Bóg zagubiony. Wiara w objęciach niewiary



Yüklə 123,02 Kb.
Pdf görüntüsü
tarix06.05.2018
ölçüsü123,02 Kb.
#42522


  

Bóg 


zagubiony

Wiara w objęciach niewiary






Tytuł oryginału:

Gott los werden. Wenn glaube und unglaube sich umarmen

© 2016 Vier-Türme GmbH, Verlag, Münsterschwarzach Abtei

© Wydawnictwo WAM, 2017

ISBN 978-83-277-0716-1

WYDAWNICTWO WAM

ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200 • faks 12 42 95 003

e-mail: wam@wydawnictwowam.pl

www.wydawnictwowam.pl




Spis treści


Winfried Nonhoff

8

Przedmowa



 

opuszczeni przez boga?

Tomáš Halík

14

Prolog 



Martwy bóg. 

Mowa szalonego człowieka

32

Gdy BóG milczy



Anselm Grün

35

Ateizm nieobcy duszy



Tomáš Halík

49

Uścisnąć ateizm



80

Różne foRmy RealneGo ateizmu

Tomáš Halík

83

Z hipo tezą Boga — albo bez niej



Anselm Grün

113


Między obojętnością 

a poszukiwaniem — 

dynamiczny obraz ateizmu

124


nawRócić się, By szukać

Anselm Grün 127

Węszenie Boga

Tomáš Halík 137 Religia i człowiek szukający 

duchowości

158


PRzeżyć tajemnicę

Tomáš Halík

161

Droga ku głębi



Anselm Grün

181


Doświadczanie tego, 

co nieopisywalne




200

dRoGa do tajemnicy — 

oPowiadania o tym,  

czeGo nie da się PRzedstawić

Anselm Grün 203

Przemiana — wspólna droga 

wierzących i niewierzących

Tomáš Halík

215

Niewierzący we mnie — 



mój przyjaciel

Anselm Grün 240 Epilog

 

nieznany bóg. 



Mowa świętego pawła 

na areopagu

Anselm Grün 

Tomáš Halík 

Winfried Nonhoff

266


wiaRa w oBjęciach niewiaRy — 

rozmowa


291

Autorzy



Przedmowa

 

 



opuszczeni  

przez boga?

 

 

 



 

 

 



 

Winfried Nonhoff




9

Jest Wielki Piątek. Wielki Piątek 2016 roku. Kilka 

dni temu jęknęliśmy, wysłuchawszy wiadomości 

o atakach terrorystycznych w Brukseli. A dziś, w ten 

Wielki Piątek, ta część z nas, która wierzy w chrze-

ścijańskiego Boga, wspomina jego Posłańca, który 

z krzykiem bólu poszedł na śmierć. Włożono Mu 

w usta słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie 

opuścił?” (Mk 15, 34). Szalony, obłąkany świat. Pod-

czas gdy pod naszą szerokością geograficzną Bóg 

umiera po cichu, nieomal niezauważenie, gdzie 

indziej znajdują się bojownicy z niespożytą wital-

nością i mocą powołujący się na Boga, który żyje 

i wyrusza z nimi na bój, siejąc strach i przerażenie 

w świecie uchodzącym w ich oczach za bezbożny.

Czy w tej sytuacji nie przyłapujemy się na tym, że 

chcemy, by On rzeczywiście umarł? Czyż nie chcemy 

w takich chwilach pozbyć się Go, tego Boga, w któ-

rego imieniu ludzie dzielą życie innych na warto-

ściowe i bezwartościowe, na życie, które trzeba chro-

nić, i na życie, które należy zniszczyć? Jakże często 

Bóg bywa używany, jak często w Jego imię mordu-

je się i niszczy nie tylko innych bogów, lecz przede 

wszystkim związanych z nimi ludzi, tych, którzy 

nie wierzą w Boga prowadzącego swoje hufce do bit-

wy. Rzeczywiście, ta historia zupełnie nie ma sensu. 

I, co więcej, jak widzimy, najwyraźniej trwa nadal.



10

Przedmowa: 

Opuszczeni 

przez Boga

Jeśli uświadomimy sobie, że wcale nie musimy 

wypowiadać słowa „Bóg” w ten sposób, że nie musi-

my go okaleczać i ranić nim, narzucając innym coś, 

co jest rzekomo wyższe niż wyznawane przez nich 

wartości, mordując i tłamsząc ich tożsamość — jeśli 

to sobie uświadomimy, łatwiej dostrzeżemy w jego 

rozlicznych formach religijne maski terroru.

A teraz mamy Wielki Piątek. I oto stoję wobec re-

ligii, w której w pewnym, bardzo szczególnym sen-

sie śmierć Boga nie tylko jest upamiętniana, ale też 

dokonuje się w liturgii i — jakkolwiek para doksalnie 

by to zabrzmiało — wyznawana jest jako istotny rys 

żywego Boga. Ta celebracja nie pasuje jednak do no-

wożytnego patosu, z jakim człowiek morduje Boga. 

Tutaj bowiem to sam Bóg opuszcza Ukrzyżowanego. 

Z całą troską trzeba powiedzieć nam, współczes nym, 

że Ten, który wisi na krzyżu, przeżywa absolutny 

kryzys obrazu Kogoś, kogo sam nazywa Bogiem. 

O, tak — co za ból! — Ukrzyżowany został bez Boga. 

