiek z nich,
także gramatologicznej dekonstrukcji” (s. 17). Jednak nie można prze
cież uniknąć ogólnych klasyfikacji, a jeśli się chce z nich zrezygnować,
to polega to tylko na tym, że przestaje się używać ogólnych słów, ale
milcząco przyjmuje ogólne podziały. Pytanie o to, czy istnieje coś ta
kiego jak „postmodernizm” — w ramach którego można by usytuować
koncepcję dekonstrukcji — przypomina dawne spory o istnienie egzy-
stencjalizmu. Jak wiadomo, żaden z egzystencjalistów (poza Sartrem,
który też zresztą miał zastrzeżenia) nawet nie chciał używać tej nazwy
na określenie swoich poglądów, nie mówiąc już o tym, że skrupulatnie
podkreślał swoją odrębność od innych nazywanych egzystencjalistami
myślicieli. Czy jednak rzeczywiście nie istnieje pewne fundamentalne
podobieństwo postawy czy też zgodność pierwotnej filozoficznej intuicji
u Kierkegaarda, Heideggera, Jaspersa, Sartre’a itd.? Spośród dzisiej
szych postmodernistów tylko Richard Rorty wymienia innych myślicieli
— między innymi właśnie Jacquesa Derridę — jako swoich współto
warzyszy w pisaniu, inni zaś odżegnują się raczej od jakiegokolwiek po
krewieństwa. Być może rzeczą filozofa jest widzieć i podkreślić różnice
między sobą a swoimi konkurentami (w istocie rzeczy przykłady zgod
nie ze sobą współpracujących „miłośników prawdy” są niezwykle rzad
kie), lecz obowiązkiem historyka filozofii jest uchwytywanie i nazy
wanie podobieństw.
Skoro mowa o ogólnych terminach, to podnieśmy jeszcze jedną
kwestię. Oto Bogdan Banasiak pisze, że trudno jest wyczerpująco wy
łożyć i objaśnić dekonstrukcję — a jest to kłopot nie tylko Autora
wstępu, ale i wszystkich czytelników — gdyż sam Derrida wprost
nigdzie tego nie zrobił, z zasadniczych względów „ustawicznie sprze
ciwiając się jednoznacznym kwalifikacjom dekonstrukcji jako metody,
analizy, krytyki czy nauki, i podkreślając, że pojęcia te nie mogą być
traktowane tak, jak rozumie je tradycja, że nie mogą być ujmowane
bez koniecznego »przemieszczenia«” (s. 11). Jest w tym wyraźna su
gestia, że dekonstrukcja to działanie, określona praktyka, rodzaj aktyw
ności i że nie można mówić o jakimś Derridiańskim dekonstrukcjoni-
zmie, gdyż sugerowałoby to istnienie pewnego systemu myśli dekon-
strukcjonistycznych (dla Autora „dekonstrukcjonizm” to tylko nurt, któ-
Derrida і dekonstrukcja
289
ry „znajdując zasadnicze inspiracje w pracach francuskiego filozofa,
ukształtowany został przez literaturoznawców amerykańskich” — s.
14). Zdaje się, że występuje tu analogia do Nietzschego (skądinąd
najbardziej poważanego przez Derridę filozofa), który cały swój filo
zoficzny impet wyładowywał w krytyce, ale przecież prowadzonej w
imię pewnych pozytywnych wyobrażeń, tzn. głównie wizji „nadczło-
wieka”. Czy w przypadku Derridy jest podobnie? Czy dekonstrukcja
(tzn. praktyka dekonstruowania) wypływa z jakichś filozoficznych za
łożeń, które dałoby się zrekonstruować i wyłożyć w pojęciowym języku,
nazywając tę całość właśnie „dekonstrukcjonizmem”? Przypomina mi
się fragment wywiadu, jaki Christian Delacampagne przeprowadził kie
dyś z Derridą dla „Le Monde”. Derrida powiedział tam między innymi:
„Dekonstrukcja jako taka nie redukuje się ani do metody (sprowadzania
do czegoś prostszego) ani do analizy; przekracza ona decyzję krytyki
a nawet samą ideę krytyki. To dlatego nie jest ona czymś negatywnym,
choć często, mimo tylu zastrzeżeń, tak właśnie ją interpretowano. We
dług mnie towarzyszy jej zawsze jakieś pozytywne dążenie, powie
działbym nawet, że nigdy nie odbywa się bez miłości...”.
Wstęp Banasiaka jest dobrą okazją do wielu jeszcze przemyśleń.
Ma też dużą wartość informacyjną: dowiadujemy się o etapach rozwo
jowych myśli Derridy, o jej recepcji i jej związkach z innymi konce
pcjami filozoficznymi. Dobrze też, że na końcu tomu umieszczono spis
prac Derridy, najważniejszych komentarzy do jego koncepcji, a także
polskich przekładów i polskich prac o dekonstrukcji.
Teksty Derridy — gęste od znaczeń i często bazujące na grach
słownych — zostały bardzo dobrze przetłumaczone. Stały się w ten
sposób dostępne większej liczbie czytelników. Czy staną się oni wszyscy
zwolennikami dekonstrukcji? Zapewne nie, Derridę warto jednak czytać,
gdyż prezentuje on wyostrzoną samoświadomość filozoficzną i wskazuje
na problemy, które każdy współczesny filozof powinien przemyśleć.