Chrześcijanie mogą tu powiedzieć: Bóg nas opuścił, 

umarł w tej postaci, w której dotąd pokładaliśmy 

ufność. W każdym razie właś nie tak przeżywał to 

ów samotny Posłaniec, przychodzący, by uobecniać 

i reprezentować Boga. Co więcej: On, który wkrót-

ce ma zasiąść po prawicy Boga, opuszczony przez 

Niego sam wchodzi w śmierć. Zaiste: został bez 

Boga. Uległ przemocy tych, którzy posiadają Boga 

na  włas ność.

Dlatego też Wielki Piątek wyrósł ponad czas; 

nie stał się jeszcze jednym z wielu dni tamtej staro-



11

Winfried  

Nonhoff

żytnej epoki, w której Rzymianie okupowali Pale-



stynę. I dlatego ów Opuszczony przez Boga nie zo-

stał jeszcze jednym z wielu nieszczęśników, których 

ukrzyżowano w pierwszym stuleciu naszej ery. Wia-

ra chrześcijańska trwa przy doświadczeniu śmier-

ci Boga — nie w takim sensie, by Bóg został oba-

lony czy wygnany. Świat i nasze doświadczenia 

pojmiemy dopiero wtedy, gdy spojrzymy w niezwy-

kle mroczne oblicze Bóstwa, przekazywane w opo-

wieściach założycielskich wiary.

I wydaje się, że zgotowana opuszczonemu Jezuso-

wi śmierć Boga może stać się tajemniczą mocą, któ-

ra strzeże Boga i chroni Go w okupowanej postaci. 

Wielki Piątek to w istocie wielki zakaz czynienia so-

bie podobizn Boga. Wielki Piątek po dziś dzień re-

habilituje najgłębsze i najstraszliwsze doświadcze-

nia opuszczenia, umieszczając je w samym sercu 

wiary. Ale Wielki Piątek strzeże też niewiary — jak 

zawsze osaczanej i potępianej przez rozmaite defi-

nicje — przed wiarą nazbyt bezpieczną i chronioną, 

domagającą się walki i rozstrzygnięcia. W Wielki 

Piątek — a któryż dzień nie może nim być — każda 

wiara wystawia się na trzęsienie ziemi i mrok, który 

ją ogarnia. Rozdzierają się wszystkie zasłony, spo-

wijające świątynie naszych koncepcji i historycznie 

uzasadnionych twierdzeń, tańczących wokół Świę-

tego Świętych. Jakaż to ogromna szansa na cierpli-

we życie na morderczej karuzeli zwycięzców!

Nasza książka odsłania oczyszczający sens nie-

wiary, i to w wielu wymiarach: przyznaje prawo 



12

Przedmowa: 

Opuszczeni 

przez Boga

do istnienia sceptycyzmowi, ostrożności, wahaniu 

i wstydowi tam, gdzie pewniki stają się bronią w rę-

kach ludzi, którzy uważają się za wierzących. Każ-

da zaś wiara, która w swych strukturach odnajdzie 

miejsce dla niewiary, staje się z kolei pocieszeniem 

i znakiem sprzeciwu tam, gdzie świat i człowiek po-

strzegani są w krzywym zwierciadle ideo logii, bądź 

tam, gdzie zagraża im cynizm i ironiczny dystans. 

Cóż za szansa dla nas, którzy szukaliśmy już wszę-

dzie, nigdzie nie znajdując rozwiązania naszych 

rozterek i problemów!

Potrzebujemy tego nieznośnego, niewygodnego 

napięcia: nie tylko pomiędzy Bogiem a Bogiem, po-

między wiarą i niewiarą, pomiędzy brakiem pew-

ności i tryumfalizmem. Także nasze wygodne, kon-

sumistyczne zadowolenie z tego, co tu i teraz, musi 

stanąć wobec podejrzenia o obojętność i nieczułość, 

o bezkrytyczną, samolubną apatię i o cyniczną po-

gardę dla biednych.

Z drugiej strony — choć zrzucenie z tronu bogów 

i bożków oraz obalenie ich na ziemię może mieć po-

zytywne następstwa, to jednak narzuca się pyta-

nie, kto zasiądzie na tych pustych tronach sumień 

i społeczeństw. Spór o Boga jeszcze się zatem nie 

skończył. Musimy go wciąż prowadzić — dla nasze-

go zbawienia. Jeśli ktoś chce tylko pozbyć się Boga, 

prawdopodobnie zanadto upraszcza sprawę. Jeśli 

ktoś chce ocalić Boga bez zmagań i walki, ulega za-

pewne niebezpiecznej dla życia iluzji. Pozostaje Wiel-

ki Piątek. Nawet jeśli z drżeniem — choć w oparciu 



13

Winfried  

Nonhoff

o wiarygodne świadectwa — dostrzegamy w nim 



obietnicę Wielkanocy.

Książka ta przyznaje wspomnianym  napięciom 

należne im miejsce. Bada motywy i postawy współ-

czes nej niewiary. Nie bez powodu zawarte w niej 

rozważania oscylują pomiędzy diagnozą Friedricha 

Nietzschego o śmierci Boga a mową świętego Pawła 

na ateńskim Areopagu, wskazującą na nieznanego 

Boga. To samo napięcie powinno okazać się owoc-

ne także i dziś.

Ale książka ta czerpie również z doświadcze-

nia kruchego piękna wiary, ostrożnie wyrażanego 

w słowach. Odzyskiwanie ostrożnej, nieśmiałej wia-

ry wiele zawdzięcza autentycznym doświadczeniom 

braku Boga, przekazanym nam szczerze przez mi-

styków. Autorzy sięgają w tym względzie do osobi-

stych, bardzo różnych kontekstów biograficznych 

i intelektualnych. Nie wahają się wprowadzać czy-

telnika w swoją osobistą historię. Jedynie ten bo-

wiem, kto przeżył włas ny Wielki Piątek i kto potrafi 

oprzeć na tym doświadczeniu swoje myśli i refleksje, 

umie też opowiadać o wielkanocnej radości wiary — 

chroniąc obecność Boga i strzegąc człowieka.




Prolog

 

 



Martwy  

bóg. 


Mowa  

szalonego  

człowieka

 

 



 

 

 



 

 

 



 

 

 



Tomáš Halík


Szalony człowiek

  — Słyszeliście pewnie o tym szaleńcu, 

który w jas ne przedpołudnie zapalał latarnię, biegał po 

rynku i nie przestawał krzyczeć: „Szukam Boga! Szukam 

Boga!”. Jako że akurat zebrało się tam wielu takich, któ-

rzy w Boga nie wierzyli, śmiechom nie było końca. „Czyż-

by Bóg gdzieś przepadł?” — rzekł jeden. „Zagubił się jak 

dziecko?” — rzekł drugi. „A może trzyma się w ukryciu? 

Boi się nas? Wsiadł na statek? Wywędrował?” — tak 

krzyczeli i śmieli się jeden przez drugiego. Szaleniec sko-

czył między nich i przeszył ich wzrokiem. „Co się stało 

z Bogiem? — zawołał. — Powiem wam! Uśmierciliśmy go  

wy i ja! My wszyscy jesteśmy jego mordercami! Ale jak 

tego dokonaliśmy? Jak zdołaliśmy wypić morze? Kto 

dał nam gąbkę, żeby wymazać cały horyzont? Cóżeśmy 

zrobili, odwiązując Ziemię od jej Słońca? W jakim kie-

runku się teraz porusza? Dokąd my zdążamy? Dokąd-

kolwiek, byle dalej od wszelkich słońc? Czy ten ruch nie 

jest ustawicznym upadkiem? W tył, na bok, w przód, na 

wszystkie strony? Czy jest jeszcze coś takiego, jak góra 

i dół? Czy nie błąkamy się niczym po nieskończonej ni-

cości? Czy wokół nie zieje pusta przestrzeń? Czy nie zro-

biło się zimniej? Czy nie nadchodzi wciąż noc i noc? Czy 

nie trzeba przed południem zapalać latarni? Czy nie sły-

chać już wrzawy grabarzy, którzy pogrzebali Boga? Czy 

nie czuć już woni boskiego rozkładu? — wszak i bogowie 

ulegają rozkładowi! Bóg umarł! Bóg pozostaje umarły! 

I my go uśmierciliśmy! Jak mamy się pocieszyć, mordercy 

nad mordercami? Największa moc i świętość, jaką świat 

dotąd posiadał, wykrwawiła się pod ciosami naszych 

noży  — kto zetrze z nas tę krew? Jaka woda zdoła nas 



oczyścić? Jakie ceremonie pokutne, jakie święte igrzyska 

będziemy musieli wymyślić? Czy wielkość tego czynu nas 

nie przerasta? Czy nie musimy sami stać się bogami, aby 

się przynajmniej wydawało, że byliśmy godni tego czynu 

dokonać? Nie było nigdy czynu większego — i wszyscy 

urodzeni po nas należą za jego sprawą do wyższej hi­

storii niż cała historia dotychczas!”. Tu szaleniec umilkł 

i znów przyjrzał się słuchaczom — ci również milczeli i pa­

trzyli na niego ze zdumieniem. Wreszcie cisnął latarnię na 

ziemię, aż się rozbiła i zgasła. „Przychodzę za wcześ nie — 

rzekł  — jeszcze nie czas na mnie. To niebywałe zdarze­

nie jest jeszcze w drodze i wędruje — jeszcze nie dotarło 

do ludzkich uszu. Grom i błyskawica potrzebują czasu, 

świat ło gwiazd potrzebuje czasu, czyny nawet już do­

konane potrzebują czasu, aby je zobaczono i usłyszano. 

Ten czyn jest ciągle jeszcze bardziej ludziom odległy niż 

najdalsze gwiazdy — a przecież sami go dokonali!”. Opowia­

dają jeszcze, że szaleniec tego samego dnia wdzierał się 

do różnych kościołów i intonował swoje requiem aeternam 

deo. 

Wyprowadzony i indagowany, odpowiadał nieod­

miennie tylko: „Czym są jeszcze te kościoły, jeśli nie gro­

bowcami i kamieniami nagrobnymi Boga?”.

Friedrich NietzscheRadosna wiedza

1

1



  Friedrich Nietzsche, Radosna wiedza („La gaya scienza”), tłum. Mał-

gorzata Łukasiewicz, Gdańsk 2009, s. 137−138 (fragmenty zaznaczone 

kursywą według wersji podanej przez autora).



17

co się stało z bogieM?

Szukając lejtmotywów, które wycisnęły swoje pięt-

no na historii dwudziestego wieku, z pewnością 

natkniemy się na zdanie: „Bóg umarł!”. Zdanie to 

wypowiedział Friedrich Nietzsche, który umarł na 

początku dwudziestego wieku i który uważał się za 

jednego z „pierworodny[ch] i wcześniak[ów] nad-

chodzącego stulecia, którzy dziś już właściwie [po-

winni] dostrzegać cienie, jakie niebawem zasnują 

Europę”

1

.



Nietzsche nie był ani pierwszym, ani jedynym au-

torem głoszącym śmierć Boga; jest jednak niewątp-

liwie najsłynniejszym z nich. Opowiadanie o czło-

wieku szalonym z jego książki Radosna wiedza

2

 

nie 



jest jedyną wersją tej myśli w dziele Nietzschego, 

choć z pewnością jest to wersja najbardziej znana 

i ciesząca się największą popularnością.

Scena na rynku, w której przybywa odmieniec, 

w biały dzień z latarnią szukający nieobecnego Boga, 

działała na mnie zawsze jak mara senna. Są sny, 

które wydobywają z głębi naszej nieświadomości 

1

  Friedrich Nietzsche, Radosna wiedza („La gaya scienza”), tłum. Mał-



gorzata Łukasiewicz, Gdańsk 2009, s. 229 (księga piąta, 343. Jak to jest 

z naszym dobrym humorem

).

2

  Tamże, s. 137−138.




18

Prolog: 

Martwy 

Bóg. 

Mowa 

szalonego 

człowieka

coś, czego nasz umysł nie był do tej pory w stanie 

dostrzec i pojąć, przesłanie, dla którego — mówiąc 

słowami Nietzschego — „nie ma jeszcze uszu”. Ludy 

pierwotne, jak twierdzi Carl Gustav Jung, odróż-

niają „małe sny”, mające jedynie prywatne znacze-

nie dla śniącego, od „wielkich snów”, istotnych dla 

przyszłości całego plemienia. Myślę, że scena, którą 

opisał Nietzsche, jest w istocie „wielkim snem”, ma-

jącym istotne znaczenie dla losów całego naszego 

„plemienia”. „Co się stało z Bogiem?” — oto pytanie, 

którego stawianie zawsze ma sens.

Dlaczego w przypowieści Nietzschego poszuku-

jący Boga jest obłąkańcem, człowiekiem szalonym? 

Dlaczego zarówno pytanie, jak i odpowiedź, gło-

sząca śmierć Boga, zostaje włożona właś nie w usta 

szaleńca? Może jest to ów głupiec z psalmu, o któ-

rym czytamy: „Rzekł głupi w sercu swoim: »Nie ma 

Boga»” (Ps 14, 1; Ps 53, 2)? A może jest to raczej bła-

zen, nadworny trefniś, jedyny, któremu wolno wypo-

wiadać zakazane prawdy? Czy przypomina w swo-

jej głupocie dziecko, które wieści to, co wprawdzie 

każdy widzi, ale wszyscy boją się widzieć i nazwać — 

mówi, że król jest nagi? A może człowiek szalony je-

dynie z punktu widzenia ludzi na rynku jest obłą-

kańcem, który w rzeczywistości odsłania ich włas ną 

głupotę? Czy ze swoją latarnią w biały dzień przy-

pomina on cynika Diogenesa, który pokazywał lu-

dziom, że ich świat ło jest w istocie mrokiem nie-

wiedzy? Czy nie jest on jurodiwym, jednym z tych 

świętych błaznów, o których opowiadają legendy 



19

Tomáš 


Halík

chrześcijańskiego Wschodu? A może Nietzsche po 

prostu opowiedział o włas nym losie, o losie odrzu-

conego proroka, który kończy, popadając w obłęd?

Diagnoza ateizMu i jej konsekwencje

Kluczowe zdanie, często przeoczane przy lekturze 

tego tekstu, głosi, że adresatami tego przesłania byli 

lud zie, którz y nie w ierz yli w Boga. Właś nie 

dlatego śmiali się oni z człowieka, który szuka Boga. 

Oni już Go nie szukali, nie dbali o Niego, już o Nie-

go nie pytali: Bóg nie miał dla nich żadnego znacze-

nia. Tak, szaleniec Nietzschego przyszedł przede 

wsz ystkim po to, by sprowokować ateistów, 

by uczynić problem z ich masowego ateizmu — 

nieproblematycznego i niesproblematyzowanego.

Dopiero na końcu opowieści człowiek szalony 

po konwencjonalnych ateistach prowokuje też kon-

wencjonalnych wierzących, którzy nie wiedzą, że 

ich kościoły są już tylko grobowcami i kamienia-

mi nagrobnymi martwego Boga. Może obie te gru-

py zadufanych w sobie, pewnych siebie ludzi są do 

siebie podobne — przecież zarówno pewni siebie nie-

wierzący, jak pewni siebie wierzący nie szukają Boga.

Nietzsche wybierał wciąż trzecią drogę pomię-

dzy skrajnościami, szukając niezbadanego obszaru 

„poza i pod” — poza dobrem i złem, poza religią i ate-

izmem w ich tradycyjnej postaci. Jego retoryka rady-

kalizuje się zawsze wtedy, gdy chce pogodzić ze sobą 




20

Prolog: 

Martwy 

Bóg. 

Mowa 

szalonego 

człowieka

obie skrajności, niwelując ich niejasną jednostron-

ność i pozorną oczywistość. W czasie „prawdy dnia”, 

rozjaś nionej świat łem rozumu, akcentuje „prawdę 

nocy”, czas, w którym świat jest głębią, głębszą, niż 

się wydaje za dnia: „Nie wszystkiemu wobec dnia 

słowem głosić się wolno”

3

.



Szalony człowiek Nietzschego nie przyszedł, by 

kwestionować wiarę w Boga i głosić ateizm: przy-

szedł raczej postawić d iagnozę ateizmu. Ukazu-

je jego tragiczną stronę i tragiczne oblicze. Za tajem-

nicą zniknięcia Boga kryje się zbrodnia większa od 

innych zbrodni: mord dokonany na Bogu. Zbrodnia 

ta ma tragiczne konsekwencje dla całego kosmosu: 

gaś nie słońce pewności, tracimy orientację, gnamy 

w otchłań pustki. Pędzimy w mroczne dale, z dala 

od słońca, w lodowatą przepaść nicości, „dokądkol-

wiek, byle dalej od wszystkich słońc”

4

.



Pytanie o Boga traci moc, gdyż odpowiedź na nie 

wydobyłaby na powierzchnię skrywaną, zapomnia-

ną, zepchniętą w podświadomość zbrodnię. Była to 

zbrodnia zbiorowa, której sprawcami i współwinny-

mi są szaleniec i jego słuchacze. Jest to zbrodnia, za 

którą sprawcy muszą wziąć odpowiedzialność. „Czy 

wielkość tego czynu nas nie przerasta? Czy nie mu-

simy sami stać się bogami, aby się przynajmniej wy-

dawało, że byliśmy godni tego czynu dokonać?”.

3

 Tenże, 



Tako rzecze Zaratustra

, tłum. Wacław Berent, Kraków 2010, 

s. 164 (część trzecia, Przed wschodem słońca).

4

  Radosna wiedza, dz. cyt., s. 137 (księga trzecia, 125. Szalony człowiek).




21

Tomáš 


Halík

W kolejnych rozdziałach tej samej książki Nie-

tzsche przybliża nam tę zbrodnię, której wielko-

ści sprawcy nie są w stanie ogarnąć, nie zdając so-

bie jeszcze sprawy z jej konsekwencji. Jawi się ona 

jako felix culpa, szczęśliwa wina: otwiera przed nimi 

nowe horyzonty, dzięki niej mogą znowu wypłynąć 

na otwarte morze

5

. Pustka po zabitym Bogu wzy-



wa do odwagi, mobilizuje twórcze siły, gdyż prze-

strzeń ta nie może pozostać pusta. Wraz ze starym 

Bogiem umiera też dotychczasowe człowieczeństwo; 

Nie tzsche jest zresztą przekonany, że „człowiek jest 

czymś, co powinno być pokonane”

6

.



W innym rozdziale Radosnej wiedzy Nietzsche 

mówi, dlaczego ta zbrodnia nie tylko pozostała 

ukryta, ale i wciąż jest niedokonana — dlaczego nie 

jest tak łatwo pozbyć się Boga

7

. Podobnie jak dłu-



go jeszcze po śmierci Buddy pokazywano w jednej 

z grot jego cień, tak i dziś jeszcze na całą naszą cy-

wilizację pada „cień martwego Boga”: nasza racjo-

nalność, nauka, nasze ideały postępu i demokracji, 

wiara w rozum, w naukę i w moralność, ba, nawet 

gramatyka naszego języka są cieniami Boga, jego re-

liktami — nasze wartości i idee stoją na fundamen-

cie owych niewzruszonych, podstawowych prawd, 

których gwarantem był meta fizyczny Bóg. Ale te 

5

  Por. tenże, Radosna wiedza, dz. cyt., s. 230 (księga piąta, 343. Jak to 



jest z naszym dobrym humorem

).

6



 Tenże, 

Tako rzecze Zaratustra

, dz. cyt., s. 9 (Przedmowa Zaratustry, 3).

7

  Por. tenże, Radosna wiedza, dz. cyt., s. 125 (księga trzecia, 108. Nowe 



zmagania

).



22

Prolog: 

Martwy 

Bóg. 

Mowa 

szalonego 

człowieka

pewniki, ten ustalony porządek prawdy i dobra, 

pewność tego, co dobre i złe, co jest prawdą, a co złu-

dzeniem, co jest błędem lub kłamstwem — wszyst-

ko to wraz ze śmiercią Boga zatrzęsło się w posa-

dach. Wszystko to bowiem opiera się na założeniu, 

które już nie obowiązuje, wszystko wraz ze śmiercią 

Boga straciło grunt pod nogami. Dlatego musimy 

odłożyć ów dawny świat do lamusa i stworzyć sobie 

nowe wartości i nowych bogów.

poleMika zranionej Duszy

Czy Nietzsche rzeczywiście należał do tych ludzi, 

obecnych już na kartach Biblii, którzy walczyli z Bo-

giem, czy też raczej walczył z czymś w samym sobie? 

W swoim dziele Tako rzecze Zaratustra stawia kolejną 

diagnozę śmierci Boga: Bóg umarł na swoje współ-

czucie dla człowieka

8

. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, 



że w opowieści tej Nietzsche mówi przede wszyst-

kim o sobie: o swoim lęku przed włas nym  głębokim 

współczuciem dla człowieka, skrywanym pod pan-

cerzem cynicznej, górnolotnej retoryki, podobnym 

do pancerza nieśmiałego, wstydliwego Kierkegaar-

da, kreującego się na uwodziciela kobiet. Skoro 

przenikliwy psycholog Nietzsche chce odsłonić 

przed swoimi czytelnikami najskrytsze tajniki ludz-

kiego charakteru, to nikogo nie powinno zdziwić, 

8

  Por. tenże, Tako rzecze Zaratustra, dz. cyt., s. 256 (część czwarta, 



Wysłużony

).



23

Tomáš 


Halík

że spytamy tu o jego włas ne ukryte motywy: obse-

syjny charakter nieustannych ataków Nietzschego 

na współczucie wręcz rzuca się w oczy i budzi po-

dejrzenia. Jeśli uważnie przyjrzymy się portretowi 

Nietzschego, zobaczymy uderzającą sprzeczność po-

między potężnym, wojowniczym, bujnym zarostem 

okalającym usta a delikatnym, uderzająco szlachet-

nym, naznaczonym bólem zarysem twarzy. Jak po-

wiedział mi kiedyś jeden z moich przyjaciół, pewien 

włoski teolog, ów bujny zarost to nieokiełznana, 

prowokująca retoryka Nietzschego; jest to jego tar-

cza ochronna skrywająca wrażliwą, zranioną duszę.

W jego książce Anty chryst,  prawdopodobnie jed-

nym z najbardziej agresywnych pamfletów anty-

chrześcijańskich, jakie kiedykolwiek napisano, po-

brzmiewa, obok fortissimo huku bębnów, na który 

składają się wyzwiska, obelgi i oskarżenia, lirycz-

na pieśń miłości do Jezusa z Nazaretu, „jedyne-

go chrześcijanina, jaki kiedykolwiek żył na ziemi”. 

Chrześcijaństwo Jezusa — jedyne chrześcijaństwo, 

jakie Nietzsche uznaje — nie jest nową wiarą, no-

wym przekonaniem, lecz nowym życiem, pra kt y-

ką, owszem, praktyką bezgranicznej miłości, obja-

wiającej się w tym, co Jezus robi, a jeszcze bardziej 

w tym, czego nie robi: „Prosi, cierpi, kocha z tymi 

i w tych, którzy mu czynią zło (…). Nie bronić się, 

n ie złorzeczyć, n ie czynić odpowiedzialnym (…) 

Nie przeciwstawiać się złu, kocha ć je (…)”

9

. Nieco 



9

 Tenże, 


Anty chryst

, tłum. Jarosław Dudek, Edyta Kiresztura-

-Wojciechowska, Kraków 2015, s. 54 (nr 35).



24

Prolog: 

Martwy 

Bóg. 

Mowa 

szalonego 

człowieka

dalej czytamy: „prawdziwe pierwotne chrześcijań-

stwo będzie możliwe w każdym czasie”

10

.



Fakt, że dzieło Nietzschego jest pełne sprzeczno-

ści, jest moim zdaniem raczej jego zaletą. Nietzsche 

wiedział, że każde z naszych spojrzeń jest już inter-

pretacją, pozostającą pod wpływem jakiejś wcześ-

niejszej, równie ograniczonej perspektywy, jakie-

goś punktu widzenia, z którego patrzymy na świat 

i zdarzenia. „O wszystkim mam dwie opinie”, ma-

wiał Nietzsche.

Czyż Nietzsche nie odnosi do siebie tego, co jego 

Zaratustrze mówi „ostatni papież”: „O Zaratustro, 

tyś pobożniejszy, niźli sam myślisz, wraz z taką nie-

wiarą! Jakowyś Bóg w tobie nawrócił cię do twej bez-

bożności. Czy nie twa pobożność w Boga wierzyć ci 

nie daje?”

11

.

k tóry bóg uMarł?



Gdy spotykam człowieka, który twierdzi, że nie wie-

rzy w Boga, zawsze zadaję mu pytanie: w jakiego 

Boga nie wierzysz? Co sprawiło, że w niego nie wie-

rzysz? Czy możesz pod pojęciem Boga wyobrazić so-

bie coś innego niż to, czemu zaprzeczasz?

„Bóg umarł! Bóg pozostaje umarły!”, woła sza-

lony człowiek z Radosnej wiedzy. W jednym z miejsc 

10

  Tamże, s. 58−59 (nr 39).



11

 Tenże, 


Tako rzecze Zaratustra

, dz. cyt., s. 257 (część czwarta, Wy­

służony

).



25

Tomáš 


Halík

Nietzsche wyjaś nia jednak, że śmierć Boga nie 

jest ostateczna: może jeszcze go zobaczymy, może 

„ściąg nął tylko z siebie swoją moralną skórę”. Może 

jeszcze nadejdzie Bóg, w którego szaleniec z Rado­

snej wiedzy, 

mądry Zaratustra, a także i sam Nietz-

sche (czyż nie jest to jedna postać w trzech oso-

bach?) będą mogli zacząć wierzyć: Bóg, któr y by 

ta ńcz yć potra f i ł

12

; Bóg, który byłby przeciwień-



stwem „ducha ciężkości”, „ducha zemsty”. Być może 

Nie tzsche, ten mądry obłąkaniec i głupi mędrzec, 

„najpobożniejszy spośród bezbożnych”, po śmierci 

starego Boga szuka takiego Boga, który nie wiąże, 

lecz rozwiązuje, który wyzwala w człowieku odwa-

gę, moc twórczą i odpowiedzialność?

Na końcu jednej z moich książek pojawiło się 

w jednej z medytacji o opowiadaniu Nietzschego 

o szaleńcu szukającym Boga — opowiadaniu, które 

zajmuje mnie od kilkudziesięciu lat — wspomnie-

nie ikony, na której Trójca Święta przedstawiona jest 

w tańcu. Pomyślałem wówczas, czy ta wizja Boga, za 

którym tęsknił „najpobożniejszy z bezbożnych”, nie 

byłaby mu o wiele bliższa niż obraz pijanego Dioni-

zosa zabawiającego się z bachantkami

13

.



Nietzsche odrzucał obraz dobrotliwego  starca, 

„Boga czyniącego wyłącznie dobro”

14

, tęsknił za 



Bogiem, który ogarniałby całość rzeczywistości, 

12

  Tamże, s. 40 (Mowy Zaratustry: O czytaniu i pisaniu).



13

  Tomáš Halík, Chcę, abyś był, tłum. Andrzej Babuchowski, Kra-

ków 2014, s. 247.

14

  Friedrich Nietzsche, Anty chryst, dz. cyt., s. 25 (nr 16).




26

Prolog: 

Martwy 

Bóg. 

Mowa 

szalonego 

człowieka

wszystkie para doksy, nie tylko zrozumiały świat 

dnia, lecz także jego mroczną i tragiczną stronę.

Czy nie mógłby zatem znaleźć takiego właś nie 

wyobrażenia Boga w Biblii, zwłaszcza w Księdze 

Hioba? Czy Nietzsche, syn pastora, musiał rzeczy-

wiście zetknąć się z chrześcijaństwem w tak odstrę-

czającej postaci „cnót naumburskich”, że nie chciał 

już szukać odpowiedzi na swoje dramatyczne pyta-

nie o innego Boga, „o Boga, w którego mógłby uwie-

rzyć” — ani w Biblii, ani w tradycji chrześcijańskiej?

Dawno temu z grupą przyjaciół przez siedem 

lat spotykaliśmy się w piątkowe wieczory, by czy-

tać Tako rzecze Zaratustra Nietzschego. Staraliśmy 

się zrozumieć jego krytykę chrześcijaństwa — tego 

chrześcijaństwa, które znał — i pomogło nam to 

znaleźć inną jego postać. Jeśli Nietzsche jest kry-

tykiem chrześcijaństwa, to taka krytyka może być 

dla chrześcijan bardzo pożyteczna; jeśli Nietzsche 

jest wrogiem chrześcijaństwa, to chrześcijanie mogą 

być wdzięczni za takiego wroga, który prowokuje do 

niepokoju i do myślenia.

Czytaliśmy „ateistę” Nietzschego w kraju, w któ-

rym przez kilkadziesiąt lat rządził ateistyczny reżim, 

a ateistyczna ideo logia stanowiła istotny aspekt ofi-

cjalnego systemu edukacji oraz organizowanego 

i kontrolowanego przez państwo życia kultural-

nego. Było jednak dla nas oczywiste, że pomiędzy 

Nietzschem a marksistowsko -leninowską ideo logią 

państwa komunistycznego ziała ogromna przepaść, 

o wiele większa niż przepaść pomiędzy Nietzschem 



27

Tomáš 


Halík

a naszym duchowym poszukiwaniem i dojrzewają-

cą wiarą. Religia nie jest równa religii, a jeden ate-

izm nie równa się drugiemu.

kry t yczny ateizM poMaga

Ateizm nie oznacza „bezbożności” w sensie wypar-

cia się Boga, lecz zakwestionowanie pewnej okreś-

lonej postaci teizmu, pewnego wyobrażenia o Bogu. 

Każdy ateizm odnosi się do jakiegoś okreś lonego 

typu tezimu. Studiując w kręgu przyjaciół teolo-

gię chrześcijańską, widzieliśmy coraz wyraźniej, że 

istnieje wiele rodzajów teizmu, które bardziej prze-

szkadzają niż pomagają ludziom zmierzać do owej 

tajemnicy, którą nazywamy Bogiem. Pewien rodzaj 

krytycznego ateizmu para doksalnie pomaga prze-

zwyciężyć te przeszkody piętrzące się na drodze 

wiary.

Istotnym odkryciem było dla nas zrozumienie, 



że wiara nie jest ideo logią, lecz drogą, i to drogą, 

która nie ma końca. Jeśli ktoś zaczyna wierzyć, nie 

oznacza to, że wspiera się na filarach pewników, lecz 

że wchodzi w chmurę tajemnicy i podejmuje wyzwa-

nie: zanurz się jeszcze głębiej! Niektórzy z nas wy-

wodzą się ze świata niewiary i praktycznie obce są 

im tradycyjne formy chrześcijaństwa; dane im było 

odkrywanie wiary po raz pierwszy. Inni wzroś-

li w wierze i odkrywają ją teraz stopniowo w in-

nej, dojrzalszej postaci, jeszcze inni doświadczyli 




28

Prolog: 

Martwy 

Bóg. 

Mowa 

szalonego 

człowieka

w swoim życiu lub w swym najbliższym otoczeniu 

ciężkich prób i musieli przetrwać kryzysy, podczas 

których musieli wciąż walczyć o swoją wiarę. Na-

uczyliśmy się rozumieć, że na drodze żywej wia-

ry bywają „ciemne noce” — i że w historii zdarzają 

się chwile, w których ludzie przeżywają „zbiorowe 

ciemne noce duszy”, chwile, w których pytanie „co 

się stało z Bogiem?” nie brzmi wcale ani głupio, ani 

bezsensownie.

Konstatujemy, że zarówno świat wiary, jak i świat 

niewiary jest barwny i zróżnicowany, i że wśród 

„niewierzących” są zarówno pewni siebie propagan-

dyści ideo logii dogmatycznego ateizmu, jak i ludzie 

boleś nie przeżywający „ciemną noc”, w której Bóg 

się przed nimi skrywa. Przeżywają oni coś, co nie-

obce jest też wielu ludziom wierzącym, tyle że ina-

czej interpretują doświadczenie nieobecności Boga. 

Zrozumieliśmy, że walka pomiędzy wiarą i niewia-

rą nie jest walką pomiędzy dwiema różnymi druży-

nami w odrębnych barwach klubowych, lecz bywa 

często dialogiem lub konfliktem rozgrywającym się 

w przestrzeni jednego ludzkiego serca lub ducha.

walka wiary z niewiarą

Gdy moja wiara — wiara człowieka tuż po nawróce-

niu — była jeszcze w „wieku młodzieńczym”, uwa-

żałem rozmowy z niewierzącymi za rodzaj poje-

dynku na argumenty zaczerpnięte z podręczników 




29

Tomáš 


Halík

apologetyki; dziś wstydzę się moich ówczes nych 

sukcesów retorycznych. Później zacząłem w takich 

rozmowach szukać tego, co nas łączy, zaś w tym, co 

nas dzieli, próbowałem znaleźć coś, w czym z in-

nej perspektywy mógłbym dostrzec jakieś ubogace-

nie; starałem się odnaleźć to, co dla niereligijnego 

człowieka jest święte, zrozumieć, dlaczego ma to dla 

niego taką wartość. Pojąłem, że przeciwieństwem 

wiary niekoniecznie musi być ateizm; że bywa to 

idolatria, kult bożków, absolutyzacja względnych 

wartości. Jeśli „ateizm” jest krytyką teizmu, a więc 

pewnego ujęcia Boga, to może się on przydać każ-

demu wierzącemu, o ile przypomina mu, że każde 

ludzkie pojęcie odnoszące się do Boga pełni jedynie 

rolę palca, który wskazuje na księżyc, samemu nim 

nie będąc. Si comprehendis, non est Deus — jeśli coś poj-

mujesz, wiedz, że nie jest to Bóg, uczył święty Au-

gustyn. Dopiero wówczas, gdy ateizm przestaje być 

krytyczny i samokrytyczny, a staje się „konkurencyj-

ną religią”, wiara chrześcijańska musi podjąć z nim 

duchową walkę, gdyż do jej służby Bogu i ludziom 

należy obowiązek obrony wolności ludzkiej przed 

uciskiem ze strony bożków.

Do jej zadań należy relatywizacja zabsolutyzo-

wanych wartości, zdejmowanie aureoli z głów ludzi, 

którzy bezprawnie je sobie przywłaszczyli.

Goethe uważał walkę wiary z niewiarą za istotę 

całej historii. Dodajmy, że walka ta często rozgry-

wa się we wnętrzu człowieka. W naszych czasach 

przybywa ludzi, o których można powiedzieć, że są 



30

Prolog: 

Martwy 

Bóg. 

Mowa 

szalonego 

człowieka

simul fidelis et infidelis, 

ludzi, u których chwile ufno-

ści przeplatają się z chwilami zwątpienia i sceptycy-

zmu. Świat i życie są ambiwalentne i wieloznaczne. 

„Dość jest świat ła dla tych, którzy prag ną widzieć, 

a dość ciemności dla tych, którzy trwają w przeciw-

nym usposobieniu”, pisał Pascal

15

. Wielość i plura-



lizm naszego świata, naszych czasów, stawia nas 

przed koniecznością wolnego wyboru. Wszelkiego 

rodzaju fundamentalizm, niewzruszona wiara, po-

dobnie jak i dogmatyczny ateizm stanowią wielką 

pokusę ucieczki ze świata szybkich przemian i pod-

ważania wielu pewników. A przecież od tego pod-

ważania nie da się uciec na długo; wojujący obroń-

cy wiary, podobnie jak wojujący ateiści, wykrzykują 

często jedynie włas ne wątpliwości, do których się 

nie przyznają i których nie przepracowali. Istnieje 

też jednak jeszcze inna, szczególnie aktualna dziś 

postać ucieczki od ryzyka wyboru pomiędzy wiarą 

i niewiarą: apatei zm, obojętność na wiarę, na py-

tania i odpowiedzi, które wiara ze sobą niesie.

Szczera rozmowa pomiędzy wiarą i niewiarą, po-

między ufnością i zwątpieniem, nadzieją i sceptycy-

zmem jest jednak na tyle interesująca, że poświęca-

my jej tę książkę.



15

  Blaise Pascal, Myśli (w układzie Jacques’a Chevaliera), tłum. Tadeusz 



Boy -Żeleński, Warszawa 1989, s. 254, nr 430.

Yüklə 123,02 Kb.

Dostları ilə paylaş:




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©www.genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə